Umyli sobie nawzajem nogi

Agata Combik Agata Combik

publikacja 09.08.2016 11:26

Podczas Mszy św. w Blachowni ks. Stanisław Orzechowski zaprosił pielgrzymów do powtórzenia gestu z Wieczernika.

Umyli sobie nawzajem nogi Umywanie nóg Agata Combik /Foto Gość

– Ewangelia to nie tylko słowa, ale też znaki, gesty. Powinniśmy powtarzać gesty po Chrystusie – mówił na początku homilii, wzywając pątników do umycia sobie nawzajem nóg. Uczestnicy Eucharystii użyli do tego kubków, menażek, butelek. Po dłuższym czasie obmywania zakurzonych kończyn i serdecznych uścisków, wszyscy usiedli, by wysłuchać dalszej części kazania.

– Przykazanie miłości było obecne już w Starym Testamencie, a jednak Pan Jezus mówi o nowym przykazaniu – stwierdził „Orzech”. – Dlaczego o „nowym”? Otóż czynność umywania nóg była powszechna w Izraelu, ale należała do służących – to oni mieli obowiązek umyć nogi panom, gościom. Pan Jezus wywrócił to do góry nogami. Połączył ustanowienie Eucharystii z umyciem nóg i zalecił, by nie słudzy, ale my wszyscy byśmy sobie nawzajem umywali nogi. Wiele tu mówimy o miłości małżeńskiej, rodzinnej. Właśnie do rodzin, do domów powinniśmy wnieść ten gest umywania nóg – bez komentarzy, uwag, z miłością. To zupełnie zmienia także przeżywanie Eucharystii.

„Orzech” dodał, że zrozumiał dobitnie sens takiego gestu, kiedy starość, choroby sprawiły, że nie może już sobie sam umyć nóg. – Przeżywa się wstrząs, kiedy ktoś umywa ci nogi, dotykając je własnymi rękami. Dokonuje się wówczas tajemnica solidarności, czułości, między tym, kto myje, i komu umywa się nogi.

To nie jest tylko czynność higieniczna – podkreślał. – Najbardziej intensywny i czuły dotyk Pana Jezusa odbywa się przy Komunii świętej, dlatego ona ma największą moc uzdrawiającą. Niestety często nasze niedowiarstwo sprawia, że Pan Jezus nie może dokonać wtedy uzdrowienia.

Ks. Stanisław przywołał słowa pewnej siostry misjonarki. Opowiadała, że na misjach, gdzie pełniła posługę, było normalne, że na Msze przychodziły matki z chorymi dziećmi. Kładły je pod ołtarzem, a po Eucharystii odbierały je zdrowe. Pan Jezus dziś, wśród nas, nie jest inny niż tam…

– Pięknym wyrazem miłości jest umieć stracić czas dla Pana Boga, zmarnować dla Niego czas – twierdził kapłan, zapraszając do pokochania modlitwy. Zachęcał zwłaszcza do udziału w Eucharystii, do wsłuchiwania się w teksty modlitw liturgicznych w czasie Mszy św. I wspominał pielgrzymkę Jana Pawła II na Ukrainę, podczas której uderzające były pewne modlitewne teksty – jak skłanianie sztandarów w stronę ołtarza, gdy zbliżało się Podniesienie.

– Nawiasem mówiąc ja, poznańska pyrka, uczyłem w autobusie innych „Śliczna gwiazdo miasta Lwowa” – napomknął „Orzech”. I poruszył temat doboru pieśni – w czasie liturgii, ale także popularnych piosenek pielgrzymkowych. Źle, jeśli są płytkie, infantylne.

 

Umyli sobie nawzajem nogi   Początek Eucharystii Agata Combik /Foto Gość