Odkryć w sobie córkę Boga

Maciej Rajfur

|

Gość Wrocławski 41/2016

publikacja 06.10.2016 00:00

Klub dla żon – brzmi intrygująco. W rzeczywistości regularna formacja żon z roku na rok zyskuje na popularności. We Wrocławiu także.

Temat małżonków jest poruszany kilkukrotnie w Piśmie Świętym, do którego warto regularnie zaglądać. Temat małżonków jest poruszany kilkukrotnie w Piśmie Świętym, do którego warto regularnie zaglądać.
Maciej Rajfur /Foto Gość

Kobiety chcą na nowo odkrywać swoje powołanie i porządkować swoje życie duchowe dla dobra siebie i swoich rodzin. Posługują się profesjonalnymi narzędziami i oczywiście otwierają się na działanie Pana Boga. Dzień skupienia dla żon w parafii pw. NMP Matki Miłosierdzia we Wrocławiu miał być iskrą, która rozpali ognisko Bożej formacji, czyli… klubu dla żon.

Nie narzekaj, dziękuj

Jedną z aktywnych organizatorek kobiecego zamieszania jest Elżbieta Gładka, która inspirację czerpała z działalności małżeństwa Marioli i Piotra Wołochowiczów z Fundacji Misja Służby Rodzinie. To od nich wrocławianka dowiedziała się o książce „Jaką żoną jestem” autorstwa Lindy Dillow, w której zawarty jest program klubu dla żon. – Można się spotykać, umawiać i pracować według wskazówek z książki, która nie wymaga wcześniejszej znajomości tematu – mówi Elżbieta Gładka.

W ramach klubu uczestniczki widują się 12 razy, co dwa tygodnie, w grupach maksymalnie 8-osobowych. Każda kobieta pracuje w domu przez 2 tygodnie z powierzonymi jej zadaniami, a później zjawia się na spotkaniu, po to by podzielić się swoimi spostrzeżeniami, porażkami i sukcesami. Do każdego rozdziału książki przyporządkowane są ćwiczenia, jak np. modlitwa, rozważanie słowa Bożego czy na przykład… walka z narzekaniem.

– Oduczamy się narzekać. Szukamy w swoich mężach tego, za co jesteśmy im wdzięczne. Prowadzimy dzienniki wdzięczności. Nosimy specjalną bransoletkę i przy każdej „narzekającej” myśli tę bransoletkę należy przełożyć na drugą rękę. To nam przypomina, jak często skarżymy się na wiele spraw, nawet sobie tego nie uświadamiając – tłumaczy E. Gładka.

Chodzi o zmianę kierunku myślenia, np. z narzekania na mężów na dziękczynienie za ich obecność i działania.

Sformatowani na walkę płci?

– Dochodzimy do tego, żeby nie modlić się do Boga o zmianę w mężu, tylko w nas, żonach. Określamy cel swojego małżeństwa. Uświadamiamy sobie, że nie można mężami manipulować, wymuszać na nich jakichkolwiek działań. To zostawiamy Panu Bogu. W klubie i w ogóle nie wolno o mężach mówić źle. A jak mamy jakieś uwagi do nich, to musimy to załatwić z Panem Jezusem – opowiada żona z 25-letnim stażem małżeńskim.

Dzień skupienia dla żon 8 października miał być ścieżką prowadzącą do klubu. – Musimy odkryć w sobie córki Boga i jeśli sobie tego nie uświadomimy, nigdy nie będziemy w stanie być dobrymi żonami i matkami. Dzień skupienia jest po to, by się zastanowić nad swoją rolą, kim jestem, dokąd zmierzam, jaki jest cel mojego małżeństwa, co Pan Bóg ma mi do powiedzenia? A potem podjąć regularną formację – mówi wrocławianka z parafii pw. NMP Matki Miłosierdzia.

Prowadziła już kluby dla żon w Oleśnicy i na wrocławskim Strachocinie. Zapotrzebowanie jest duże, szczególnie w czasach zdewaluowanych ról małżeńskich. – Jesteśmy sformatowani przez świat. Proszę wziąć czasopisma kobiece lub inne. Tam nikt nie nawołuje do jedności mężczyzny i kobiety. A Pan Bóg powołał ich do jedności i mówi o tym w 3. rozdziale Księgi Rodzaju – tłumaczy Elżbieta.

Mówi o jedności nie tylko w wymiarze seksualnym, ale na płaszczyznach psychicznej, fizycznej i duchowej. Mężczyzna i kobieta winni do niej dążyć, natomiast świat proponuje coś kompletnie przeciwnego: walkę płci.

Konkretnie powołani

– Nie pozwalamy mężczyznom być mężami, osobami odpowiedzialnymi duchowo za rozwój naszych rodzin. Oni powinni być przywódcami duchowymi małżeństw. To jest ich rola! – apeluje E. Gładka.

Dodaje, że kobiety mają skłonność do robienia wszystkiego za mężczyzn, bo myślą, że zrobią to lepiej. Wówczas samce alfa się wycofują. – A my, bojąc się tego, że nie podołają, nie pozwalamy im, odsuwamy ich, stajemy w ich roli. Tak spirala się nakręca. Zapomnieliśmy, co Pan Bóg nam przeznaczył. Pogubiliśmy swoją tożsamość – kwituje matka pięciorga dzieci.

Przejmowanie ról w małżeństwie nie może się udać i jest skazane na porażkę, bo Pan Bóg powołał kobietę i mężczyznę do konkretnych zadań. Każdy ma swoją inną, piękną rolę i nie trzeba ich deformować.

Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.