Po co tak naprawdę ta koalicja?

Od dzisiaj oficjalnie we wrocławskiej radzie miejskiej funkcjonuje koalicja Klubu Radnych Rafała Dutkiewicza z Klubem Radnych .Nowoczesna. Niby nic niezwykłego, ale zastanawiające są wypowiedzi Ryszarda Petru o celu, w jakim powstała.

Zagłębiając się w treść porozumienia nie znajdziemy w nim nic, co nie byłoby już realizowane. Dokument mówi o wspólnych działaniach dla dobra miasta i o uzgadnianiu stanowisk podczas głosowań dotyczących budżetu miasta, absolutorium, planów przestrzennych i inwestycyjnych, kierunków rozwoju Wrocławia, a także, co brzmi bardzo enigmatycznie, innych kwestii istotnych dla funkcjonowania miasta.

Nie chcę oceniać tej umowy koalicyjnej. Zastanawia mnie jednak to, co nie zostało zapisane. To wcale nie teoria spiskowa. Wsłuchując się w słowa lidera .Nowoczesnej, Ryszarda Petru, mam mieszane uczucia, czy rzeczywiście miłościwie nam panujący będą dbali o dobro miasta, czy o swoje stołki.

"Robimy wszystko, aby Wrocław nigdy nie był PiS-owski i aby kolejnym prezydentem Wrocławia była osoba, która będzie kontynuowała to, co dobrego działo się w tym mieście od momentu, kiedy upadł komunizm" - to jego słowa wypowiedziane podczas spotkania z dziennikarzami przy okazji podpisania koalicji. Kontrowersyjna jest pierwsza część tego zdania i wcale nie piszę tego z sympatii do PiS-u. Miałem po prostu nadzieję, że mając na względzie dobro wspólne i rozwój stolicy Dolnego Śląska, będziemy się kłócić o sprawy merytoryczne. Zacytowana wypowiedź R. Petru pokazuje, że przynajmniej ze strony aktualnie rządzących miastem nie mamy co na to liczyć.

Oczywiście nie wiemy, jaka taktyka w najbliższych miesiącach będzie przyświecała we Wrocławiu PiS-owi, ale już teraz zwracam się z gorącym apelem do polityków tej opcji jak i wszystkich oponentów Dutkiewicza i .Nowoczesnej. Zaproponujcie jakieś konkrety, bo tego oczekujemy jako obywatele miasta. Pokażcie, że macie jakieś argumenty, bo ten o ochronie Wrocławia przed PiS-em jest raczej bardzo słaby.