Przyjdź i zobacz

Karol Białkowski

|

Gość Wrocławski 36/2017

publikacja 07.09.2017 00:00

Monumentalny budynek, ogromne, ciężkie drzwi i faceci w czerni. To, co dzieje się w seminarium duchownym, intryguje wielu, ale tylko garstka ma odwagę zostać tam na dłużej.

Wrocławski annus propedeuticus w Henrykowie był pierwszym w Polsce i drugim w Europie Wrocławski annus propedeuticus w Henrykowie był pierwszym w Polsce i drugim w Europie
HENRYK PRZONDZIONO /Foto Gość

Niektórzy mówili po jakimś czasie, że spodziewali się, iż będzie gorzej. Rozczarowują się pozytywnie – mówi ze śmiechem ks. Arkadiusz Kruk, ojciec duchowny MWSD we Wrocławiu. Natomiast ks. Kacper Radzki, rektor uczelni, dodaje, że tak naprawdę wyobrażenia są bardzo różne i jest to kwestia indywidualna. – Mogą być dużo drastyczniejsze, ale też odwrotnie, niektórzy mówią, że miało być lżej, a jest ciężko – zauważa. Podkreśla, że sam miał również inne oczekiwania. – Gdy zacząłem formację na pierwszym roku w Henrykowie i zostałem wysłany do zwalania kapusty, to po 10 dniach uciekłem – wspomina. Jak się okazało, stało się tak, by mógł mentalnie przygotować się na to, co go czeka, i wrócić w kolejnym roku akademickim.

To też ludzie

Przełożeni MWSD podkreślają, że sposób postrzegania seminaryjnej rzeczywistości zmienia się wraz z pokoleniami. – Kiedy próbujemy porównywać nasze czasy kleryckie z obecnymi, to ciśnie się na usta, że oni to mają sielskie życie, a my mieliśmy ciężko – zaznacza ksiądz rektor. Tłumaczy, że tam, gdzie odbywa się formacja, muszą oczywiście być elementy dyscypliny, chociaż podkreśla, że daleko w niej do represji, z którymi może się kojarzyć. – Służy to pewnemu uporządkowaniu życia i planu dnia, a to daje szansę na usłyszenie tego głosu, który daną osobę tu doprowadził.

Jak wygląda życie kleryka? Z perspektywy dzisiejszego człowieka jest ono ograniczone, bo wymaga podporządkowania się. – Osobiście uważam, że każdy z nich ma szansę rozwinąć się w trzech zasadniczych aspektach: naukowym, społecznym i duchowym. Wszystkie są bardzo ważne – wyjaśnia ks. Radzki. Przyznaje, że nie da się w kilku zdaniach opowiedzieć wszystkiego, czego doświadczają kandydaci na kapłanów. – Nie jest jednak tak, że są odcięci od świata. Tak jak ich rówieśnicy chodzą do kina, na basen, na siłownię czy zamawiają pizzę. Oczywiście nie imprezują z piątku na sobotę do 4 rano, ale to, co przystoi klerykowi, jest do ich dyspozycji.

Sukces z Duchem Świętym

Specyfiką seminarium duchownego w porównaniu z innymi uczelniami jest weryfikacja powołania. Dokonuje się ona na dwóch płaszczyznach – w osobistym rozeznaniu kleryka oraz w ocenie przełożonych. Już na wstępie, na podstawie przepisów wynikających z prawa kanonicznego, określany jest status kandydata – czy nie ma żadnych formalnych przeszkód do kapłaństwa. Należy do nich wiek, wykształcenie, opinia środowiska. – Najtrudniejszym zadaniem dla nas, przełożonych, jest subiektywna ocena, którą podejmujemy z należytą starannością i najlepiej jak umiemy, „konsultując” ją z Duchem Świętym. Ja zwracam uwagę zwłaszcza na dwie rzeczy: czy jako proboszcz chciałbym współpracować z przyszłym księdzem oraz czy ten kapłan będzie potrafił sobą pokazać ludziom Jezusa – wyjaśnia ks. Radzki.

Ks. Arkadiusz Kruk dodaje, że powołanie nie jest sprawą prywatną i podlega ocenie Kościoła. – Temu służy praca wychowawców seminaryjnych, a Duch Święty działa swoimi charyzmatami i pomaga przełożonym rozeznać, czy to powołanie rzeczywiście jest – zwraca uwagę. Nie jest żadną tajemnicą, że nie ma rocznika w seminarium, w którym liczba rozpoczynających formację równałaby się liczbie tych, którzy otrzymali dar święceń kapłańskich. – To wcale nie jest powód do smutku, wręcz przeciwnie. Bardzo się cieszymy, gdy dany kleryk odkrywa w swej dojrzałości, że jego powołaniem nie jest bycie księdzem, ale mężem i ojcem. To jest również sukces formacyjny – przekonuje.

Natomiast ks. Radzki dodaje, że błędem jest postrzeganie kapłaństwa jako czegoś lepszego od małżeństwa. – To jest tylko jeden ze sposobów realizowania podstawowego powołania chrześcijańskiego, jakim jest świętość – tłumaczy. Przywołuje też znane słowa ks. Stanisława Orzechowskiego. Wspominając o prowadzonych przez siebie kursach (przeciw?) przedmałżeńskich, mówił, że sukcesem jest, gdy kilka par po ich ukończeniu uzna, że nie chce ze sobą być. Podkreśla, że tutaj występuje analogia. – To nie znaczy, że taki ktoś nie wytrzymał, nie wytrwał, ale po prostu – znalazł swoje miejsce, a seminarium się do tego przyczyniło.

Dla kogo kapłaństwo?

Być może ktoś się zastanawia, jaki jest odpowiedni wiek na wstąpienie do seminarium. Ks. Radzki przyznaje, że ta granica przesuwa się w górę i wskazuje na to psychologia. Uważa, że nie jest to jednak nic niezwykłego. Przywołuje przykład apostołów. – Z jednej strony mamy św. Piotra, który przedstawiany jest w sztuce jako siwy i starszawy, a także św. Jana, który jest dzieckiem. Z historii Kościoła wiemy, że różnica była znaczna, a „wyświęceni” zostali w tym samym czasie – zauważa.

Przyznaje, że dobrze byłoby dzisiaj odejść, mimo pewnych trudności, od mierzenia dojrzałości wiekiem. – Blisko połowa mężczyzn to ci, którzy wstępują do seminarium zaraz po maturze, a drugą część stanowią w naszej archidiecezji starsi, od 20. do 55. roku życia – zaznacza. Zwraca uwagę, że panowie w wieku 35+ kształcą się w międzydiecezjalnym seminarium w Krakowie, które powstało w odpowiedzi na zwiększającą się liczbę kandydatów w tym przedziale wiekowym. – Są rekomendowani przez naszego metropolitę abp. Józefa Kupnego i we Wrocławiu przyjmują sakrament święceń, aby podjąć później pracę w naszej archidiecezji.

Jedność w różnorodności

Początek drogi we wrocławskim seminarium stanowi tzw. annus propedeuticus – rok przygotowawczy w Henrykowie. Pocysterski klasztor, powiew historii i bliskość przyrody to dobre środowisko, by „skazani” tylko na siebie klerycy mieli szansę zawiązać mocniejsze więzi wspólnoty roku. – Jest ona nieoceniona i niezbędna, o czym mówią później kapłani. Nikt lepiej nie zrozumie księdza niż drugi ksiądz, a najlepiej brat na drodze do wspólnego celu – tłumaczy. Drugim aspektem jest dużo większa łatwość w przyjrzeniu się kandydatom. To właśnie na pierwszym roku powinno dojść do najmocniejszej weryfikacji ich powołania. – Jeśli wiemy, że istnieje coś, co stanowi przeszkodę do kapłaństwa, to lepiej powiedzieć o tym danej osobie wcześniej niż później.

Ksiądz Arkadiusz przekonuje, że formacja powinna być dostosowana do zaawansowania wiedzy i rozwoju duchowego. – To jest bardzo dobre w Henrykowie, że wszelkie konferencje mają inny charakter i zwraca się uwagę na inne rzeczy – głównie, choć nie tylko, na formację ludzką – tłumaczy. Uważa, że wielką wartością jest odosobnienie pierwszego roku, bo pozwala poświęcić chłopakom więcej czasu i serca oraz odpowiadać na ich konkretne potrzeby.

Zaznacza też, że kandydaci rozpoczynają studia z różnym bagażem doświadczeń. Jedni od wielu lat są obecni w Kościele, żyją wiarą, udzielają się we wspólnotach, inni do seminarium trafiają niejako „z ulicy”, odpowiadając na nagłą potrzebę serca. – Stąd zróżnicowanie potencjału, który w ramach annus propedeuticus możemy ujednolicić. To dotyczy przede wszystkim formy przekazu, by był on zrozumiały tak samo dla wszystkich. Temu służą spotkania z ojcem duchownym. Moim zadaniem jest, by ta duchowość była zdrowa – zaznacza. Przekonuje też, że nie chodzi o to, by wszyscy byli jednakowi. – Zależy nam na czymś zupełnie odwrotnym. Każdy ma mieć szansę na rozwój osobisty. To, co ma być jednolite, to kapłański etos, ale każdy powinien zachować swoje talenty i rozwijać je, by ten etos realizować indywidualnie w pełnej wolności.

Ksiądz Kacper Radzki zachęca tych, którzy się wahają lub po prostu odczuwają lęk albo których myśl o seminarium w jakiś sposób niepokoi, do spotkania i rozmowy lub do napisania e-maila na adres mwsd@pwt.wroc.pl. – To nie jest nic zobowiązującego. Staramy się pomóc sformułować pytania o powołanie, na które dana osoba będzie mogła odpowiedzieć sobie sama. My nie mamy gotowych odpowiedzi. Na rozeznanie potrzeba czasu, być może w Henrykowie. Nic się nie traci, próbując – zaznacza ksiądz rektor. – Formacja kapłańska nie służy przygotowaniu kandydata do życia w zamkniętej wspólnocie diecezjalnej. Mamy takie zadanie, by przygotować tych, którzy idą do ludzi. Dlatego nie izolujemy ich od świata, choć pustynia jest potrzebna.

Pozwól sobie na komfort odkrywania

Jeszcze tylko do 15 września można składać dokumenty (lista na www.seminarium.wroclaw.pl w zakładce „Rekrutacja”) do Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego we Wrocławiu. Warunkiem przyjęcia jest rozmowa kandydata z księdzem przełożonym dotycząca motywacji podejmowanych studiów i rozpoczęcia formacji do kapłaństwa oraz egzamin z wiedzy teologicznej, który odbędzie się 18 września o godz. 10 (zakres materiału: „YouCat. Katechizm Kościoła Katolickiego dla młodych”). Studia trwają sześć lat i zapewniają zdobycie tytułu zawodowego magistra teologii na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu.

Dostępne jest 8% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.