Pożegnano emerytowanego proboszcza z Kudowy-Zdroju

Joanna Wudyka Joanna Wudyka

publikacja 19.10.2017 22:12

Wieloletniego kapłana, odznaczonego tytułem Honorowego Kanonika Kapituły Wrocławiskiej, ks. Jana Myjaka pochowano 19 października na miejscowym cmentarzu.

Arcybiskup Wrocławski przewodniczył Mszy św.  podczas pogrzebu ks. Jana Myjaka Arcybiskup Wrocławski przewodniczył Mszy św. podczas pogrzebu ks. Jana Myjaka

14 października w wieku 83 lat, po wielu latach ciężkiej choroby, zmarł ks. Jan Myjak. Na jego pogrzeb przybyły setki wiernych, aby towarzyszyć mu w ostatniej drodze. Mszę pogrzebową odprawił abp Józef Kupny, ponieważ zmarły kapłan, mimo rezydowania w Kudowie-Zdrój, był księdzem archidiecezji wrocławskiej.

Homilię wygłosił ks. Romuald Brudnowski, który po ks. Janie objął obowiązki proboszcza w parafii pw. św. Bartłomieja Apostoła w Czermnej. Księża znali się od 36 lat, co zaznaczył w swoich wspomnieniach ks. Romuald, przypominając czasy, gdy w 1981 r. przyszedł jako wikariusz do parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa, a dziś parafii pw. Miłosierdzia Bożego.

- Lubiłem przyjeżdżać do Czermnej. Odpowiadał mi surowy tryb życia ks. Jana, zapach miodu z proboszczowskiej pasieki na plebani i pstrągi z górskich potoków własnoręcznie złowione i przyrządzane przez ks. Myjaka. Pociągała mnie jego prosta i góralska mądrość. Nie zapomnę, jak w pewnym bardzo trudnym momencie mojej wikariuszowskiej posługi przyjechałem roztrzęsiony na plebanię szukać rady. Mądre słowa ks.Jana przydały mi takiej mocy, że chyba zrozumiałem wówczas eksplozję entuzjastycznej radości chromego spod bramy w Jerozolimie, gdy usłyszał on od Piotra: "W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka - chodź" - wyjaśniał.

Homileta dodał również, że w przypadku ks. Jana określenie "zmarł" nie pasuje do jego przekonań i silnej wiary. - On odszedł z tej ziemi i jest teraz w Domu Pana - dodał.

Jego byli parafianie również wspominają go jako swojego przyjaciela. - Kiedy byłem dzieckiem, służyłem księdzu Myjakowi jako ministrant, później los zrządził, że był moim sąsiadem. Często się spotykaliśmy, jedliśmy wspólnie, dużo rozmawialiśmy na różne tematy. W 2011 r., gdy zostałem szafarzem, zaproponowałem mu, że będę mu pomagał odprawiać Mszę św. i tak robiliśmy przez sześć lat razem z moimi synami w każdą niedzielę i święta - opowiada Daniel Dubaniewicz, nauczyciel w miejscowej szkole i szafarz.

Ksiądz Jan pochodził z Ziemi Sądeckiej. Do Wyższego Seminarium Duchownego wstąpił aż we Wrocławiu. W latach 50. ubiegłego stulecia Ziemie Odzyskane odczuwały brak księży. W tamtym czasie w Polsce szalał komunistyczny terror, który dotknął Kościół. Klerycy oprócz tego, że studiowali teologię i filozofię, pracowali też w gospodarstwach rolnych i odgruzowywali Wrocław.

21. czerwca 1959 r. z rąk bp. Bolesława Kominka przyjął święcenia kapłańskie. Został posłany do parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Strzelinie, a następnie do parafii św. Barbary w Nowej Rudzie, później zaś do parafii Świętego Ducha w Bielawie i parafii Świętych Piotra i Pawła w Kątach Wrocławskich. Tam w 1966 r. zakończył wikariuszowski staż, trafiając do parafii pw. Michała Archanioła w Lewinie Kłodzkim jako proboszcz na 6 lat. Później na długie lata osiadł w Kudowie-Zdroju-Czermnej.

- Katechizując, opiekując się kościołami, administrując parafie, służył tysiącom ludzi. Zaspakajał ich duchowe potrzeby, czynił to ponad 50 lat. Pod koniec życia z coraz większym trudem. Za to chcemy mu podziękować przez udział w jego pogrzebie - mówił ks. Jan Szetelnicki, wspominając zmarłego.