Wszystko poszło od serca!

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 07.03.2018 12:42

Od czasu do czasu wchodzę na oddziały i pytam: "Jak tam Różaniec?". Słyszę: "Dobrze, dobrze" - uśmiecha się ks. Krzysztof. W tym szpitalu odkryli lekarstwo doskonałe - regularną modlitwę różańcową.

Wszystko poszło od serca!   Pielęgniarki Kazimiera Pohnke i Małgorzata Czajkowska codziennie modlą się na różańcu Maciej Rajfur /Foto Gość

Kiedy ks. Krzysztof Jankowski przedstawił pomysł stworzenia róży różańcowej wśród pracowników Dolnośląskiego Szpitala Specjalistycznego im T. Marciniaka, z marszu zebrało się 20 osób. Dziś jest ich ponad 40. Inicjatywa nie tylko rozrasta się, ale już przynosi dobre owoce. Do Maryi w codziennej modlitwie zwracają się: personel sprzątający, pracownicy kadr i administracji, sanitariusze, pielęgniarki oraz lekarze.

Pewnego razu kapelan szpitalny wszedł na Oddział Intensywnej Terapii. Zobaczył, jak pielęgniarki siedzą i obserwują ciężko chorych pacjentów znajdujących się za szybą.

- Co się tak patrzycie? - zapytał. - Taka nasza praca - odparły. Kapłan od razu zaproponował: - To może pomodlicie się na różańcu? A ja w tym czasie podejdę do pacjentów. Kobiety chętnie podjęły zadanie i każda po kolei odmówiła dziesiątkę Różańca.

- I wtedy pomyślałem o stworzeniu w szpitalu koła różańcowego dla personelu. Zauważyłem wcześniej, że pracownicy różnych oddziałów regularnie modlą się w kaplicy. Bardzo chciałem wykorzystać ten potencjał - mówi dziś ks. Krzysztof Jankowski. W pomyśle utwierdziły go ogólnopolskie rekolekcje dla szpitalnych kapelanów. Zapragnął rozkręcić szpitalne duszpasterstwo.

- Nie chodzi o jednorazową inicjatywę, ale o coś trwałego. Róża różańcowa dobrze się w to wpisuje - tłumaczy.

W październiku kapelan poinformował o swoim pomyśle. Ziarno, które zasiał wśród pracowników, szybko zaczęło kiełkować. Pierwsi chętni modlą się w róży od 8 grudnia 2017 roku. Dzisiaj funkcjonują już dwie róże, którym patronują św. s. Faustyna Kowalska i św. Jan Paweł II. Członkowie zobowiązali się do codziennej modlitwy dziesiątką Różańca w intencji pacjentów i personelu medycznego przez rok. Oprócz tego odmawiają specjalnie ułożoną na tę okazję modlitwę do Matki Bożej, której zawierzają wszystkich pacjentów szpitala im. Marciniaka: byłych, obecnych i przyszłych.

- Chciałem, żeby wszyscy pracownicy placówki brali w tym udział, nie tylko lekarze czy pielęgniarki, ale także panie sprzątające, administracja itd. Udało się - podsumowuje ks. K. Jankowski. Kapelan z humorem dodaje, że na etapie zapisów pielęgniarki regularnie podpytywały go, ile jest od nich z oddziału, a ile z innych. - Śmiejemy się, że trwa odwieczna przecież rywalizacja między sercem (kardiochirurgia), a mózgiem (neurochirurgia) - żartuje kapłan.

Pomysłodawca podkreśla, że jego rolą było tylko wyjście z propozycją, natomiast resztę wykonał personel. Ludzie namawiali swoich kolegów z pracy i tak ruszyło.

- Od czasu do czasu wchodzę na oddziały i pytam: „Jak tam Różaniec?”. Słyszę: „Dobrze, dobrze” - uśmiecha się ks. Krzysztof. Podkreśla, że zawiązanie róż różańcowych nastąpiło w gorącym okresie protestów lekarzy rezydentów. - Myślę, że to dobra przeciwwaga, która pokazuje, że lekarzom nie chodzi tylko o pieniądze. W tym środowisku pracują ludzie, którym zależy na dobru pacjenta, także duchowym - tłumaczy kapelan szpitala.

Kazimiera Pohnke wstąpiła do róży, ponieważ chciała coś w życiu zmienić, spróbować czegoś nowego. - Jestem...

Wszystko poszło od serca!   Dla oddziału kardiologiii modlitwa różańcowa to realna pomoc pacjentom Maciej Rajfur /Foto Gość

 - Jestem praktykująca katoliczką, wraz z rodziną, ale nigdy nie należałam do żadnej formalnej grupy czy wspólnoty modlitewnej. Po rozmowie z księdzem i z koleżankami podjęłam wyzwanie. Myślę, że wiele osób tej modlitwy potrzebuje, i ja również. Zauważyłam, że oddziałuje ona także na mnie - przyznaje pielęgniarka.

Kobieta na początku myślała, że odmawianie dziesiątki codziennie może być problematyczne, ale okazało się, że nie taki Różaniec straszny, jak go malują. - Uważam, że modlitwa to realna pomoc innym, ale także wsparcie duchowe dla naszej wymagającej pracy. Daje mi wytchnienie od trudnej codzienności - wyjaśnia K. Pohnke.

Małgorzata Czajkowska nie wahała się i od razu dołączyła do róży szpitalnej. Modli się od 8 grudnia. - Bardzo chciałam być częścią tej wspaniałej inicjatywy. Cieszę się, że akurat miałam dyżur, gdy ksiądz przyszedł z pomysłem. (śmiech) Modlitwa w ciągu dnia tworzy przerwę na wyciszenie, uspokojenie, przemyślenie, zwolnienie szybkiego szpitalnego tempa - przyznaje pielęgniarka.

Dodaje, że taka inicjatywa jest z pewnością potrzebna pracownikom szpitala. Wzajemne wsparcie duchowe okazuje się niezwykle ważne. - To nas zbliża do siebie, zbliża nas do pacjentów i jednoczy. Ułatwia wykonywanie codziennych obowiązków - mówi M. Czajkowska.

Magdalena z oddziału rehabilitacji modli się od 15 grudnia i już czuje pozytywne efekty. - Różaniec pomaga mi w zmianie mojego nastawienia do pracy. Mam więcej cierpliwości. Łapię też regularność w kontakcie z Panem Bogiem. Oczywiście czasem trzeba podjąć ten wysiłek, trudniej jest na wyjazdach, poza domem, ale warto - zachęca.

Pamięta, gdy na początku myślała, że zobowiązanie różańcowe będzie niczym kula u nogi. Ciężar i nic więcej. Wymysł księdza. Teraz widzi owoce tej modlitwy. - Trudno wszystko opisać, ale zauważam, że dzieją się dobre rzeczy. Nie przewidziałam, że odbędzie się to w tak krótkim czasie - oświadcza.

Kluczowym oddziałem w całej sprawie okazała się kardiologia. Jak mówią członkowie tamtejszej róży różańcowej, wszystko poszło od serca. - Nie mieliśmy żadnych oporów, by modlić się za siebie nawzajem i za pacjentów. Różaniec to miłość do drugiego człowieka. A my pracujemy z ludźmi szczególnie spragnionymi i oczekującymi tej miłości, czyli chorymi. Zawsze się o nich troszczymy, ale czasem potrzeba czegoś więcej. Wtedy zwracamy się do Boga. Od dawna modliliśmy się w intencji naszych pacjentów i mieliśmy ich w sercu, więc ta propozycja ks. Krzysztofa nas uradowała - stwierdza Iwona Stefańska, technik EKG.

Sama namówiła kilka osób do podjęcia różańcowego wyzwania. Jedną z nich jest Irena Burzyńska. - Przez modlitwę myślimy o sobie nawzajem, to nas buduje i mobilizuje. Człowiek bardzo szybko się przyzwyczaja do codziennego Różańca. On wchodzi w krew. To kwestia chęci - konstatuje.

Sławomir Kosiński, który pracuje z kolei przy USG, uważa, że wystarczy jedynie znaleźć trochę czasu. - Nie wiem do końca, dlaczego koleżanka mnie namówiła, ale chcę należeć do tej modlitewnej wspólnoty, bo czuję taką potrzebę serca. Wciągnąłem się. Codziennie dziesiątka to naprawdę żaden ciężar, a wielka łaska - ocenia technik USG.

- Pracujemy na oddziale bliskim sercu - uzupełnia Wiesława Knedler. Podkreśla aspekt wspólnotowy tej inicjatywy, który dodaje sił. - Każdego zachęcam do modlitwy, bo wsparcie duchowe jest potrzebne. Lekarze i pielęgniarki mają ograniczone możliwości, a Pan Bóg robi dużo więcej. Na pewno też potrafi wlać prawdziwą otuchę i pocieszenie w cierpieniu. Kiedyś nad umierającym pacjentem odmówiliśmy Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Zdążył się wyspowiadać i przyjąć sakrament namaszczenia chorych - wspomina pielęgniarka. Podkreśla, że świadomość wspólnotowej modlitwy umacnia personel i mobilizuje do empatii wobec pacjentów i kolegów z pracy.