Po raz pierwszy z Wrocławia-Kleciny

Agata Combik Agata Combik

publikacja 23.03.2018 23:25

Wypełniony kościół przy ul. Karmelkowej, drewniane krzyże. Niejeden mężczyzna (i nie tylko) tego wieczoru wybrał EDK zamiast oglądania meczu w telewizji. Co ich ciągnie w drogę?

Po raz pierwszy z Wrocławia-Kleciny Przed rozpoczęciem wędrówki Agata Combik /Foto Gość

W górach czuję się bliżej Stwórcy – mówi Marcin Luraniec. Tym razem góra jest nieduża, za to poprzedzona długą wędrówką w mroku. – Do tej pory brałem udział w EDK jako uczestnik, najpierw w dominikańskiej Ekstremalnej Drodze Krzyżowej a w ubiegłym roku w EDK z kościoła uniwersyteckiego, długości ok. 102 km – wspomina. – Na tej ostatniej łatwo nie było. Pokonanie całej trasy zajęło mi niecałe 23 godziny. Tam poznałem Krzyśka. Obaj lubimy wyzwania, wędrówkę. Postanowiliśmy stworzyć własną trasę stworzyć, połączyć pasję z modlitwą. Rozmowa z Bogiem trwa podczas EDK, ale tak naprawdę bardzo cenny jest już czas przygotowań. Bardzo nas do siebie – a zwłaszcza do Niego – zbliżył. Droga łączy.

Panowie opracowali dwie trasy EDK mające początek w kościele NMP Królowej Polski przy ul. Karmelkowej we Wrocławiu-Klecinie: Niebieską, św. Krzysztofa (40 km), prowadzącą na Ślężę, oraz Pomarańczową, Maryi Panny Królowej Polski (80 km). Ta druga jest dwukrotnie dłuższa ponieważ jej uczestnicy po wejściu na szczyt zamierzają wrócić do Wrocławia-Kleciny także na piechotę, zakreślając pętlę. Swój udział w klecińskiej EDK zadeklarowało ok. 110 osób (dłuższą opcję wybrało kilku uczestników).

– Nasze dwie trasy to najkrótsza i najdłuższa EDK z Wrocławia na Ślężę. Niektóre fragmenty tras pokrywają się z EDK dominikańską, ale w ok. 60-70 proc. biegną inaczej – mówi Marcin. Wysiłek fizyczny to dla niego codzienność. – Bardzo dużo jeżdżę na rowerze, staram się jak najwięcej chodzić po górach. Czuję się tam bliżej Stwórcy. Gdy się zmęczę, to jakoś najłatwiej mi spotkać się z Bogiem. Wtedy to jestem… taki „prawdziwy ja”.

Wędrówkę rozpoczęło wielu debiutantów, ale i zaprawionych EDK-owiczów, niektórzy z krzyżami pamiętającymi kolejne wyprawy; przyjaciele, małżonkowie, siostry zakonne. – Czemu tak wymagająca trasa, ze szczytem Ślęży na końcu długiej wędrówki? Droga Krzyżowa Pana Jezusa też była wymagająca. Chcemy razem z Nim poczuć ten trud – mówią s. Mariola i s. Marianna ze Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu.

EDK rozpoczęła się Mszą św., zakończoną specjalnym błogosławieństwem dla uczestników EDK. Podczas homilii o. Mirosław Ostrowski OP, głoszący w parafii rekolekcje, mówił o uznaniu prawdy o synostwie wobec Boga – trwania w zależności od Ojca; o Jego darmowej miłości i uczynieniu z modlitwy przede wszystkim słuchania. – Bóg ma więcej do powiedzenia nam niż my Jemu – stwierdził. W ciągu długich nocnych godzin „ekstremalni” mają czas, by się o tym przekonać.

– Szliśmy trasą pomarańczową w 4 osoby, wszyscy doszliśmy. Około 4.00 byliśmy na Ślęży, a o 16.40 u celu, we Wrocławiu – mówił Marcin Luraniec w sobotę wieczorem. – Na pewno największy „wycisk” daje Ślęża – podejście było trochę oblodzone, sporo śniegu. Trasa „daje w kość”, jednak nikt nie zgłaszał do nas telefonicznie problemów.

Jest trud i jest radość. Po prostu EDK.