"Ora et Ride" czyli na rowerze w cieniu cysterskiego opactwa

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 23.06.2018 17:24

Na mecie pierwszego Henrykowskiego Maratonu Rowerowego zameldowało się ponad 170 kolarzy, w tym zawodnik i organizator w jednym - rektor MWSD w Henrykowie - ks. Krzysztof Deja.

"Ora et Ride" czyli na rowerze w cieniu cysterskiego opactwa Ksiądz rektor Krzysztof Deja "w akcji", czyli ostatnie metry maratonu rowerowego w Henrykowie Maciej Rajfur /Foto Gość

Rywalizację przygotowano na trzech dystansach: 14, 28 i 50 kilometrów. Organizator sportowego wydarzenia w ramach Dni Klasztoru Księgi Henrykowskiej potwierdza, że specjalnie na tę okazję ułożona trasa sprawdziła się bardzo dobrze.

- Chcieliśmy "wycisnąć" z tej okolicy 110 procent, czyli stworzyć trasę zróżnicowaną i sportowo atrakcyjną. Nie może być ciągle płasko albo długo pod górę i potem długo z górki. Pierwsza część, czyli tzw. dystans MINI, wyszedł nam bardzo szybki z kilkoma segmentami technicznymi. Zaś na dystansie MEGA, czyli 50-kilometrowym, ułożyliśmy interwałową trasę - w górę, w dół, szuter, szerokie trakty. Tak, żeby każdy mógł pokazać się z jak najlepszej strony - tłumaczy ks. Krzysztof Deja, który także sam przejechał henrykowski maraton.

Rektor Annus Propedeuticus MWSD w Henrykowie podkreśla przy tym, że dystans MEGA jest już dla regularnie jeżdżących na rowerze. Sam wsiada na swojego górskiego jednośladowca 4-5 razy w tygodniu. To jego pasja, która skłoniła go właśnie do organizacji kolarskich zmagań w cieniu pocysterskiego kompleksu klasztornego w Henrykowie. W ramach kolarskich zmagań przeprowadzono także VI Mistrzostwa Polski Księży i Kleryków w MTB.

- Przygotowania do tej imprezy bardzo mnie absorbowały. Brakowało czasu na treningi, ale nie mogłem odpuścić tego, co bardzo lubię robić, czyli jazdy na rowerze. Ten wyścig na stałe zagości w kalendarzu corocznych Dni Księgi Henrykowskiej, które wpisane są w patronalne święto naszej archidiecezji związane z uroczystością św. Jana Chrzciciela - zapowiada ks. K. Deja.

Jak dodaje, dał z siebie wszystko a przez ostatnie 5 kilometrów toczył trudną walkę z samym sobą (skurcze). 

- Chcemy, żeby Dniom Księgi Henrykowskiej towarzyszyły nie tylko sportowe emocje, ale także modlitewna refleksja i rozrywka. Dlatego dzisiaj rozpoczęliśmy poranną Mszą Świętą, jutro także będziemy się modlić na Eucharystii. Oprócz tego na scenie czekają nas wydarzenia artystyczno-rozrywkowe. Chodzi o integrację, budowanie wspólnoty. Są wystawy, gastronomia, występ gwiazd, służby mundurowe - wszyscy współpracują, aby to przedsięwzięcie było jak najbardziej interesujące - opisuje rektor MWSD w Henrykowie.

Swojego zadowolenia z organizacji wyścigu nie krył sam zwycięzca w kategorii Open, czyli Mikołaj Jurkowlaniec, który przejechał górskie 50 kilometrów w czasie 1 godz. i 55 minut. Dosłownie sekundę po nim na metę wjechał Marcin Kowalec. Trzecie miejsce zajął Piotr Berdzik z czasem także poniżej 2 godzin. Szczegółowe wyniki TUTAJ.

- Trasa okazała się bardzo atrakcyjna. Region Strzelina i Henrykowa nadaje się znakomicie do uprawiania kolarstwa górskiego. W przeszłości brałem udział w wyścigach w okolicy i uważam, że to jest idealne miejsce na rower. Bawimy się kolarstwem. Cały tydzień pracujemy jak wszyscy, a w weekend jedni chodzą na grilla, inni jeżdżą na wyścigi. To nasze hobby, choć zaciętej rywalizacji w tym na pewno nie brakuje - mówi Mikołaj Jurkowlaniec.

Zwycięzca siada na rower 5-6 razy w tygodniu, a w sezonie, kiedy wyścigi organizowane są co weekend, pedałuje prawie codziennie. Wychodzi ok. 10-13 treningowych godzin w tygodniu.

- Czy MTB jest niebezpieczne? Wszystko jest niebezpieczne, jeśli się nad tym nie panuje. Można zrobić sobie wielką krzywdę, zjeżdżając z krawężnika. Tutaj prędkości nie były bardzo wysokie, ok. 40-50 km/h. Biorąc pod uwagę imprezy w Polsce, ta jest jedną z bezpieczniejszych - ocenia tryumfator pierwszego Henrykowskiego Maratonu Rowerowego.

- Miałem pierwszy wolny weekend od dawna, więc skorzystałem z okazji, by się spróbować. Tym bardziej zorganizowana rywalizacja między księżmi zmotywowała mnie do występu. To mój pierwszy wyścig kolarski na koncie i pierwszy tak długi dystans MTB. Trasa okazała się dla mnie bardzo wymagająca (jak na kogoś, kto nie ćwiczy regularnie), a jednocześnie urzekająca, malownicza. Dała mi w kość, ale mam niesamowitą satysfakcję i frajdę - mówi ks. Maciej Szeszko SDS.

Salwatorianin na co dzień pracuje w Trzebnicy, animują Ruch Młodzieży Salwatoriańskiej.

ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z WYŚCIGU TUTAJ.