Ta pasja dodała mu skrzydeł

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 03.07.2018 10:00

W Polsce w pełni zbrojnych mamy ich około stu. Wrocławianin Damian Bilski jest jednym z nich.

Ta pasja dodała mu skrzydeł Zbroja i skrzydła Damian Bilskiego to prawdziwy unikat Maciej Rajfur /Foto Gość

Damian rekonstrukcją historyczną zajął się około 5 lat temu. W bractwie rycerskim Konfraternia Burgus Carpinei pod Chorągwią Łęczycką stawiał pierwsze kroki, poznając wszelakie aspekty rekonstrukcji XV wieku.

- Trafiłem na wspaniałych ludzi, którzy pozwolili mi określić, czy to pasja dla mnie - mówi dziś wrocławski husarz. W Polsce w pełni zbrojnych jest ich około stu. Mogliby wystawić jedną chorągiew husarską.

Pasja rekonstruktora stała się dla Damiana również odskocznią od codziennej pracy przy komputerze w klimatyzowanym biurze. Kontakt z naturą i ludźmi, którzy w tak interesujący sposób pokazują historię, wciągnął go bez reszty.

- A najcenniejsza jest możliwość pokazywania tego społeczeństwu. Dzieci i młodzież z zachwytem dotykają tej historii. Biorą do ręki szablę, przymierzają elementy zbroi. Całe rodziny uczestniczą w piknikach z zaciekawieniem. To satysfakcja nie do przecenienia - mówi dziś Damian Bilski.

Przed 3 laty postanowił odtwarzać postać towarzysza husarskiego. Chciał pokazać coś niepowtarzalnego na skalę światową. Formację, której zazdrościły nam wszystkie mocarstwa na świecie, a która ani razu nie została pokonana przez ponad 120 lat. Zaczęło się od pierwszego żupana, później dochodziły kolejne elementy uzbrojenia.

- Wiedza przychodziła z czasem, wraz z gromadzeniem całego sprzętu, kiedy należało np. podjąć decyzję, jakie guzy do żupana wybrać albo jaką formę zbroi. Warto zacząć przygodę z rekonstrukcją od strony merytorycznej i dobrze jest znaleźć kogoś, kto cię poprowadzi - radzi Damian.

Elementy sprzętu rekonstrukcyjnego można oczywiście zakupić już gotowe, przez aukcje w internecie, ale nie jest to najtańsza droga wyposażania. Jednak obracając się wewnątrz kręgu rekonstruktorów, oferując własne usługi, w ramach wzajemnego wsparcia można liczyć na pomoc i na obniżenie kosztów. Cóż, nie da się ukryć, że im chudszy portfel, tym lepsza zbroja.

Orientacyjnie kwota całej zbroi waha się od 5 tys. zł (dolna granica) nawet do ceny dobrej klasy nowego samochodu. Wszystko zależy od materiałów i zdobień.

- Ta pasja to skarbonka bez dna (śmiech). Zamiast pojechać na wczasy all inclusive, myślę o tym, by może coś dokupić, by prezentować się jeszcze godniej. Są ludzie, którzy przekuli swoją pasję na sposób zarabiania i życia. Ale wiem, że przestało ich to cieszyć. Nie chciałbym pójść w tę stronę i ciągle siebie pytać: „Czy to mi się opłaci?” - tłumaczy wrocławianin.

Jak podkreśla, nigdy nie będzie momentu, w którym rekonstruktor stwierdzi: mam już wszystko. W przypadku husarza jedna rzecz to uzbrojenie samego siebie, a druga to koń i rząd dla niego. Podstawowe uzbrojenie husarza to szabla, kopia, koncerz, dwa pistolety z zamkiem kołowym i właśnie wierzchowiec z całym rzędem husarskim.

Najbardziej efektownym i rozpoznawalnym elementem zbroi Damiana Bilskiego są ogromne skrzydła husarskie. Konstrukcja o wysokości 170 cm.

- Przed rokiem, gdy postanowiłem, że chcę mieć skrzydła, okazało się, że w Polsce nie ma rzemieślnika, który by mi je wykonał. Skoro rynek nic nie oferował, postanowiłem je zrobić samodzielnie - wspomina husarz.

Wrocławianin stworzył zgodne z historycznym pierwowzorem skrzydła paradne, mocowane do naplecznika zbroi. Jego egzemplarz to wierna kopia eksponatu z Arsenału Miejskiego we Lwowie.

- Ludziom się spodobały. Dziś proces produkcji mam już dopracowany. Całość to ręczna, niezwykle misterna robota. Dotychczas wykonałem około 10 par dla innych - oświadcza Damian.

Duży wpływ na wartość skrzydeł mają wykorzystane pióra. Najbardziej cenione były te z ptaków drapieżnych, a szczególnie orła. Dziś wartość jednego pióra waha się między 50 a 150 złotych. Skrzydła natomiast składają się z 80 piór.

- Bojowa wersja była znacznie krótsza od moich i nie miała żadnej krzywizny. Często występowało również pojedyncze skrzydło. Współczesne obrazy husarii zakłamują historię, ponieważ skrzydeł nie robiono w kształcie litery S i w boju mocowano je do łęku siodła, nie do zbroi. Na przykład ekranizacja „Ogniem i mieczem” błędnie pokazała ten element rycerza i w kulturze się go, niestety, tak powiela - informuje Bilski.

A jak ludzie reagują na husarza? - Chętnie robią sobie zdjęcie. Rozpoznają, z kim mają do czynienia. Ale w kwestii większej wiedzy nie jest najlepiej, dlatego jako rekonstruktorzy walczymy też z wieloma mitami o husarii, które krążą w społeczeństwie. Próbujemy je prostować i popularyzować tę piękną dla Polski historię - podsumowuje Damian.