Pierwsze autostopy za płoty

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 19.09.2018 22:00

Pierwszy dzień St. Race Italia za nami. Młodzi jadą autostopem do świętych miejsc we Włoszech. Jakie przygody ich spotkały?

Pierwsze autostopy za płoty Na trasie do Włoch, ale na razie kierunek: Innsbruck! Archiwum Soultrace

Korespondencja z trasy autostopowej specjalnie dla "Gościa Niedzielnego"! O projekcie więcej przeczytaj TUTAJ.

Ekipa św. Franciszka. Kierunek: Asyż

Pisze Julia Bednarek:

Przed granicą z Niemcami na stacji benzynowej spotkaliśmy małżeństwo, Genię i Piotra (trochę starsi niż nasi rodzice). Okazało się, że też jadą odwiedzić różnych włoskich (i nie tylko) świętych. Dzisiaj zatrzymują się u znajomych blisko Monachium i tam nas zostawią. Na trasie trochę rozmawialiśmy o naszej inicjatywie. Trafiliśmy na małżeństwo działające w kręgach katolickich. Zaprosili nas na festiwal piosenki katolickiej.  

Oświadczyliśmy, że mamy zamiar pomodlić się koronką o godz. 15, bo to stały punkt dla każdej grupy, gdziekolwiek i z kimkolwiek jest.  A oni zaproponowali różaniec, każda dziesiątka w intencji, którą zaproponuje jeden z nas. Nie wiem, czy nazwałabym to ewangelizacją. Raczej wymianą doświadczeń, obecności Jezusa w życiu. Rozmawialiśmy dużo o tym, żeby działać czynem, a dopiero potem słowem.

Nocujemy obok Rosenheim w takim zajeździe obok stacji, jest cieplutko, są kontakty i... plac zabaw. Cudownie!

Ekipa św. Felipa Neri. Kierunek: Rzym.

Pisze Ania Olma:

Nam się już udało dziesiątkę odmówić z jedną panią i dała swój numer, żebyśmy każdego dnia o 20 również jej podsyłali wiadomości.

Ekipa św. Rity. Kierunek: Cascia.

Pisze Wojciech Nowak:

Śpimy w naczepie u Kuby. To bardzo pomocny i troskliwy kierowca. Zrobił nam w ciągu dnia obiad i budyń. A na śniadanie zadeklarował herbatkę. Jesteśmy nad Norymbergą. Musimy wcześnie rano wstać razem z nim, bo wyrusza w drogę o świcie. 

Dzisiaj przejechaliśmy 555 km. To nasz pierwszy wyjazd. Oboje z Martyną jesteśmy podekscytowani. Bardzo miło jest widzieć, że są ludzie, którzy mają dobre serce. Oni nie tylko podwiozą, ale także porozmawiają, podzielą się sobą. I tym, co mają. Z Kubą jedzie nam się świetnie. Podzieliliśmy się z nim świadectwem  wiary, wspólnie się pomodliliśmy i zjedliśmy posiłek, który nam sam przygotował w ciężarówce. Najdłużej stopa łapaliśmy w Zgorzelcu. Ale jak się pomodliliśmy, to nas wziął Polak, który mieszka w Niemczech. Odtańczyliśmy taniec szczęścia.