Ludzie w akcji

Agata Combik

|

Gość Wrocławski 42/2018

publikacja 18.10.2018 00:00

– Panie Boże, czy Tobie się to podoba? Jak byś to zrobił? – pyta często Roman Faryś. – Bo przecież nie chodzi tylko o to, by zorganizować koniecznie kolejne wydarzenie, ale żeby podarować siebie innym.

Pan Roman przy sztandarze oddziału poświęconym 15 lat temu, w 2003 roku. Pan Roman przy sztandarze oddziału poświęconym 15 lat temu, w 2003 roku.
Agata Combik /Foto Gość

Prezes parafialnego oddziału Akcji Katolickiej im. ks. inf. Franciszka Sudoła w Oleśnicy pamięta dobrze jego początki. Świętujący 20-lecie oddział ma swoją „prehistorię”, która poprzedza formalne powstanie: poniekąd rósł wraz z murami kościoła NMP Matki Miłosierdzia i rozwijającym się życiem nowej wspólnoty. – Nosi imię ks. inf. F. Sudoła, śp. proboszcza parafii pw. św. Jana Ewangelisty i Apostoła w Oleśnicy, który rozpoczął starania o budowę nowej świątyni w naszym mieście – wyjaśnia.

Mają zielone światło

Pan Roman i inni pierwsi członkowie AK całym sercem zaangażowani byli w budowę. – Ależ się tu wtedy działo! – mówi. W pracę włączyli się mieszkańcy całej Oleśnicy (nawet panie stały przy betoniarkach). – Parafia została ustanowiona w 1990 r. Akcję Katolicką reaktywował św. Jan Paweł II w 1993 r., gdy u Matki Bożej Miłosierdzia tętniło już parafialne życie – wspomina. – Ks. Jan Suchecki, ówczesny proboszcz, zaprosił kiedyś 11 osób z grona aktywnych parafian na spotkanie. Zapytał, czy nie chcielibyśmy zaangażować się w AK. To było 19 kwietnia 1998 r. Pierwsze wybory odbyły się 22 listopada 1998 r. – uformował się zarząd, zaakceptowany przez kard. H. Gulbinowicza, ale już wcześniej – jeszcze jako nieformalny oddział AK – zorganizowaliśmy pierwsze półkolonie, Bezpieczne Wakacje.

Tak to się zaczęło. Od początku spotkania odbywają się w pierwsze wtorki miesiąca, w bibliotece parafialnej. Pan Roman – niegdyś kapral w wojsku – jak sam mówi, lubi porządek. – Zaczynamy od modlitwy, podania intencji. Potem czytam plan spotkania – wyjaśnia. – Zawsze jest czas na podziękowanie wszystkim, którzy się w coś zaangażowali. Pamiętamy o imieninach, zamawiamy za solenizanta Mszę św., odwiedzamy chorych, starszych. Pan Roman podkreśla kluczowe znaczenie jednej rzeczy: zielonego światła od proboszcza. Cieszy się, że zawsze w parafii AK cieszyła się zaufaniem i miała swobodę działania. I zaufania nigdy nie zawiodła – dbając o uzgadnianie z duszpasterzem wszystkich poczynań i o przejrzystość. – Od samego początku stawialiśmy na rodzinę – mówi. – Ale zanim cokolwiek zaczniemy robić, staramy się to przemodlić. Najpierw formacja (w tym liczne pielgrzymki, dni skupienia), potem działanie. W ogóle w „akcjach Akcji” trzeba zaufać Bożej opatrzności. Organizujemy festyn, a nie wiadomo, jak będzie z pogodą, czy wszystko się uda, czy zgromadzimy mniej, czy więcej środków… To nie jest najważniejsze. Modlimy się i działamy.

Obiektyw i wyobraźnia miłosierdzia

Roman Faryś od niemal 50 lat uwiecznia z aparatem fotograficznym w dłoni wydarzenia z życia Kościoła – nie tylko oleśnickiego. Jego fotografie na różne sposoby służą parafianom i nie tylko – na przykład podczas wystaw fotograficznych czy poprzez kalendarz, który od 2005 r. co roku przygotowuje z wielką starannością POAK. – Koszty wydruku pokrywamy dzięki dobrodziejom, którzy od lat nas wspierają, natomiast dochód uzyskany z rozprowadzania kalendarzy możemy wykorzystać na różne przedsięwzięcia – tłumaczy pan Roman. Oddział organizuje od lat ferie zimowe dla dzieci (zwraca się zawsze o dotację do urzędu miasta, natomiast jeśli chodzi o opiekunów – zaangażowani są wyłącznie wolontariusze), festyn parafialny – czas wielkiej integracji miasta i całej gminy, wypełniony występami lokalnych zespołów i zabawą.

Przez lata parafialna AK własnymi siłami organizowała wieczerzę wigilijną, a także wakacyjny odpoczynek dla dzieci. Obecnie wspiera organizacyjnie i finansowo letnie dzieło i współtworzy z innymi wigilijne spotkanie. – Zrodziła się ostatnio idea jednej wspólnej wigilii dla całego miasta na oleśnickim rynku – tłumaczy R. Faryś. – To bardzo dobry pomysł. Zaproszeni są nie tylko ludzie ubodzy, bezdomni, ale także samotni, którzy chcą w świątecznym czasie pobyć z innymi. Form zaangażowania członków AK jest mnóstwo. Jak pracować ofiarnie, ale nie przesadzić z pracą – by nie działo się to kosztem rodziny? Oto pytanie, z którym pan Roman wielokrotnie się zmagał. Oleśnicki oddział AK u NMP Matki Miłosierdzia „w taki sposób funkcjonuje, że ma czas dla Boga i dla ludzi” – napisał w jubileuszowym wydawnictwie ks. Zdzisław Paduch, proboszcz, asystent kościelny oddziału. – Kiedy stanę przed Bogiem – zastanawia się głośno R. Faryś – nie zapyta mnie o to, ile rozprowadziliśmy kalendarzy, ale o to, jak ja się w to zaangażowałem. Czy dałem siebie?

Dostępne jest 10% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.