Potrafimy świętować, a może nie do końca?

red.

publikacja 12.11.2018 16:44

Z jednej strony zdecydowana większość obchodów 100-lecia niepodległości na Dolnym Śląsku przebiegła spokojnie. W jednym przypadku nie zabrakło jednak przykrych incydentów, które przysłaniają pozostałą radość.

Potrafimy świętować, a może nie do końca? Zdecydowanie największym zgromadzeniem była Radosna Parada Niepodległości, w której wzięło udział prawie 20 tysięcy wrocławian Maciej Rajfur /Foto Gość

W niedzielę dolnośląscy policjanci czuwali nad bezpieczeństwem uczestników łącznie 56 zgromadzeń oraz imprez i uroczystości zorganizowanych na terenie województwa. Łącznie wzięło w nich udział ok 33 tys. osób. Zdaniem policjantów, wszystkie zgromadzenia przebiegły spokojnie. Nie doszło do zbiorowego naruszenia ładu i porządku publicznego.

Odnotowano jednak jeden incydent we Wrocławiu. Dotyczy on Marszu Polski Niepodległej organizowanego wieczorem. 6 osób zostało zatrzymanych, a blisko 250 wylegitymowanych.

Jak przyznają służby, to wydarzenie budziło największe emocje i zgromadziło ok. 9 tysięcy uczestników. Ostatecznie dzięki policjantom zabezpieczającym marsz nie doszło do zbiorowego naruszenia ładu i porządku publicznego, czyli bezpośredniej konfrontacji uczestników wrogich sobie zgromadzeń. Ryzyko było duże, ponieważ na trasie narodowców stanęła kontrmanifestacja Obywateli RP.

Policja twierdzi, że przez cały marsz funkcjonariusze byli w bezpośrednim kontakcie z obserwatorami z ramienia urzędu miasta.

- Przed rozpoczęciem marszu organizator został poinformowany o jego prawach i obowiązkach. Podczas przemarszu odnotowano jeden incydent. Z kilkutysięcznego tłumu zostały rzucone race i inne przedmioty. Jeden z nich zranił dwie osoby i policjanta. Na szczęście obrażenia nie były groźne - stwierdza asp. szt. Paweł Petrykowski.

Rzecznik Prasowy Dolnośląskiej Policji tłumaczy, że do incydentu doszło w miejscu, które już wcześniej prezydentowi Wrocławia wskazywali policjanci. Funkcjonariusze w piśmie przesłanym do prezydenta zwracali uwagę na to, że prezydent wyraził zgodę na organizację kolejnego zgromadzenia bezpośrednio przy trasie przemarszu.

- Ta sytuacja niesie za sobą zagrożenie dla bezpieczeństwa. Pismo skierowane do prezydenta pozostało bez odpowiedzi, dlatego policjanci z własnej inicjatywy przeprowadzili w newralgicznym miejscu dodatkowe zabezpieczenie techniczne i osobowe. Dzięki temu, nie doszło do bezpośredniej konfrontacji pomiędzy uczestnikami obu zgromadzeń - informuje P. Petrykowski.

Na wrocławskim rynku obserwator z ramienia urzędu miasta podjął decyzję o rozwiązaniu zgromadzenia. Wbrew przekazywanym przez prezydenta informacjom obserwatorowi podczas przekazywania informacji towarzyszyli policjanci.

- Bezpieczeństwo obserwatora nie było zagrożone w żadnym momencie. Po rozwiązaniu przez urząd miasta zgromadzenia część jego uczestników opuściła miejsce zgromadzenia, a wobec pozostałych policjanci podjęli czynności w kierunku ustalenia ich danych personalnych. Łącznie funkcjonariusze wylegitymowali blisko 250 osób. Wobec tych, którzy nie zastosowali się do polecenia rozejścia, będą kierowane do sądu materiały w związku z wykroczeniem. Dotyczy to również organizatorów zgromadzenia - mówi rzecznik prasowy policji.

Dodaje, że podczas marszu policjanci ujawnili też dwa banery z zakazanymi treściami. W tej sprawie zatrzymano sześciu podejrzewanych.

Obecnie policjanci analizują dalej materiał zarejestrowany podczas przebiegu zgromadzenia w celu identyfikacji osób, które m.in. odpalały race. Funkcjonariusze wyjaśniają też sprawę dotyczącą zranienia dwóch osób i funkcjonariusza.

Już na chwilę obecną wytypowano osobę podejrzewaną o rzucenie niebezpiecznymi przedmiotami w kierunku zranionych osób. Komendant Wojewódzki Policji we Wrocławiu wyznaczył nagrodę 5 tys. złotych za przekazanie informacji o sprawcach uszkodzenia ciała.