Pielgrzymkowe "Despacito" podczas karnawału w Panamie

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 18.01.2019 12:44

Wycieczka "na pace", przejażdżka na byku, karnawałowy pochód, a przede wszystkim wspólna radosna modlitwa. Wrocławscy pielgrzymi relacjonują z Panamy Dni w Diecezjach.

Pielgrzymkowe "Despacito" podczas karnawału w Panamie Wrocławski kleryk na panamskim karnawale Archiwum prywatne

Opowiada kleryk Mateusz Smaza:

Mieszkam z kl. Wojciechem Bujakiem w Los Pozos u dosyć licznej rodziny. Jej członkowie nie mówią w ogóle po angielsku, a my zupełnie po hiszpańsku. Próbujemy się porozumieć przez translator. Dzieci łapią pojedyncze angielskie słowa. To wynika z historii. Tutaj przez lata panowała wrogość do Stanów Zjednoczonych i oni w ramach protestu nie chcieli się uczyć języka angielskiego. Teraz to się zmienia.

Do końca nie wiedzieli też, gdzie leży Polska. Jedna dziewczynka stwierdziła, że pewnie w Europie i od razu zapytała, czy mamy daleko do oceanu. Gdy pokazaliśmy im położenie na mapie, byli zaskoczeni, że to tak daleko. Zdziwili się także dużą liczebnością naszego narodu. Panamczyków jest zaledwie 4 miliony.

Pierwszego dnia weszliśmy na pobliskie wzgórze, na którego szczycie znajduje się biały krzyż. To ważne miejsce dla miejscowości Los Pozos. Specjalnie dla nas odnowili ten krzyż i zrobili bezpieczną ścieżkę prowadzącą na szczyt.

ZOBACZ ZDJĘCIA TUTAJ.

Oprócz tego postawili tam różne tabliczki z napisami ewangelizacyjnymi: „Bóg jest miłością”, „Bóg jest nadzieją”, „Bóg sam wystarczy”. Z góry oglądaliśmy piękny widok na całą okolicę. Przyjrzeliśmy się się egzotycznej roślinności.

Ciekawostki? Pierwsza, jaka nasuwa mi się na myśl: wszędzie chodzi za nami policja. Powiedzieli, że to dla nich ważne, żebyśmy czuli się bezpiecznie. Są z nami praktycznie w każdym momencie - na modlitwie, na posiłku w szkole. Otwarci, uśmiechnięci, robią sobie z nami zdjęcia. Można powiedzieć, że to taki nasz prywatny patrol.

Śmialiśmy się, że w okolicy zapewne panuje tak niewielka przestępczość, że policja może tyle czasu zainwestować w ochronę Światowych Dni Młodzieży.

Od razu widać, że cała Panama żyje ŚDM. Tu zauważam różnicę w tym, jak to przeżywaliśmy w Polsce. U nas w kraju często odbywają się duże wydarzenia religijne. We Wrocławiu, patrząc na zaangażowanie w parafiach, ludzie podeszli do tego spokojnie, lecz bez wielkiego entuzjazmu. Oczywiście panował optymizm, jednak Wrocław czy Kraków to miasta międzynarodowe.

Panama nie jest krajem bardzo popularnym. Mało co o nim wiadomo. Trochę słyszymy o Kanale Panamskim. Niektórzy kojarzą biżuterię z Panamy. Ale generalnie to takie państwo na końcu świata. Dlatego myślę, że ŚDM dla tych ludzi to ogromne przeżycie. Wiedzą, że cały świat się do nich zjedzie i zobaczy, jak żyją. Z tego są niezwykle dumni. W telewizji większość programów mówi o Światowych Dniach Młodzieży. Wszędzie widzimy flagi i logotypy ŚDM. Na ulicy ludzie nas pozdrawiają, machają do nas. 

Panamczycy zabrali nas na wycieczkę nad rzekę. Najciekawszy był sam przejazd, ogromną kolumną na światłach awaryjnych. Kierowcy trąbili. Siedzieliśmy w pick-upach „na pace” czyli w otwartych bagażnikach.

Nad rzeką okazało się, że to dla nich ważne miejsce. Przebiega tędy granica między regionami, które ze sobą rywalizują. I nawet Panamczycy z naszego regionu nie chcieli się ustawić do zdjęcia, na którym znajdował się region po drugiej stronie rzeki. Po stronie Los Pozos już nie było z tym problemu.

Zorganizowano dla nas dzień kultury panamskiej i wtedy mieszkańcy pokazywali nam swoje zwyczaje. Jeden z nich wyglądał jak nasz lany poniedziałek. Wszyscy biegali, oblewali się wodą i tańczyli. Poprzebierali niektórych z nas w stroje panamskie. Mieszkańcy także wystroili się w ludowe ubrania. Można było się przejechać na byku albo na koniu. Tak naprawdę to byk robił furorę, bo na koniu, umówmy się, każdy ma okazję pojeździć w Polsce.

Obecnie w Panamie trwa karnawał. Każdy region wybiera króla i królową karnawału. To ważny dla nich tytuł. W związku ze Światowymi Dniami Młodzieży ustalono, że na króla lub królową można również wybrać młodą osobę z przyjezdnych pielgrzymów. Królową została nasza koleżanka - Polka, a królem Francuz.

Szliśmy w pochodzie karnawałowym przez całą miejscowość. Wcześniej dziesięć kobiet z Panamy stroiło królową karnawału, która wraz z królem jechała na powozie podczas pochodu.

Parada dotarła do dużej sceny i tam odbył się festyn. Grały zespoły muzyczne, a grupy pokazywały różne zabawy. Polacy też mieli okazję się przedstawić. Zatańczyliśmy poloneza, zaśpiewaliśmy kolędę, pielgrzymkową wersję Despacito i Barkę. W śpiew Barki włączyli się Hiszpanie, wykonując ją w swoim języku.

Co do kościoła pw. Piotra w Los Pozos - pootwierany z każdej strony. Wiatraki i ogromne wentylatory chodzą na maksymalnych obrotach ze względu na wysoką temperaturę powietrza. Bez mikrofonu nic nie słychać.

 Bp Andrzej Siemieniewski odprawia Mszę świętą w języku hiszpańskim - to dla nich ważne, że polski biskup modli się z nimi w ich języku. Doceniają ten gest. My nawet byliśmy zaskoczeni!