O Polonii wrocławskiej - kim byli Polacy mieszkający we Wrocławiu przed wojną?

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 05.03.2019 15:54

W auli Papieskiego Wydziału Teologicznego eksperci przybliżali młodzieży historię przedwojennej Polonii wrocławskiej.

O Polonii wrocławskiej - kim byli Polacy mieszkający we Wrocławiu przed wojną? Konferencja o przedwojennej Polonii wrocławskiej w auli Papieskiego Wydziału Teologicznego Maciej Rajfur /Foto Gość

Z okazji rocznicy I Kongresu Związku Polaków w Niemczech (6 marca 1938 r.), we Wrocławiu przypomina się nadal mało znaną historię Polaków mieszkających w mieście przed II wojną światową.

O życiu Polonii wrocławskiej od XIX w., jej wojennych losach w Breslau i trudnym powojennym czasie opowiadali w auli PWT na Ostrowie Tumskim red. Beata Maciejewska oraz prof. Krzysztof Ruchniewicz.

- Warto powiedzieć o niezwykłej postaci, Władysławie Nehringu. Był to jedyny polski rektor niemieckiego uniwersytetu w latach 1893-94. Przybył z Wielkopolski do Wrocławia w 1850 roku. W swoich dziennikach napisał, że są tylko dwa przedmioty, które kochał: historia i język polski. Został najwybitniejszym slawistą Uniwersytetu Wrocławskiego Zmarł w Breslau i został pochowany na cmentarzu Osobowickim. Co ciekawe, jego potomkowie z Wielkopolski przyjechali potem do Wrocławia po 1945 roku - opowiadała B. Maciejewska.

Prof. Ruchniewicz mówił, że Wrocław był centrum wydawniczym dla Polski pod zaborami. Polscy autorzy przybywali tu, by negocjować ceny z niemieckimi wydawcami. Wówczas, w XIX-wiecznym Wrocławiu, mieszkała mała grupa Polaków w stosunku do całej liczny ludności. W obrazie miasta odgrywała jednak pewną rolę i trudno było jej nie zauważyć.

- Duży wpływ na przemieszczanie się Polaków miał rozwój komunikacji. Czytamy z tamtego czasu relacje z podróży dyliżansem przez Śląsk, a za chwilę pojawiła się przecież kolej. Dla Polaków z pozostałych części zaborów Wrocław stał się momentalnie bliższy, osiągalny - referował prof. Ruchniewicz.

Powstanie państwa polskiego w 1918 roku całkowicie zmieniło relacje polsko-niemieckie. Niemcy musiały na nowo zdefiniować swoją politykę w stosunku do Polaków Jednym z problemów była walka o powojenne granice. W 1920 roku powołano we Wrocławiu konsulat polski. Nasz kraj miał tu swojego przedstawiciela. Mimo to spora część Polonii wrocławskiej po 1918 roku wyjechała, by osiąść w Polsce, która wróciła na mapy świata po 123 latach zaborów.

- Szacuje się, że na przełomie XIX i XX wieku we Wrocławiu mieszkało 20 tysięcy Polaków. Po 1922 roku pozostało ich około 3-4 tysiące - informował prof. Ruchniewicz.

Historia Wrocławia i osiadłych w nim polskich obywateli jest bardzo pouczająca. Pokazuje, że świat nie jest czarno-biały. Wybory, których dokonywali członkowie Polonii, a które są po latach różnie ocenianie, były wymuszane sytuacją bieżącą.

Beata Maciejewska podała bardzo trafiony przykład Pawła Pampucha. Przybył on do Breslau z rejonu poznańskiego. Walczył w niemieckiej armii podczas I wojny światowej. Wrócił z frontu z odznaczeniem, bo był dzielnym żołnierzem. Zdjął niemiecki mundur i... niemalże od razu poszedł do powstania śląskiego walczyć po polskiej stronie. Potem pan Pampuch otworzył w Breslau masarnię i sklep z wędlinami. Przynosił kiełbaski na spotkania Polonii wrocławskiej. Miał rodzinę i dzieci. Żył spokojnie.

Aż przyszedł 1939 rok, kiedy pan Pampuch ponownie ubrał mundur niemiecki i stanął przeciwko Polsce w kampanii wrześniowej. Miał obowiązek walki w armii niemieckiej, bo był obywatelem Niemiec. Gdy wrócił z wojny do Wrocławia, zaangażował się w działalność grupy konspiracyjnej "Olimp", założonej przez Polaków na robotach. Zbierali oni informacje wywiadowcze, organizowali akcje sabotażowe, pomagali polskim robotnikom.

W 1942 roku Gestapo aresztowano 90 członków "Olimpu", a wśród nich pana Pampucha. Polacy byli głodzeni i torturowali w więzieniu. Ostatecznie wysłano ich do obozów koncentracyjnych z wyrokiem śmierci. Pampuch zmarł w Twierdzy Kłodzko, która wówczas służyła za filię obozu Gross-Rosen. Stracił życie, bo... był polskim konspiratorem.

Jakie były najważniejsze polskie adresy w niemieckim przedwojennym Wrocławiu? Czytaj na następnej stronie!

Jakie były najważniejsze polskie adresy w niemieckim przedwojennym Wrocławiu? Na pewno kościół pw. św. Marcina i Dom Polski przy ul. ks. Henryka Brodatego.

- Kościół ściągał wszystkich Polaków, tych mieszkających na stałe i sezonowych robotników. Nie chodziło tylko o praktyki religijne, ale również o spotkanie się z innymi Polakami i wymienienie się informacjami, doświadczeniami. Św. Marcin stał się miejscem spotkań towarzyskich. Tam się zawiązywały kontakty biznesowe, a także takie, które kończyły się małżeństwami - opowiadała B. Maciejewska.

Podkreśliła, że księża pracujący przy kościele św. Marcina wykonywali ogromną pracę. Mieli bowiem pod opieką nie tylko kilkuset Polaków, ale również kilkanaście tysięcy robotników sezonowych (emigrantów ekonomicznych), którzy przyjeżdżali pracować w rolnictwie.

- Jeżeli matki w małżeństwach mieszanych były Polkami, pilnowały, by dzieci uczyły się polskiego. A ojcowie, którzy nie znali ani słowa po polsku, wspierali te dzieci w nauce. Uważali, że znajomość drugiego języka to samo dobro - stwierdziła B. Maciejewska

Wśród miejsc związanych z Polakami w przedwojennym Wrocławiu prelegenci wymienili także polską bursę akademicką przy ul. Kościuszki.

Wraz z wybuchem II wojny światowej następuje dramatyczny moment. 17 września 1939 roku odprawione zostało ostatnie nabożeństwo w kościele św. Marcina.

- I to był moment, kiedy Polonia wrocławska przestała istnieć. Rozpierzchli się, próbowali wyjść cało z wojny. Chcieli przeżyć. W 1945 roku Wrocław stał się przecież prawdziwym piekłem z powodu oblężenia. Dzisiaj wiemy, że w historii Polonii najważniejsze okazały się osobiste relacje - podsumowała dziennikarka