Jacek Świat: Czas w przypadku katastrofy smoleńskiej nie do końca leczy rany

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 10.04.2019 15:43

Wrocławski poseł opisuje czas po stracie żony Aleksandry Natalli-Świat w katastrofie smoleńskiej. Dlaczego, jego zdaniem, nie sprawdza się to słynne powiedzenie?

Jacek Świat: Czas w przypadku katastrofy smoleńskiej nie do końca leczy rany Poseł Jacek Świat stracił w katastrofie smoleńskiej żonę. Maciej Rajfur /Foto Gość

Po raz kolejny wspominamy tych, którzy zginęli w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku. Jak podkreśla poseł Świat, który w tej tragedii tracił stracił żonę Aleksandrę, zawsze dużo mówimy o historycznych aspektach czy politycznych konsekwencjach tamtego dramatu. Debata publiczna dotyka również przyszłości, zastanawiamy się, co się dalej wydarzy w państwie, które dotknęło takie nieszczęście. Np. czy uda nam się wyjaśnić przyczyny i wszelkie tajemnice tej katastrofy? Czy uda nam się poskładać to, co wówczas tak mocno ideowo oraz emocjonalnie w naszym narodzie popękało?

- Sądzę, że rzadko obejmujemy refleksją indywidualny wymiar tamtej tragedii. W ostatnich dwóch dniach wielokrotnie usłyszałem pytanie: "Czy czas leczy rany?". Właściwie nie ma na to dobrej odpowiedzi. Zawsze jest tak, że gdy ktoś bliski obchodzi, zostawia po sobie puste miejsce. I tego miejsca nigdy nie da się idealnie zapełnić - mówi J. Świat.

Jego zdaniem, ta tragedia zostawiła ranę szczególną. Po pierwsze - okazało się, że prawdą jest, iż nie ma ludzi niezastąpionych. - Są ludzie, których zastąpić się nie da i widzimy to z perspektywy ostatnich 9 lat. Może Polska byłaby inna, może lepsza, gdyby oni byli wśród nas. A istnieje jeszcze inny wymiar tej sprawy. W normalnych warunkach czas leczy rany. To normalne, bo jesteśmy zaabsorbowani życiem, nowymi sprawami, wyzwaniami. Niecodziennie mamy okazję i potrzebę wspominać zmarłych. Ale ta nasza żałoba przeżywana jest w warunkach szczególnie trudnych - zaznacza J. Świat.

Zwraca uwagę, ile czasem wysiłku potrzeba, by uczcić godnie tych, którzy odeszli. By postawić pomnik, by ufundować tablicę czy nazwać ulicę. - Ileż to razy jako rodziny ofiar byliśmy poddani presji oraz hejtowi. Byliśmy wykorzystywani jako elementy bardzo brutalnej walki politycznej. I to szczególnie utrudnia nam powrót do normalności, która zazwyczaj w końcu się pojawia po stracie bliskiego - opisuje poseł Prawa i Sprawiedliwości.

Jego zdaniem, większość rodzin, w tym on sam, szczególnie boleśnie przeżyło te lata. - Ci wszyscy, którzy rozpętali tak wiele niedobrych emocji wokół tej tragedii, powinni pamiętać, jak wielką krzywdę wyrządzili bliskim i krewnym ofiar, tym kilkuset osobom. Zobaczymy, może kiedyś ta refleksja przyjdzie - puentuje wrocławianin.