Wrocław nie jest kotem w worku

Karol Białkowski

|

Gość Wrocławski 17/2019

publikacja 25.04.2019 00:00

Brat Marek, pierwszy Polak we wspólnocie z Taizé, wspomina m.in. przygotowania do pierwszego Europejskiego Spotkania Młodych we Wrocławiu.

Brat Marek z Taizé. Brat Marek z Taizé.
Karol Białkowski /Foto Gość

Karol Białkowski: – Jak Brat przyjął decyzję wspólnoty, że po raz piąty spotkamy się na Europejskim Spotkaniu Młodych w Polsce i po raz trzeci we Wrocławiu?

Brat Marek: – Mam pewną trudność, bo jestem z Poznania. (śmiech) A poważnie, to cieszymy się wszyscy, również Poznaniacy i Łodzianie. Tych ostatnich wymieniam, bo abp Grzegorz Ryś także zapraszał braci, by ESM zorganizować w jego archidiecezji. Wrocławskie spotkanie odbędzie się już 42 raz. Cieszymy się, że wciąż są młodzi, którzy chcą się włączyć w tę pielgrzymkę. Być może przyjdzie również czas na Łódź.

Uczestniczył Brat w przygotowaniach do wszystkich dotychczasowych Europejskich Spotkań Młodzieży. Co się zmienia?

Brałem udział we wszystkich ESM, choć w tych pierwszych jeszcze nie jako organizator. Byłem młodym bratem, a tych się na początku trochę oszczędza. Ale już od trzeciego spotkania, które odbyło się w 1980 r. w Rzymie, miałem swoje zadania – przyjmowałem Polaków, opiekowałem się nimi. Przyjechała wtedy całkiem spora grupa z naszego kraju, ok. 600 osób, co na tamte czasy było czymś zupełnie wyjątkowym. Polacy, a zwłaszcza młodzi, nie mieli szans na wyjazdy, może poza grupami sportowymi lub oficjalnymi reprezentacjami PRL u naszych sąsiadów. Ci, którzy dotarli do Rzymu, mogli spotkać się nie tylko z młodzieżą z całej Europy, ale również z papieżem Janem Pawłem II. To było niezapomniane spotkanie. Drugim wyjątkowym dla mnie było pierwsze spotkanie wrocławskie w 1989 r.

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.