Oprócz tego, że sprawują sakramenty i prowadzą ludzi do Boga, jeszcze… startują w maratonach, ścigają się rowerem po lasach i sędziują mecze piłkarskie.
Ks. Rafał Kowalski.
Maciej Rajfur
Stereotypów i dowcipów na temat księży nie brakuje. Wiele z nich dotyczy ciała, kondycji i osiadłego trybu życia, a co za tym idzie – dodatkowych kilogramów. W naszej archidiecezji są tacy kapłani, którzy skutecznie się z tym obrazem rozprawiają. Poznajcie sportowych zapaleńców w sutannach: Krzysztofa, Rafała i Piotra.
To nie ojciec Mateusz
Zanim poznałem ks. Krzysztofa Deję, dużo o nim słyszałem w kontekście jego sportowej pasji. Przyznam, że pomyślałem przez chwilę o niedzielnym kolarzu w stylu serialowego ojca Mateusza z Sandomierza. Jak bardzo się pomyliłem, zrozumiałem, gdy zobaczyłem go „w akcji” podczas I Henrykowskiego Maratonu Rowerowego „Ora et Ride”, który, de facto, on sam organizował. Swoją przygodę z kolarstwem rozpoczął na poważnie ponad 6 lat temu. Wówczas grupa ministrantów z parafii pw. św. Michała Archanioła we Wrocławiu zaprosiła go do podróży rowerowej z Dolnego Śląska do Świnoujścia. Kolarze przemierzyli długą trasę w 5 dni, a ks. Krzysztof złapał bakcyla rowerowego, który szybko zaczął się rozwijać. I tak na rowerze dotarł już m.in. do Rzymu, Santiago de Compostela czy Belgradu.
Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.