Co piąty uczeń na Dolnym Śląsku nie zdał matury

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 04.07.2019 19:38

Nasze województwo prezentuje się gorzej od średniej krajowej. Do egzaminów przystąpiło 15 632 osób.

Co piąty uczeń na Dolnym Śląsku nie zdał matury Pełne wyniki tegorocznego egzaminu maturalnego, uwzględniające również wyniki zdających w czerwcu i w sierpniu br., będą udostępnione 11 września 2019 r. Marek Piekara

Do egzaminów z wszystkich przedmiotów obowiązkowych w części ustnej i części pisemnej przystąpiło w całej Polsce 247 230 tegorocznych absolwentów szkół ponadgimnazjalnych (liceów ogólnokształcących i techników). Maturę zdało niewiele ponad 80 procent, czyli niecałe 200 tysięcy uczniów.

Prawie 7 procent, czyli ponad 16 tysięcy młodych ludzi nie zdało z więcej niż jednego przedmiotu. 

Jak wygląda sprawa na Dolnym Śląsku? Niestety w stosunku do średniej krajowej - gorzej. Do egzaminów przystąpiło 15 632 osób. Zdało go 79 procent, czyli 12 332 uczniów (zdawalność w liceach - 86 proc. a w technikach - 66 proc.). 14 procent ma prawo przystąpienia do egzaminu poprawkowego w sierpniu tego roku. To jest 2210 młodych ludzi. Ponad tysiąc osób nie zdało egzaminu maturalnego z więcej niż jednego przedmiotu.

Średnia wśród Dolnoślązaków z języka polskiego podstawowego wyniosła 52 procent, z podstawowej matematyki 56 procent, z języka angielskiego na poziomie podstawowym 74 procent, a z języka niemieckiego 57 procent. 

- Wiadomo, że najłatwiej powiedzieć, że co piąty maturzysta nie zdał i że pogłębia się problem spadającego poziomu polskich uczniów. Ale to bardziej skomplikowane. Z jednej strony trzeba patrzeć realnie - współczesna młodzież z pewnością jest słabsza intelektualnie niż kiedyś. Oczywiście, że są jednostki z dużym potencjałem, ale sporo niestety określa siebie mianem przeciętniaków, którzy po prostu bezkonfliktowo i wygodnie chcą przejść przez edukację - diagnozuje ks. dr Krzysztof Deja, dyrektor Katolickiego Liceum w Henrykowie.

Od razu przestrzega przed generalizowaniem i wrzucaniem wszystkich do jednego worka. Jego zdaniem dzisiejszej młodzieży brakuje zdecydowania w wyborach, w określaniu celów i determinacji do ich realizacji.

- Mamy w szkole takich uczniów, którzy zdali maturę śpiewająco. Osiągnęli świetne wyniki i widziałem, że oni od początku wiedzieli, czego chcą, w którą stronę chcą iść i ile muszą poświęcić - mówi ks. Deja.

Żyjemy w czasach, w których młodzież karmi się głównie obrazem, emotikonami, a nie słowem. A jeśli już słowem to zdawkowym - przez sms-y. Brakuje rozbudowanych wypowiedzi i wysokiej kultury dialogu.

- Dzisiaj dialog ograniczają do smartfona, messengera. Nie toczą ze sobą konstruktywnych rozmów, dzięki którym zdobywa się doświadczenie, wiedzę i miękkie umiejętności. Przez ostatnie kilkanaście lat jakość komunikacji spadła, przeciwnie do rozwoju techniki - opisuje dyrektor liceum.

Jednak nie jest tak, że młodzież nie chce rozmawiać. W KLO w Henrykowie wielu uczniów przychodzi do wychowawców i toczy ciekawe, inspirujące dyskusje, podejmujące jakieś problemy i szukające rozwiązania.

- Ta refleksja wśród młodego pokolenia drzemie, ale my jako nauczyciele musimy umieć ich inspirować. Wielu uczniów może rzeczywiście nie ma predyspozycji, ale kluczowa okazuje się determinacja, upór w zdobywaniu nowych umiejętności i wiedzy.  Dlatego nie powinniśmy od razu stawiać krótkiej i jasnej diagnozy - oceny, że jak 1/5 maturzystów nie zdała, to młodzież jest głupia. Z pewnością potrzeba nam mądrych nauczycieli, którzy dobrze rozeznają, dokąd uczeń powinien zmierzać - uważa ks. Deja.

I dodaje, że dzisiaj panuje tendencja przeciwna do czasów, w których on uczęszczał do szkoły. Studia teraz są otwarte dla wszystkich, a kiedyś były bardzo prestiżowe. Środek ciężkości przeszedł o półkę albo dwie wyżej. Dorośli i rówieśnicy tworzą presję w stylu: musisz iść na studia, bo inaczej pomyślą, że nie jesteś wystarczająco mądry.

- Przez tę społeczną presję na studiowanie brakuje nam fachowców. A wiadomo przecież, że nie wszyscy muszą mieć predyspozycje do robienia doktoratu. Mamy masę magistrów, za chwilę przybędzie masa doktorów, a cierpimy na deficyt rzemieślników - dobrych, cenionych i sprawdzających się - puentuje ks. dr Krzysztof Deja.