Tatry biblijnie i po męsku

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 05.07.2019 12:56

Byliście kiedyś w Tatrach i zdobywaliście tam nie tylko Rysy, czy Giewont, ale takie szczyty jak Synaj, Ararat lub Tabor?

Tatry biblijnie i po męsku Rekolekcje w górach to świetny pomysł na wypoczynek połączony z duchowością. Archiwum prywatne

Dla wielu to idealne połączenie: wakacje, górskie wędrówki i rekolekcje. Od 1 do 7 lipca grupa kleryków Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego z Wrocławia i młodzieży męskiej, na czele z prefektem seminaryjnym ks. Marcinem zagościła na tatrzańskim szlaku.

Nie są to jednak typowe letnie wędrówki po najwyższym paśmie górskim w Polsce. Motywem przewodnim całego wyjazdu jest Psalm 121 ze znanym wersetem: „Wznoszę swe oczy ku górom”. Patronem tej aktywności wakacyjnej został bł. Pier Giorgio Frassati, który uwielbiał górskie wędrówki. 4 lipca, czyli w czasie trwania obozu, Kościół obchodził jego wspomnienie. 

Każdego dnia uczestnicy zagłębiają się w inną historię biblijną z górą w tle. Na początek obozowicze zajrzeli na Górę Błogosławieństw, na której Pan Jezus opowiada o drodze do szczęścia. Ks. Werczyński nawiązał do tego wykorzystując pierwsze czytanie z dnia. - Przed Abrahamem Pan Bóg objawia swoje plany, bo ten miał czyste serce. A wiemy przecież, że błogosławieni czystego serca, bo oni Boga oglądać będą - opowiada ks. Marcin.

Dzień drugi upłynął mężczyznom na górze oczekiwania o nazwie Ararat. - Tam według tekstu z Księgi Rodzaju osiadła Arka Noego. Jej właściciel wypuszcza kruka, a potem gołębia i oczekuje aż wody opadną. Często w życiu trzeba czekać, bo nie zawsze wszystko dzieje od razu tak, jak chcemy. Tam Pan Bóg zawarł pierwsze przymierze z człowiekiem, którego znakiem jest tęcza - oświadcza prefekt wrocławskiego seminarium.

Trzeciego dnia przyszedł czas, by wspiąć się na górę oczyszczenia w krainie Moria. Następna do zdobycia okazała się góra przymierza - Synaj. Wędrowcy z archidiecezji wrocławskiej odwiedzą również górę Nebo (tam umarł Mojżesz), Tabor oraz Hermon.

Ich wędrówki, te tatrzańskie i te biblijne, przeplatane są codzienną modlitwą: Mszą świętą, adoracją Najświętszego Sakramentu, modlitwami wspólnotowymi jak jutrznia, Koronka do Bożego Miłosierdzia, czy kompleta.

- Już sama wędrówka i zachwyt boskim dziełem stworzenia, jakim są góry i przyroda, staje się modlitwą. Wspinaczka też daje nam niezłe rekolekcje, bo nie oszczędzamy się na szlaku - przyznaje ks. Marcin.

Niektórzy z grupy po raz pierwszy zagościli w Tatrach albo nigdy nie zawędrowali tak wysoko i zdobyli swoje pierwsze dwutysięczniki (np. Kondracka Kopa). Część pierwszy raz zajrzała do jaskini (dokładnie Jaskini Mylnej), doświadczając innego oblicza gór. Wyprawa ma męski klimat.

Mimo wakacyjnej pory na szlakach nie ma tłumów. Prefekt seminarium jest dobrym przewodnikiem, bo w Tatrach zagościł już po raz 15. 

- Pogoda nam dopisuje naprawdę idealnie. Świeci słońce, a nie ma wysokiej temperatury. Na szczytach chłodzi nas przyjemny wiatr, dzięki temu człowiek się tak nie grzeje. Chłopaki planują trasy, robiąc burzę mózgów i dostosowując je do swoich sił i możliwości - relacjonuje ks. Werczyński.

Obozowicze trafili także na odpust w Sanktuarium Matki Bożej Królowej Tatr na Wiktorówkach. - W życiu nie ma przypadków, one są tylko w gramatyce - uśmiecha się kapłan. 

Na Rusinowej Polanie spotkali abp. Marka Jędraszewskiego, metropolitę krakowskiego, który, jak się okazało, spędza urlop tam, gdzie oni, czyli w domu sióstr urszulanek w Zakopanem-Jaszczurówce.

- Mieszkamy dosłownie w domu świętych. Założyła go bowiem św. Urszula Ledóchowska, a czas spędzał tu św. Jan Paweł II, bł. ks. Jerzy Popiełuszko. To jest dla nas bardzo budujące - przyznaje kleryk Mateusz Smaza.

Na szlaku każdy idzie swoim tempem. Przychodzi dobry czas na przemyślenia, medytacje. - Kiedy chcę odmówić różaniec, odłączam się. Dzięki modlitwie trudne podejścia pokonuje się łatwiej - uśmiecha się kleryk. Wyjazd stał się dla niego okazją, by kolejny raz przemyśleć swoje powołanie. Wkrótce czekają go ostateczne decyzje - przyjęcie święceń diakonatu.

Obozowicze zajrzeli również do pustelni św. Brata Alberta, która znajduje się przy drodze z Kuźnic na Kalatówki. W czasie ich pobytu na szczycie Kasprowego Wierchu termometry pokazały 23,4°C. To historyczna temperatura - dotychczasowy rekord ciepła padł w 1957 roku i wynosił 23°C.

- Dzień później byliśmy na Kasprowym, na szczęście było tylko 13 stopni - dodaje ks. Marcin.

Krzysztof Leśniewicz z parafii pw. NMP Różańcowej we Wrocławiu-Złotnikach pojechał do Zakopanego, by rozeznać swoje powołanie i zmierzyć się ze swoimi słabościami. - W górach naprawdę można wzrastać duchowo, łatwiej przychodzi modlitwa, gdy podziwia się ogrom stworzenia - opisuje 18-latek. 

Karola Kaczkowskiego na wyjazd skusiła nazwa. Nigdy nie był w żadnych górach, bo zawsze ciągnęło go na plażę. Tym razem chciał coś zmienić z ciekawości. Od września uczestnicy w dniach skupienia i rekolekcjach w seminarium. - Zdobywaliśmy dwutysięczniki tatrzańskie i tam czuje się, jak przemawia Jezus. Ten wysiłek połączony z modlitwą świetnie na mnie wpływa i zbliża do Boga - opowiada 17-latek z parafii pw. NMP Matki Miłosierdzia w Oleśnicy.

Więcej o obozie wędrownym w Tatrach przeczytacie w numerze 28 "Gościa Niedzielnego".