Smartfon na pieszej pielgrzymce - jak, gdzie, ile i kiedy?

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 31.08.2019 16:58

W XXI wieku, kiedy ludzie praktycznie w kieszeni noszą połączenie z całym światem, coraz częściej podnoszona jest kwestia używania telefonu komórkowego na pieszej pielgrzymce. Zapytaliśmy o to starszych i młodszych.

Smartfon na pieszej pielgrzymce - jak, gdzie, ile i kiedy? Elektronika może być pomocą w zbawieniu, ale i przeszkodą. Maciej Rajfur /Foto Gość

Kolejny sezon pielgrzymkowy za nami. W 2019 roku, kiedy ludzie nie wyobrażają sobie funkcjonowania bez smartfona, powraca jak mantra pytanie: "Jak i czy w ogóle używać telefonu komórkowego na pieszej pielgrzymce?".

Na szlak jasnogórski wkroczyło już pokolenie, które nie tylko nie wyobraża sobie codziennego życia bez komórki pod ręką, ale ich sprzęt koniecznie musi mieć stałe i dobre łącze internetowe, żeby na bieżąco odbierać i wysyłać treści. A tu nagle przychodzą rekolekcje w drodze. W przypadku wrocławskiej pielgrzymki mówimy o 9-dniowym wyzwaniu. I jak się rozstać ze swoim smartfonem, swoim oknem na świat?

- Niedawno zaproponowano nam jako organizatorom wprowadzenie specjalnej aplikacji pielgrzymkowej dla pątników, ale nie skorzystaliśmy z tego - informuje ks. Tomasz Płukarski, rzecznik prasowy Pieszej Pielgrzymki Wrocławskiej. Podkreśla, że bardzo ważne jest rozróżnienie świata realnego od wirtualnego, mimo że ten drugi wydaje się bardziej pociągający, kolorowy i atrakcyjniejszy. Jednak jest nietrwały. - Odbieramy mnóstwo sygnałów, że za światem realnym, którzy tworzymy na pielgrzymce, ludzie bardzo tęsknią. Zdajemy sobie sprawę, że młodzi są mocno zakorzenieni w sieci wirtualnej, ale mimo wszystko chcemy pokazać przez pielgrzymkę, że warto odłożyć smartfona - przekonuje ks. Płukarski.

Jak dodaje, nie jest przeciwnikiem elektroniki. Może ona być pomocą w zbawieniu, ale i przeszkodą. Jego zdaniem, pielgrzym powinien na czas wędrówki na Jasną Górę zdecydowanie ograniczyć czas patrzenia na ekran komórki. Na korzyść tworzenia relacji z drugim człowiekiem i z Panem Bogiem. - Oczywiście, u nas można mieć ten telefon przy sobie. Jest potrzebny, by informować bliskich, zwłaszcza gdy ktoś wybrał się na Jasną Górę pieszo pierwszy raz. Ale nie wpadajmy w skrajności - żeby co godzinę nie meldować, że przeszliśmy kolejne 4 kilometry i żyjemy. Wiadomo, że warto co jakiś czas wysłać zdjęcie, jakieś pozdrowienia - tłumaczy zastępca głównego przewodnika PPW.

Faktycznie trudno byłoby wymagać od pielgrzymów, by przyjęli zasadę zamkniętych rekolekcji z bezwzględnym zakazem używania elektroniki. Piesza pielgrzymka ma być zachętą do ograniczenia. Czasem pątnicy przechodzą przez tereny, gdzie zasięg telefoniczny jest naprawdę bardzo słaby i widzą, że świat się nie zawali, gdy przez kilka godzin będą odłączeni od internetu i połączeń.

A co o tym myśli młode pokolenie, które bierze udział w pielgrzymkach, a o którym często mówi się, że jest wręcz przyklejone do smartfonów?

17-letni Filip Żmuda do Częstochowy wędrował już 11 razy. Jego zdaniem, pielgrzymka, nazywana rekolekcjami w drodze, to właśnie świetny czas, by zająć się tym, co dzieje się na tej drodze i nie przejmować się przez te kilka dni innymi sprawami. - Takie odcięcie się od wirtualnego świata przez 9 dni w roku po prostu się opłaca. Doświadczam wtedy piękna przyrody, drugiego człowieka obok siebie i Pana Boga w sercu. Nie jestem za tym, by zakazywać ludziom całkowicie używania telefonów, tylko uświadomić im, ile mogą zyskać, świadomie je wyłączając - argumentuje 17-latek z Oławy.

Z drugiej strony zaznacza, że w pielgrzymce idą osoby, które muszą mieć aktywny telefon, bo wymaga tego od nich ich praca czy służba pielgrzymkowa, jednak pozostali mają okazję, by w końcu "wylogować się do prawdziwego życia".

W ramach kontrastu zapytaliśmy też ojca Filipa - Tomasza Żmudę, zaprawionego pielgrzyma, który już ponad 20 razy wędrował na Jasną Górę. - Nie oszukujmy się, obecnie to nierealne, żeby zostawić telefon w domu. Choćby z powodu stałego kontaktu czy możliwości robienia zdjęć. Kompletny zakaz wywołałby zapewne wewnętrzny bunt i zniechęcenie, ale dyscyplina pod tym względem musi być - wypośrodkowuje oławianin.

Doskonale pamięta czasy bez telefonów komórkowych, jak i okres przełomu, kiedy technologia wdarła się do naszych kieszeni, będąc po prostu pod ręką. - Kiedyś szliśmy zupełni odcięci od świata. Skupialiśmy się tylko na tym, co tu i teraz. 9 dni bez bieżących informacji, co tam w polityce czy sporcie. I to było fajne, bo tworzyła się przestrzeń tylko dla ciebie. Teraz smartfon na pielgrzymce staje się dużą pokusą, podobnie jak kiedyś papierosy, z którymi ludzie biegali po krzakach - opowiada T. Żmuda.

Sam przystaje na opcję sięgania po komórkę po dojściu na nocleg, a powstrzymanie się od klikania w czasie drogi, bo zawsze na ekranie pojawi się coś, na co trzeba zareagować - odpisać czy zalajkować. Zauważa, że zmienia się także społeczna wrażliwość. 15 lat temu komórka na postoju prowokowałaby innych. Teraz już nie robi wrażenia. - A widzę, że młodzi potrafią bez tego żyć, choć mają odruch sięgania co kilkanaście minut do kieszeni. Chcą być stale podłączeni. Ale to jak z brakiem ciepłej wody. Nie ma jej? - myjesz się w zimnej. Nie ma neta? Żyjesz bez - uśmiecha się doświadczony pielgrzym. I dodaje jeszcze, że nie tylko młodzi mają z tym problem, bo zauważył również starszych pątników, którzy rozpraszają się telefonem.

20-letni Karol Woźniak w tym roku przeszedł całą trasę Wrocław-Jasna Góra. Jako członek służby porządkowej w grupie nr 20 nie zauważył, żeby ludzie przesadnie często korzystali ze smartfonów, a "dwudziestkę" tworzyła w zdecydowanej większości młodzież.

- Telefon przydawał się w czasie godzinek, bo ci, którzy skorzystali z wersji online, włączali się chętnie w śpiew. Poza tym niektórzy robili zdjęcia czy kręcili filmy na pamiątkę. Ale generalnie na pielgrzymce to zbędny gadżet, który zabiera nam kontakt z drugim człowiekiem, kradnie nasze skupienie. Nie po to wyruszamy w drogę, by patrzeć na ekran smartfona - uważa.

Jego zdaniem, pielgrzymi potrafią dawkować klikanie na pielgrzymce, choć warto o tym regularnie przypominać, szczególnie młodym. Gdzie leży zatem ten złoty środek? Karol uważa, że w zaglądaniu do smartfona na postojach końcowych, po dojściu do celu. Pełny zakaz nie ma sensu, bo niepotrzebnie wchodzimy w klimat obozu wojskowego. - Ludzie sami powinni dojrzeć, a nie być do tego przymuszani. Ja osobiście przez 5 dni miałem wyłączony telefon. Potem, gdy go odpaliłem, zaczął prawie tańczyć od masy powiadomień. Jestem zadowolony, że w tym czasie uwolniłem się od codzienności. Oderwałem się i w końcu zobaczyłem, jak wiele czasu dziennie zajmuje mi np. przeglądanie mediów społecznościowych - przyznaje wrocławianin.

Używanie telefonów przez młodzież na pielgrzymce budziło obawy ks. Jakuba Deperasa, przewodnika grupy 20 na Pieszej Pielgrzymce Wrocławskiej. Kapłan uczy w szkole katechezy i wie, że uczniowie z wielkim trudem wytrzymują jedną lekcję bez spojrzenia na ekran smartfona. - Wiedziałem, że młodym uczestnikom pielgrzymki suchy i kategoryczny zakaz nic nie da, dlatego pierwszego dnia wędrówki po prostu wytłumaczyłem im, że przeżycie tego czasu zależy tylko od nich, od tego, jak się włączą w pielgrzymkę i wyłączą ze swojej codzienności, właśnie poprzez ograniczenie zaglądania do komórek - opowiada ks. Jakub.

Z jego tegorocznych obserwacji wynika, że młodzież na trasie praktycznie nie korzystała z telefonów. Pozwalała sobie na to na postojach, na noclegach, w namiocie, jednak tam także w ograniczonym stopniu, bo nie miała stałego źródła prądu. - Ostatecznie zaskoczyłem się pozytywnie młodymi ludźmi, a przy tym przekonałem się, że mądre wytłumaczenie może zdziałać więcej niż zakaz. Warto też zastanowić się, czy tej już prawie naturalnej aktywności młodych ludzi na smartfonach, która sprowadza się do działań w mediach społecznościowych, nie można przekuć w sukces promocyjny pielgrzymki - zastanawia się wikariusz parafii pw. NMP Bolesnej we Wrocławiu.