Zabraliście ze sobą niebo

Maciej Rajfur

Cieszę się, że są jeszcze środowiska, dla których nie tylko sama Msza święta jest ważna.

Zabraliście ze sobą niebo

Nie wiem, czy też tak macie, ale ja uczestnicząc w różnych miejscach we Mszy świętej, czy to prywatnie czy służbowo, zwracam uwagę, ile osób przystępuje do Komunii Świętej. 

Niestety w zdecydowanej większości czuję zawód, bo widzę garstkę wśród modlących się w kościele osób, które są w łasce uświęcającej. Szczególnie w tym kontekście przypominają mi się pogrzeby i śluby. Bywałem już na takich, gdzie najbliższa rodzina, a nawet świadkowie nie przyjmowali Komunii Świętej. Na parafialnych Mszach też bywa z tym bardzo różnie

Mnie to osobiście dziwi (może już nie powinno?), ponieważ w domu wpajano mi, że jako świadomi katolicy największym darem/prezentem, jaki możemy sprawić np. nowożeńcom, czy wobec osoby zmarłej jest właśnie modlitwa i przyjęcie ciała Chrystusa w ich intencji.

Na podstawie tego czynnika wyrabiam sobie także zdanie na temat rzeczywistej, realnej religijności mojego otoczenia i regionu. Bo człowiek świadomy swojej wiary pragnie uczestniczyć we Mszy w pełni i wie, co traci (albo inaczej: czego nie zyskuje) nie będąc w stanie łaski uświęcającej.

Ostatnio jednak dwie sytuacje mnie pozytywnie zaskoczyły i o nich chciałbym wspomnieć. Chodzi o pierwszy rocznik podchorążych Akademii Wojsk Lądowych, czyli studentów wojskowych, żołnierzy, którzy w przyszłości zostaną oficerami Wojska Polskiego. Na niedzielnej Mszy świętej w koszarach brakowało miejsc siedzących. Przyszło ponad 450 osób, a potem ustawiła się spora kolejka do Komunii Świętej. Na pewno było to zdecydowanie ponad 50 procent uczestników Eucharystii. 

Drugi przypadek równie mocno mnie ucieszył. To Msza święta w kościele NMP na Piasku na rozpoczęcie roku harcerskiego u Skautów Europy. W tygodniu, nie w niedzielę. Obserwowałem z boku, będąc pod coraz większym wrażeniem tego, jak prawie wszyscy wstali z ławek i podeszli do Komunii. Wilczki (najmłodsi członkowie Federacji Skautingu Europejskiego), harcerki, ich rodzeństwo, rodzice, opiekunowie. Ta kolejka naprawdę nie miała końca. Porównując żartobliwie i branżowo: była dłuższa niż do konfesjonału przed świętami.

Dla mnie sama radość. Zdaję sobie sprawę, że istnieje więcej środowisk, gdzie to tak wygląda. Ja dziękuję harcerzom, podchorążym i ich bliskim za proste, ale bardzo ważne świadectwo. 

Pamiętam, kiedy jako nastolatek usłyszałem od benedyktyna o. Leona Knabita słowa św. Jana Maria Vianneya, które rezonują mi w głowie do dzisiaj: "Gdyby po Komunii ktoś zapytał cię: »Co zabierasz ze sobą do domu?«: możesz bez wahania odpowiedzieć: »Zabieram niebo«".