Pokaż mi, gdzie mieszkasz, a powiem ci, kim jesteś

o. Oskar Maciaczyk OFM

publikacja 02.11.2019 22:47

Rozważania z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na XXXI niedzielę zwykłą przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.

Pokaż mi, gdzie mieszkasz, a powiem ci, kim jesteś Izrael. Jerycho. Sykomora Zacheusza. Henryk Przondziono /Foto Gość

Czekali na tego, który wyzwoli Izraela. Przychodzi w końcu Mesjasz i Jego działania nie są rozumiane. Kiedy Jezus poszedł do Zacheusza w gościnę, inni byli tym zażenowani. „A wszyscy, widząc to, szemrali: do grzesznika poszedł w gościnę” (Łk 19,1-10). Ci, którzy oczekują wyzwolenia z grzechu, sami blokują to wyzwolenie. Niemal zawsze cud uzdrowienia i dotyk Jezusa wyciągający z bagna grzechu poprzedzony jest Jego pochyleniem się nad człowiekiem, posłuchaniem, spojrzeniem. Pobożni Żydzi pochylenie się Jezusa nad grzesznikiem traktowali jednak jako bluźnierstwo. Zatem, po co Bóg przyszedł na ziemię?

Tego dnia Jerycho było przepełnione. Tłumy ludzi. Tak wielu chce zobaczyć się z Jezusem. Tak wielu pobożnych ludzi chce opowiedzieć o swoim życiu, o swoich sprawach. Dzisiaj do ich domów Jezus nie pójdzie. Dzisiaj Jezus pójdzie do tego, kto jest uważany przez społeczność za jednego z największych grzeszników w Jerychu. Nie tylko był uważany za grzesznika, ale naprawdę nim był, bo Zacheusz to przywódca celników. W innym fragmencie czytamy o modlitwie celnika w świątyni: „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika” (Łk 18,13). Celnicy byli zdziercami i oszustami. Właśnie do takiego człowieka idzie Jezus. Wchodzi do Jego domu.

Coś, co powinno nas poruszyć, to fakt zauważenia Zacheusza. On nie był w tłumie chcących się dopchać do Jezusa. On był schowany między gałęziami, między liśćmi. Ukrytego podglądacza zauważa Jezus i chce pójść do jego domu w gościnę. Dom to miejsce intymne. Jest to miejsce, w którym przeżywa się to, czego nie pokazuje się na zewnątrz. Dom to osobiste sanktuarium, w którym przeżywa się swoją codzienność. Przeżywa się chwile podejmowania różnych decyzji. W swoim mieszkaniu człowiek jest autentyczny, bo nie musi udawać przed ludźmi samopoczucia, które jest przez innych pożądane i tolerowane. W swoich czterech ścianach człowiek ma swój prawdziwy wyraz twarzy. Jezus, kiedy wchodzi do mieszkania Zacheusza, wchodzi w jego prawdziwą codzienność. Jezus wchodzi w życie Zacheusza. Właśnie od pochylenia się nad losem celnika, zaczyna się dla Zacheusza uczestniczenie w dobrej nowinie o królestwie Bożym, które jest już w zasięgu ręki.

Mija dwa tysiące lat od tego wydarzenia, a my jakbyśmy tego nie rozumieli, albo nie chcieli zrozumieć. Wciąż zafiksowani na tym że, że to wszystko, z czym przychodzi Jezus, jest tylko dla najpobożniejszych chrześcijan, kreślimy granice między nimi, a nami. Mówiąc „należymy do Chrystusa” zapominamy o Jezusowym słuchaniu, spojrzeniu, pochyleniu się i w końcu wejściu w życie grzesznika, by coś zrozumieć. W naszych misyjnych modlitwach i dyskusjach, kiedy wskazujemy na tych, którzy JESZCZE nie znają Jezusa, nie zapominajmy o tych, którzy JUŻ Go nie znają. Dlaczego JUŻ Go nie znają?