Odróżniajmy ukraińskich migrantów od wojennych uchodźców

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 09.12.2019 19:32

W Polsce rośnie liczba Ukraińców, którzy przybywają do naszego kraju w celach zarobkowych. Jak powinniśmy spojrzeć na to zjawisko w kontekście migracji? Odpowiadali prelegenci podczas debaty na Ostrowie Tumskim.

Odróżniajmy ukraińskich migrantów od wojennych uchodźców Kolejną z cyklu Debat Społecznych poświęcona była zagadnieniu migracji. Maciej Rajfur /Foto Gość

Fundacja Obserwatorium Społeczne i wrocławski oddział Civitas Christiana we współpracy z Papieskim Stowarzyszeniem Pomoc Kościołowi w Potrzebie zorganizowały kolejną Debatę Społeczną pt. "Migranci - przyjmować, chronić, promować, integrować?". 

Na początku rozmowy ks. Rafał Cyfka z Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie zwrócił uwagę, że problem migracyjny/uchodźczy nie zaczął się w 2015 roku, jak niektórzy kojarzą, ale z początkiem XXI wieku. Ta pierwsza fala migracyjna z Iraku po roku 2003 po prostu nie była nagłaśniania.

- Przez 5 lat do 2008 z Iraku zostało wygnanych 800 tysięcy chrześcijan. Po roku 2011 i rozpoczęciu wojny w Syrii oraz wskutek "Arabskiej wiosny" tych ludzi do Europy zaczęło docierać z Bliskiego Wschodu coraz więcej. Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie od samego początku kryzysu migracyjnego starało się pomagać tamtym ludziom, ponieważ zależy nam, by cierpienie, wojny czy terroryzm nie zmuszały ludzi do migracji. Zależy nam także na tym, aby wojna czy inny konflikt nie stal się powodem czystki religijnej - stwierdził ks. Cyfka.

Jak informował, w Iraku, gdzie chrześcijanie zamieszkiwali od I wieku, jeszcze kilka lat temu przebywało 1 milion 450 tys. chrześcijan, a obecnie zostało ich między 150 a 300 tysięcy. Za kilka lat, jeśli utrzyma się taka tendencja, nie będzie tam żadnego chrześcijanina.

Olga Chrebor, pełnomocnik prezydenta Wrocławia ds. Mieszkańców Pochodzenia Ukraińskiego, prosiła natomiast, by nie zlewać narracji medialnych na temat emigrujących do Polski mieszkańców Ukrainy i uchodźców wojennych, bo to ma wpływ na dyskurs polityczny.

- Nie mieszajmy uchodźców wojennych i tych, którzy starają się o azyl polityczny, z migracją ukraińską. Bo w tym drugim przypadku mamy specyficzną sytuację: to Polska potrzebuje migrantów ekonomicznych, to nasza gospodarka ich przyciąga - oświadczyła Olga Chrebor.

Opowiedziała też, jak Polacy i wrocławianie podchodzą do obywateli Ukrainy. Sympatia dla Ukraińców po rewolucji na Majdanie była bardzo wysoka, ale przez kolejne lata diametralnie się zmieniła. Teraz Ukraińcy znaleźli się na wysokim, trzecim miejscu w sondażu polskich antypatii tuż po Arabach i Rosjanach.

- To smutne, bo w tym okresie nastąpiła właśnie najintensywniejsza migracja do Polski. Wtedy dyskurs polityczny budował uprzedzenia i stereotypy wobec przedstawicieli innego narodu na ulicach. Chociaż muszę przyznać, że Wrocław pod tym względem wyróżnia się pozytywnie. Tutaj poziom otwartości jest dużo wyższy i ideologiczna czapa nie działa tak mocno w metropolii miejskiej, gdzie ludzie są bardziej otwarci - przyznaje pełnomocnik prezydenta Wrocławia.

Dodała, że najbardziej narracyjnie antyimigrancki rząd Prawa i Sprawiedliwości stworzył jednocześnie najkorzystniejszy system gospodarczy dla Ukraińców, otwierając dla nich furtkę. 

- W mediach często mówi się o dużych liczbach przybywających do Polski Ukraińców, nie uwzględniając niestety faktu, że są to migranci cyrkulacyjni. Ze wszystkich badań wynika, że ponad 70 proc. osób z diaspory ukraińskiej przebywa w Polsce jedynie do 3 miesięcy - informowała O. Chrebor.

Mec. Stanisław Zapotoczny, reprezentujący partię Konfederacja, przyznał, że jego ugrupowanie jest złożonym bytem politycznym, jednak wykazuje spójność co do kwestii dbania o interes narodowy.

- Spora emigracja Ukraińców do naszego kraju nie dzieje się z przypadku. Polska z jakichś powodów stała się rajem dla koncernów międzynarodowych, gdzie za stosunkowo niską płacę, rzędu 3-4 razy niższą niż w krajach macierzystych tych firm, można ulokować tanią produkcję opartą na pracy ręcznej. A potem zyski transferować za granicę przy korzystnym układzie podatkowym - wyjaśniał mec. Zapotoczny.

Mówił także o niskich wynagrodzeniach w Polsce, które nigdy nie wzrosną do średniej Unii Europejskiej. One będą zawsze poniżej, ponieważ migracja obcokrajowców zapewnia dostęp do taniej siły roboczej. Już niektórzy pracodawcy zagraniczni na terenie Wrocławia wprost zapowiadają zwolnienia polskich pracowników.

- Kryzys ekonomiczny jest faktem. Dane z II kwartału tego roku mówią o zaledwie 17 tys. nowych miejsc pracy w całym kraju. Widzimy, że polska gospodarka hamuje. I nie mamy perspektywy na wzrost demograficzny. 500+ nie działa. W 2018 roku urodziło się 388 tys. dzieci - to spadek o 14 tys. w porównaniu z 2017 roku. Samo rozdawnictwo pieniędzy i dokładanie nowych podatków niczego w tym zakresie nie zmienia. Polityka państwa ponosi porażkę - uważa S. Zapotoczny.

Ks. dr Wojciech Sadłoń z Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego SAC im. ks. Witolda Zdaniewicza przedstawił pokrótce sytuację Polaków w Irlandii.

- Polacy w Irlandii są specyficzną zbiorowością na tle innych krajów, gdzie migrowali. Od 2004 roku pojawiali się tam bardzo szybko i tłumnie. Krążą opowieści, że przyjeżdżali wtedy gromadami z plecakami na plecach i pytali, jak dojść w jakieś miejsca. To był prawie że najazd. W Irlandii przebywa obecnie ok. 120 tys. Polaków na tle 5 milionów Irlandczyków. To spory procent. Nasi rodacy są najliczniejszą grupą narodową poza tubylcami - mówił ks. dr Sadłoń.

Badania, które przeprowadzał, pokazały, że Polacy w Irlandii czuli się zaakceptowani, mówili, że kultura była sprzyjająca do rozwoju i wzrostu duchowego. Kapłan wskazywał też na jednoczącą rolę parafii katolickich na emigracji.