Stefan Wyszyński wobec XX-wiecznych ideologii

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 03.02.2020 20:00

Sądził, że w doktrynie nazizmu kryje się zło absolutne. W stosunku do komunistów nigdy w tak ostry sposób i tak radykalnie się nie wypowiadał. Ale to nie znaczy od razu, że komunistom sprzyjał - mówił o prymasie Wyszyńskim Piotr Sutowicz.

Stefan Wyszyński wobec XX-wiecznych ideologii Piotr Sutowicz opowiada o kard. Stefanie Wyszyńskim. Maciej Rajfur /Foto Gość

We wrocławskim oddziale Civitas Christiana Piotr Sutowicz poprowadził spotkanie pod hasłem: "Stefana Wyszyńskiego zmagania z XX-wiecznymi ideologiami".

Już na początku prelegent uczulał, by nie wyciągać cytatów Prymasa Tysiąclecia wyjętych z kontekstu i nie wstawiać w obecne realia jako argumenty. Jest to bowiem obarczone niebezpieczeństwem i rodzi niepotrzebne dyskusje.

- Stefan Wyszyński i jego nauczanie zachowuje aktualność, ale trzeba na nie odpowiednio spojrzeć, a nie wybierać to, co nam wygodne. Po pierwsze, Wyszyński był w całym swoim wymiarze dzieckiem XX wieku. I jego pisarstwo nie zaczęło się w 1945 roku czy 1948 albo od momentu prymasostwa, jak niektórzy mówią. On już w XX-leciu międzywojennym zajmował się naukową i publicystyczną działalnością. Pamiętajmy, że w okresie przedwojennym był doktorem na KUL. Umiejętnie wiązał pracę z robotnikami z analizą metodologiczno-naukową o charakterze socjologicznym, którą wykonywał na uczelni lubelskiej - opisywał Piotr Sutowicz.

Zwrócił uwagę na ciekawe przedwojenne prace ks. Wyszyńskiego oraz na napisaną w czasie II wojny światowej książkę "Miłość i sprawiedliwość społeczna", która była efektem przedwojennych doświadczeń społecznych i wynikiem obserwacji tego, co się wydarzyło na przełomie lat 30. i 40. XX wieku.

- My dzisiaj mamy problem, ponieważ idealizujemy XX-lecie międzywojenne z powodu odzyskanej upragnionej niepodległości państwa. Natomiast Wyszyński jako społecznik widział biedę, bezrobocie, analfabetyzm, brak perspektyw, nieszczęście i próbował tym tendencjom zapobiegać - stwierdził P. Sutowicz.

Podkreślił, że późniejszy prymas w zderzeniu z ideologią kapitalizmu czy komunizmu inspirował się jedynie i zawsze katolicką nauką społeczną. Jej pozostawał wierny przez całe swoje życie. Wiedział doskonale, że odpowiedzią na biedę nie jest komunizm, bo to "lekarstwo" gorsze od choroby. A najbardziej pierwotny kanon tego, jak ma wyglądać życie społeczne, zawiera się w Ewangelii.

- Piętno totalitaryzmu niemieckiego tak bardzo odcisnęło się na osobowości ks. Wyszyńskiego, że w pierwszych latach powojennych i w pierwszych latach swojego biskupstwa odwoływał się do tej ideologii bardzo często. Co ciekawe, w pierwszym liście pasterskim, który napisał jako biskup lubelski, szukał odpowiedzi, co jako ludzki ród powinniśmy zrobić, by zapobiec w każdym możliwym czasie takiemu zezwierzęceniu, jakie wyraził nazizm - opowiadał prelegent.

I dodał, że pierwszym cytatem użytym na swojej biskupiej drodze przez Wyszyńskiego był fragment książki Zofii Kossak pt. "Z otchłani". Myśl o obozach koncentracyjnych wzbudzała w nim przerażenie. Do końca swoich dni przypisywał ideologię nazizmu Niemcom. U niego nie występowały bezosobowe totalitaryzmy. W swoim nauczaniu ciągle wracał do czasów II wojny światowej, które uważał za coś nieludzkiego.

- Sądził, że w doktrynie nazizmu kryje się zło absolutne. W stosunku do komunistów nigdy w tak ostry sposób i tak radykalnie się nie wypowiadał. Ale to nie znaczy od razu, że komunistom sprzyjał. Wyszyński negował system komunistyczny, ponieważ poniewierał godność ludzką - zaznaczał P. Sutowicz.

Prymas Tysiąclecia miał poczucie humoru i cięty język. Był człowiekiem ludu, myślał egalitarnie, a jako polityk po republikańsku. Zawsze podkreślał rolę kultury polskiej i to było kolejne duże pole bitwy z komunistami.

- Do 1953 roku odnotowano kilka prób zamachów na niego. Pierwszy już w roku 1949 roku, kiedy jechał na ingres do Gniezna. Czy decyzje zapadały „ z góry”, czy na poziomie gorliwych działaczy średniego szczebla? Nie wiemy. Komuniści byli naiwni, jeśli sądzili, że uda się usunąć prymasa i nie wywołać reakcji świata zachodniego. Zszokowało ich, kiedy świat zachodni zaprotestował przeciwko temu zabiegowi. W ten sposób przyczynili się na przekór samym sobie do budowania monumentalnego pomnika Prymasa Tysiąclecia. I wówczas przegrali  - skwitował Piotr Sutowicz.

Przypomniał jeszcze wielkie wydarzenie z 1956 roku na Jasnej Górze - Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego - które zgromadziły wówczas około miliona ludzi.

- A przecież nie było internetu, stacji radiowych, możliwości wynajęcia autokarów. Zorganizowanie takiej manifestacji stało się istnym cudem. Możemy ją rozpatrywać w kategoriach wydarzenia epokowego. Ludzie mieli jeszcze prawo myśleć, że za pojechanie tam spotkają ich prześladowania. Historycy mówią, iż sytuacja w partii była tak bardzo napięta, że w okolicznych lasach przebywało wojsko sowieckie po cywilu, obawiając się rewolucji - mówił dyrektor wrocławskiego oddziału Civitas Christiana.

Pogrzeb Prymasa Tysiąclecia nazwał ostatnim królewskim pogrzebem w naszej ojczyźnie.