„Nie śpiewam, bo nie mam słuchu” – mówimy czasem. Będąc świadkiem występu Krzysztofa Bonieckiego, można zrozumieć, że jest to kiepska wymówka.
– Warto spełniać swoje marzenia – mówi słabo słyszący artysta. Piosenkę w jego wykonaniu tłumaczyła na język migowy s. Bonita.
Agata Combik /Foto Gość
Lewe ucho mam głuche, drugie ma głęboki niedosłuch – wyjaśnia chłopak, od urodzenia słabosłyszący. Aparat słuchowy, który zaczął nosić w wieku 6 lat, oraz implant pozwalają mu odnaleźć się w świecie dźwięków.
Dostępne jest 12% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.