Subskrybuj bo... nie zobaczysz Mszy świętej!

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 27.03.2020 21:22

Zobaczcie, jakich czasów dożyliśmy, czyli dwa pobożne spostrzeżenia na temat dzisiejszego świata.

Subskrybuj bo... nie zobaczysz Mszy świętej! Kanał YouTube archikatedry wrocławskiej ma już ponad 2 tysiące subskrypcji. Uzbierał je w 2 dni. Maciej Rajfur /Foto Gość

Epidemia przyniosła za sobą nową rzeczywistość. Wielu rzeczy się nie spodziewałem, a wśród nich wyłaniają się dwie specyficzne.

Pierwsza to kwestia subskrypcji w serwisie YouTube, o które walczą... parafie. Nie dlatego bynajmniej, że wszyscy księża nagle zapragnęli zostać youtuberami. Przekroczenie granicy tysiąca subskrypcji sprawia, że można transmitować przez kanał jakieś wydarzenie na żywo za pomocą urządzenia mobilnego.

I w ostatnich dniach jak grzyby po deszczu wyrosły prośby od kapłanów, ale nie tylko, by subskrybować nowo powstałe kanały parafialne na YouTube, bo niedziela się zbliża, a wielu chce łączyć się w modlitwie właśnie ze swoją parafią. Dla przykładu dwie wrocławskie parafie o tym samym wezwaniu: NMP Bolesnej wciąż gromadzą subskrybentów. Maja niewiele czasu do niedzieli. Możecie im pomóc: Strachocin i Różanka.

Pozwolę sobie na prywatę i... może zechcecie pomóc także mojej parafii? Można to zrobić TUTAJ.

I od razu zaznaczam - to dobrze, że tak się dzieje. Obserwujemy jedną z form stawiania czoła wyzwaniu epidemii. Ludzie reagują bardzo pozytywnie. Katedra wrocławska w kilka godzin uzbierała tysiąc "subów", obecnie ma ponad dwa tysiące. Mam także nadzieję, że te konta youtubowe nie umrą po okresie społecznej kwarantanny. Można przecież na nich umieszczać wiele ciekawych ewangelicznych treści lub dalej transmitować Mszę choćby chorym.

Nastał dobry czas na budowanie sobie marki, zasięgu, publiczności, wiernych w internecie. Naturalnie nic nie może zastąpić duszpasterstwa "w realu", ale okres epidemii pokazuje wyraźnie, jaką siłę ma internet, dlatego nie można go lekceważyć i odpuszczać. Zachęcam, by śledzić także "Gościa Wrocławskiego" przez YouTube.

Drugie spostrzeżenie dotyczy Facebooka. Zawsze, kiedy dzieje się coś przełomowego, ważnego, kontrowersyjnego, tablica na Facebooku zostaje tym wypełniona. Wielu ludzi informuje wtedy o tym jednym wydarzeniu np. kiedy Polacy osiągają jakieś wielkie sukcesy sportowe, kiedy umiera ktoś ważny dla społeczeństwa, kiedy dochodzi do jakiejś katastrofy itd.

Niesamowite dla mnie, należącego do pokolenia Facebooka, jest to, że dzisiaj, kiedy wieczorem przelatuje po tej tablicy, widzę mnóstwo transmisji z różnych modlitw na żywo. Z kościołów, kaplic i domów. Od Mszy świętych, przez uwielbienia, czy różaniec po adorację. W kilka minut jestem w stanie zarejestrować ponad 100 takich miejsc. I, co ważne, ludzie z tego korzystają, co widać po liczbach oglądających, reakcjach i komentarzach. Może ktoś tam zajrzał z przypadku i został, modląc się pierwszy raz od dawna?

Mnie to osobiście niezwykle buduje, patrząc na szeroki wachlarz zawartości internetowej. W wirtualnej sieci (oczywiście trochę z konieczności, ale to nieważne) zrobiło się sporo miejsca dla Jezusa.