Panie, gdybyś tu był

o. Oskar Maciaczyk OFM

publikacja 28.03.2020 23:21

Rozważania z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na V niedzielę Wielkiego Postu przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.

Panie, gdybyś tu był Witraż w hospicjum św. Łazarza w Krakowie. Henryk Przondziono /Foto Gość

Choć dziwnie to brzmi, jakby miało być nie na miejscu - w tym całym światowym nieszczęściu jest coś, co jest piękne. Mianowicie zaczęto na całym świecie na nowo mówić głośno o śmierci. Tak! Dzisiaj wielu umarło! Każdego dnia wielu umiera! Odchodzą bliscy. Odchodzą przyjaciele. Odchodzą ci, o których dowiadujemy się teraz z telewizji, i choć ich nigdy nie znaliśmy, myślimy intensywniej o śmierci. Mówimy więcej o śmierci. Jakby bardziej wiemy, że umieramy.

Kapłani, z którymi duchowo wszyscy się jednoczą, wiedząc, że stają przy ołtarzach naszych kościołów parafialnych i kaplic, odczytują dzisiaj Ewangelię o śmierci Łazarza i jego cudownym wskrzeszeniu przez Jezusa. Nie było tam Jezusa, kiedy Łazarz umierał. Kiedy dotarł do Betanii, był już trzeci dzień od jego śmierci. „Gdybyś tu był, mój brat by nie umarł”. Z takim wyrzutem zwraca się do Jezusa Marta - siostra Łazarza. Nie było Jezusa, gdy Łazarz umierał. Może nie zdążył, a może nie chciał zdążyć? Zapłakane oczy Marty to oczy wielu ludzi, którzy patrzą w oczy Boga, który nie zainterweniował wtedy, kiedy - jak im się zdawało - był najbardziej potrzebny. Ile razy ludzkość spotyka się ze śmiercią, kiedy pojawia się jakby pod nieobecność Boga? Ile pretensji do Niego? Ile oskarżeń pod Jego adresem, że zapomniał, że spóźnił się.

Jest taka śmierć, o której można powiedzieć, że jest najtragiczniejsza. To jest śmierć duszy, która wymknęła się spod ręki Boga, która jakby dała się zgubić Bogu. Są na tym świecie ludzie pozornie żywi. Żyją, ale mają martwą duszę. Ilu ludzi płacze z powodu swoich bliskich, którzy są, ale mają martwą duszę. Jest taki mąż, który jest powodem łez dla swojej żony, albo odwrotnie. Są takie dzieci, przez które płaczą rodzice. Żyją..., ale „Panie, gdybyś tu był...”. No właśnie, nie ma Pana.

Dzisiejsza Ewangelia uczy nas, że tam, gdzie przychodzi Jezus, śmierć musi ustąpić. Jezus hojnie rozdziela życie. Bóg jest Życiem. My stworzeni na Jego obraz i podobieństwo czasami wymykamy się Życiu. Gdzie? Poza Bogiem jest śmierć. Przecież to już widać tutaj, w ziemskim życiu. Wszędzie, gdzie łamano prawo Boże, gdzie próbowano ukryć Boga, odepchnąć Go jak najdalej, tam żyć się nie dało, tam nie było życia. Tam zaczynało się piekło. To jest historia świata. To jest historia Europy. To jest niejedna wypłakana osobista historia skruszonego człowieka w konfesjonale. Może właśnie to jest „teraz” niejednego współczesnego człowieka.

„Panie, gdybyś tu był...”. Jezus przyszedł po trzech dniach. Tak jakby uprzedził trzy dni ciszy, która zapanuje od momentu zabicia Go na krzyżu. Ciszy, która nie będzie trwała długo. Ciszy, która przerwana zostanie paschalną obecnością Jezusa. Bo Bóg jest Życiem.