Niech będzie gąszcz! Na zdrowie

Agata Combik Agata Combik

publikacja 16.04.2020 21:07

Czy znasz siódmaczka leśnego albo bluszczyka kurdybanka? Wiesz, co może zdziałać w twoim domu jedna zielistka, a ile ci da 5-minutowy spacer po lesie? O tym, dlaczego warto zazielenić swój świat, mówi dr Lucyna Górska-Kłęk.

Niech będzie gąszcz! Na zdrowie Zazieleń swój świat. Ogród Botaniczny w Warszawie (fot ilustracyjne). Joanna Jureczko-Wilk /Foto Gość

Złośliwy wirus, prócz licznych szkód, spowodował jeszcze jedno zjawisko: „przyspawał” nas do monitorów komputerów i smartfonów.

On-line pracujemy, rozmawiamy, a często i modlimy się. A gdyby tak, również podczas kwarantanny, ukoić oczy i ducha w morzu zieleni, choćby domowej? Dr Lucyna Górska-Kłęk z Wydziału Fizjoterapii Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu, ornitolog, terenowiec, przyrodnik z zamiłowania, od lat promuje ideę „zielonej opieki”.

Ulga wśród liści

– Obecnie w ramach realizowanego na AWF projektu „Kompetencje dzieci w zakresie stylu życia na 5” mam zajęcia, w czasie których między innymi sadzimy zioła, uczymy się rozpoznawać rośliny. Okazuje się, że największe urwisy uspokajają się przy takich zielonych pracach. Może zamiast zapisywania ich na kolejne dodatkowe zajęcia lepiej zabrać je do ogrodu, do lasu? – zauważa.

W swojej książce pt. ABC „zielonej opieki” (https://www.dops.wroc.pl/publikacje/ABC_zielonej_opieki.pdf) przytacza mnóstwo badań potwierdzających zbawienny wpływ kontaktu z naturą. – Jesteśmy cały czas atakowani ruchem, hałasem; zmuszeni do nieustannej koncentracji. Nawet krótkowzroczność jest uwarunkowana w dużej mierze tym, że za mało przebywamy na zewnątrz, za mało patrzymy w dal. Tymczasem zielone krajobrazy, drzewa, uspokajają psychikę i cały organizm. Pozwalają uruchomić tzw. uwagę mimowolną. W efekcie jesteśmy w stanie pomyśleć o rzeczach naprawdę w życiu ważnych – mówi pani Lucyna, przywołując teorie: przeciążenia, pobudzenia oraz regeneracji uwagi.

R.S. Urlich prowadził m.in. badania wśród pacjentów szpitalnych po operacji. Jedni znajdowali się w sali, której okna wychodziły na ceglaną ścianę, drudzy – w takiej, z której widać było zieleń, drzewa. Pacjenci z tej drugiej potrzebowali, jak się okazało, mniej środków przeciwbólowych, byli spokojniejsi, ciśnienie i tętno szybciej wracało do normy, krótszy był czas hospitalizacji. Rozmaite badania wykazują wpływ zieleni na wydajność pracy, zdolność do nauki, na poziom agresji. W Chicago na przykład potwierdzono, że mniej przestępstw jest popełnianych w pobliżu budynków otoczonych zielenią. W gabinecie dentystycznym odczuwamy mniej bólu, jeśli mamy przed oczyma choćby zdjęcie ładnego krajobrazu.

– Nasze babcie nieprzypadkowo dbały o świeże kwiaty na stole – zmniejszają one poziom agresji. Wiadomo, że czerwone pelargonie obniżają ciśnienie krwi. Japończycy udowodnili, że nawet 5 minut spędzonych w lesie (a dla nich las to choćby 8 arów), to najtańszy sposób na wzmocnienie organizmu – podaje kolejne przykłady L. Górska-Kłęk.

Da się określić zależności pomiędzy ilością drzew na danej ulicy, a jakością relacji sąsiedzkich. Obserwacje czynione w jednym ze szwedzkich szpitali psychiatrycznych w ciągu 15 lat wykazały, że pacjenci nie zniszczyli nigdy obrazu przedstawiającego przyrodę, natomiast uszkadzali dzieła abstrakcyjne.

Niech będzie gąszcz! Na zdrowie   Dr Lucyna Górska-Kłęk z bliskimi na łonie natury. Archiwum prywatne

Dzikie jest piękne

Nie masz ogrodu? Nie trać ducha. – Namawiam studentów: postaw choćby kwiatka na biurku – mówi L. Górska-Kłęk. – Ktoś czasem mówi: „ja nie mam ręki do kwiatków”. Usechł ci? Trudno. To wyrzuć i postaw następnego. Mamy zresztą takie kwiaty, które są w stanie przetrwać każde ręce – na przykład zielistki, grubosze drzewiaste (drzewko szczęścia), bluszcze, aloesy, sansewierie (tzw. szable). Kwiaty w domu zapewniają wyższą wilgotność powietrza, zmniejszają stężenie szkodliwych substancji. Ich obecność poprawia wydajność pracy, zmniejsza stres. Chętniej odwiedzane są nawet sklepy, w których znajdują się rośliny.

Badania wykazały, że jedna roślina zielistki Sternberga o masie 300 g w ciągu 1,5 godziny oczyszcza powietrze w pomieszczeniu o kubaturze 50 m3 z trującego formaldehydu (obecnego m.in. w niektórych meblach czy tekstyliach) o zawartości 0,1 ppm. Szczególnie cenne dla oczyszczania powietrza są także m.in. epipremnum, filodendron, skrzydłokwiat, sansewieria czy zamiokulkas.

Jeśli mamy ogród czy działkę warto… nie popadać w perfekcjonizm i „nowomodę”, nie nadużywać kosiarki. Zbyt często porządki na terenach zielonych oznaczają cięcie krzaków, zmienianie ostatnich dzikich zakątków w przycięte krótko trawniki, które nie mają szans rozkwitnąć, tworzenie rzędów iglaków, betonowych powierzchni łatwych do utrzymania. – Tymczasem im gęściej, tym lepiej dla ptaków, tym lepsza ochrona przed zanieczyszczeniami, hałasem. Ptactwo potrzebuje owoców, owady (m.in. pszczoły) kwiatów, które zapewniają rodzime gatunki, kwietne łąki – podkreśla pani Lucyna. – Czasem senior mówi: „muszę zrezygnować z działki, bo nie mam siły jej uprawiać”. A może warto zachować ją taką bardziej dziką? Będzie przyjazna dla zwierząt, wypełni się bogactwem roślin. Im bardziej dzika przyroda, tym lepiej wśród niej odpoczywamy.

Niech będzie gąszcz! Na zdrowie   Niezapominajka - mały klejnocik. Agata Combik /Foto Gość

Wiele modnych obecnie obcych gatunków to rośliny trujące – jak bieluń, ostrokrzew kolczasty, śnieguliczka biała, czy rodzime – bluszcz pospolity, wawrzynek wilczełyko (jego owoce). Warto dać więcej przestrzeni „tubylcom” – często niedocenianym. W swojej książce pani Lucyna przypomina rozmaitość traw, pachnących ziół, jak macierzanka, rozmaryn, mięta. Pyta, kto jeszcze pamięta choćby o siódmaczku leśnym czy bluszczyku kurdybanku. Ten ostatni, mieszkaniec zarośli i łąk, rosnąć może także w ogrodzie i ma cenne właściwości zdrowotne.

Z muzyką i historią w cieniu drzew

Pani Lucyna pojęcie „zielona opieka” rozumie bardzo szeroko – mieści się tu i ogrodoterapia i terapia lasem, różne formy aktywności w bliskości natury – także edukacyjne i dotykające duchowości, związane np. z ogrodami biblijnymi.

Przywołuje postać Henryka Jordana (1842 – 1907) – lekarza, pedagoga, społecznika, radnego miasta Kraków. Z jego inicjatywy i dzięki jego funduszom w 1889 r. powstał pierwszy w Europie publiczny ogród zabaw i gier ruchowych – obejmujący aż 8 hektarów. Pomiędzy tysiącami drzew i krzewów umieścił sprzęty do ćwiczeń sportowych, zabaw. Zorganizował 12 boisk, mleczarnię, trawniki dla mam z niemowlętami. Pośród zieleni odbywały się lekcje m.in. dendrologii, historii – np. przy rzeźbach ukazujących sławnych Polaków, zajęcia muzyczne, musztra, warsztaty ogrodnicze, lekcje tańca i różnych rzemiosł. Dzieci objęte były opieką medyczną.

We Wrocławiu coraz więcej różnych aktywności podejmowanych jest w Ogrodzie Botanicznym. Obecnie modernizowany jest Ogród Roślin Leczniczych przy Al. Kochanowskiego. Zielona ścieżka dydaktyczna, grządki podniesione – cenne dla osób na wózkach, ogród zmysłów (oferujący mnóstwo zapachów i barw) powstały przy ul. Górnickiego, na terenie Zespołu Placówek Edukacyjnych Stowarzyszenia OSTOJA we Wrocławiu; wiele założeń „zielonej opieki” realizuje Centrum Rehabilitacji i Neuropsychiatrii w Mikoszowie, prowadzone przez Stowarzyszenie św. Celestyna. Można by wspomnieć ogród przy klasztorze Sióstr Notre Dame na Ostrowie Tumskim i inne klasztorne założenia.

Niech będzie gąszcz! Na zdrowie   Ogród edukacyjny u wrocławskich sióstr Notre Dame. Agata Combik /Foto Gość

– Świetnym pomysłem są terapeutyczne ogrody zimowe – w przeszklonych przestrzeniach, czasem z ruchomymi zielonymi ścianami (wypełnione donicami regały na kółkach) – mówi L. Górska-Kłęk. Wspomina o terapii wykorzystującej np. masowanie szyszkami, o zajęciach wśród roślin dla osób ze schorzeniami neurologicznymi. Znany jest przypadek dziecka na wózku, które dostało do ręki wąż ogrodowy z tryskającą wodą. Wyszło słońce, rozbłysła tęcza, a mały pacjent… nagle wstał z wózka i zaczął sam iść. Nowy bodziec pobudził go do pokonania dotychczasowych ograniczeń.

Istnieje mnóstwo terapii ogrodniczych dostosowanych do różnych potrzeb. Kiedyś obowiązkowe były ogrody przy szpitalach. Praca przy roślinach niejednego wyciągnęła z otchłani depresji czy uzależnień.

Wspomnienie Edenu

Autorka, przez lata związana z Ruchem Światło-Życie oraz ze Stowarzyszeniem  Wesele Wesel (stowarzyszenie małżeństw, które miały wesela bezalkoholowe)– gdzie swoje znaczenie ma symbol zielonej oazy, gdzie odbywają się „wyprawy otwartych oczu” – nie zapomina o tym, Kto pierwszy zaprosił człowieka do ogrodu. Przyroda jest wciąż uprzywilejowanym miejscem spotkania z Nim.

Wspomina o idei biblijnych ogrodów, którą w Polsce propaguje m.in. dr hab. inż. Zofia Włodarczyk. Jej dziełem są projekty takich założeń w Proszowicach pod Krakowem, w Myczkowcach, w Muszynie. Znajdziesz tam gatunki wspominane w Piśmie św., różne formy nawiązujące do biblijnych treści, zakątki ułatwiające modlitwę. Może kiedyś taki ogród powstanie w okolicach Wrocławia? Pierwsze próby były podejmowane.

W wędrówce przez rok liturgiczny towarzyszą nam zielone Boże stworzenia – choinkowe gałązki na Boże Narodzenie, bazie na Niedzielę Palmową, rzeżucha, młody owies czy wiosenne kwiaty na Wielkanoc, gałązki na Zielone Świątki, kwietne bukiety na Wniebowzięcie NMP… Bez nich radość ze świętowania byłaby o wiele mniejsza.

– Kiedyś tworzono Dróżki Różańcowe, stawiano kapliczki ułatwiające modlitwę właśnie na łonie natury; przez tereny piękne przyrodniczo przechodzą często piesze pielgrzymki. Dobrze jest spotykać się z Bogiem wśród zieleni – mówi pani Lucyna. Swoją książkę opatrzyła licznymi cytatami biblijnymi i nie tylko. Przypomina słowa z Księgi Syracha – o pięknie Bożych dzieł i o tym, że „od Najwyższego pochodzi uzdrowienie” (Syr 38,2). Powtarza za Cyceronem „Człowiek potrzebuje do życia ogrodów i bibliotek”.

Artykuł archiwalny z wrocławskiego GN nr 13