Spiritus Sanctus, dawne obrzędy i nowy brat w wierze

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 31.05.2020 01:21

W wigilię Pięćdziesiątnicy, podczas liturgii odprawionej według starych rytuałów, 25-letni Patryk Ryncarz przyjął chrzest, Pierwszą Komunię św. i bierzmowanie.

Spiritus Sanctus, dawne obrzędy i nowy brat w wierze Patryk przyjął sakramenty wtajemniczenia chrześcijańskiego, Eucharystii i dojrzałości chrześcijańskiej w kościele NMP na Piasku. Maciej Rajfur /Foto Gość

Przepiękna uroczystość w Duszpasterstwie Wiernych Tradycji Łacińskiej w kościele NMP na Piasku została odprawiona według ksiąg liturgicznych sprzed 1955 roku. A obrzęd chrztu św. podczas wigilii Zesłania Ducha Świętego nawiązywał do starożytnej tradycji.

Bardzo rozbudowana liturgia w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego zawierała dawne rytuały. W tych już wyjątkowych okolicznościach jeszcze większej wyjątkowości modlitwie nadał fakt przyjęcia sakramentów przez Patryka Ryncarza. Katechumen długo przygotowywał się do tej chwili, m.in. poprzez formację katechumenatu u wrocławskich dominikanów.

Warto dodać, że w pierwszych wiekach Kościoła to właśnie czas Zesłania Ducha Świętego był momentem chrztu nowych członków.

Modlitwa, której przewodniczył ks. Ireneusz Bakalarczyk, rozpoczęła się od wprowadzenia katechumena do kościoła. Kapłan odmówił nad nim egzorcyzmy. Wierni wysłuchali także rozbudowanej liturgii słowa złożonej z wybranych kart Starego Testamentu, które przygotowują do poświęcenia wody chrzcielnej. Usłyszeli w niej m.in. o ofierze Abrahama czy przejściu Izraelitów przez Morze Czerwone.

Pełna symboli była za to liturgia chrzcielna, którą rozpoczęła procesja do chrzcielnicy z paschałem na czele. Tam kapłan poświęcił wodę, rozdzielił ją ręką i rozlewał na cztery strony świata. Zanurzał w niej także paschał. Charakterystycznym momentem było wlanie przez celebransa do chrzcielnicy oleju katechumenów, a później krzyżma. Zarówno jednym, jak i drugim nakreślił znak krzyża. Podobnie jak trzykrotnym tchnieniem nad wodą.

Katechumen Patryk Ryncarz przyjął imię Franciszek, a inspiracją był dla tego św. Franciszek z Asyżu. - Wzoruję się na tym świętym Kościoła, który ukochał Boga i poświęcał się dla drugiego człowieka. To przyjaciel przyrody i zwierząt. Ja również mam takie zamiłowanie. Myślę, że to dla mnie odpowiednia postać, za której wstawiennictwem się modlę - mówi nowo ochrzczony. Co ciekawe, znajomi od lat mówią na niego "Franek", a ksywa pojawiła się bez żadnego wyraźnego powodu.

Jak mówi, chrześcijaństwo daje mu nadzieję na lepsze jutro, optymizm i siłę, by nie dać złamać swojej duszy i sumienia światu.

- Cieszę się, że odkrywam te głębię wiary, która spośród wielu rzeczy uczy mnie szczególnie wdzięczności za trudne momenty. Umiem docenić to, co mnie spotkało, a na przyszłość patrzę z optymizmem, bo wiem, że stoi ze mną Bóg - uważa 25-latek.