Prawdziwy oryginał, unikat, który szukał prawdy. Pożegnali Jerzego Pietraszkę

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 25.07.2020 11:43

Tak śp. Jerzego Pietraszkę ps. Pedro podczas jego pogrzebu wspominali bliscy z różnych środowisk na czele z premierem Mateuszem Morawieckim.

Prawdziwy oryginał, unikat, który szukał prawdy. Pożegnali Jerzego Pietraszkę Pogrzeb znanego wykładowcy i działacza SW przyciągnął wielu ludzi z różnych środowisk. Maciej Rajfur /Foto Gość

Uroczystości pogrzebowe odbyły się 25 lipca na cmentarzu Osobowickim. Mszę św. odprawił ks. Marcin Werczyński, kapelan Solidarności Walczącej, który znał zmarłego Jerzego i w ostatnich dniach walki z chorobą odwiedzał go, prowadząc z nim długie rozmowy.

- Niestety, topnieją szeregi tych, którzy swoje życie poświęcali na budowanie wolnej ojczyzny. Pamiętajmy, że podstawą miłości i jej fundamentem jest wierność. Miłość bez wierności nie istnieje. Wierność jako cnota, jako zdolność do trwania przy wartościach ściśle związana jest honorem i szlachetnością. Bez wierności nie ma mowy o solidarności. Jerzy Pietraszko był działaczem opozycji antykomunistycznej, wybitnym matematykiem, zapalonym szachistą i pasjonatem gór, ale oprócz tego miał jedną ważną cechę - wierność - mówił ks. Werczyński w homilii podczas Mszy św. pogrzebowej.

I dodał, że pierwszą rzecz, którą zauważył przy pierwszym spotkaniu z Jerzym, były śmiejące się i pełne pogody szeroko otwarte oczy. Mimo trwającej już choroby.

- Przyznam szczerze, że nie da się ich zapomnieć. A jedno z pierwszych zdań, które usłyszałem od niego, brzmiało: "Proszę księdza, zadaniem naukowca jest docieranie i ujawnianie prawdy". To mi gdzieś głęboko zapadło w pamięć. Jerzy odnalazł drogę do Pana Boga. Dawno nie widziałem tak szczerego i otwartego serca, które tak wiernie szukało prawdy - opisywał kapelan Solidarności Walczącej.

Jak dodał, śp. Jerzy szedł pod prąd, ale z wielką kulturą i szacunkiem. Szukał prawdy do samego końca. Wiedział, że wiele jest jeszcze rzeczy, które musi odkryć w swoim życiu. Prosił o rozmowy z księdzem, spowiedź, sakrament namaszczenia chorych i o Komunię św. - To jednak nie wynikało ze strachu, ale z głębokich przemyśleń - podsumował ks. Werczyński.

W pogrzebie uczestniczyli rodzina, bliscy i wielu przyjaciół zmarłego z różnych środowisk, na czele z premierem Morawieckim. - "Pedro" był wolny i solidarny. Od 14. roku życia aktywnie uczestniczył w protestach w 1968 r. przeciwko władzy totalitarnej. Niewielu zna ten epizod, ale po Mszy św. w intencji Staszka Pyjasa brał udział w wiecu przed pomnikiem Jana XXIII. A potem przyszło wielkie zaangażowanie w Solidarność. Zawsze szukał prawdy, wolności i solidarności. Znakomity matematyk, nieszablonowy szachista. Biła od niego oryginalność, a my czerpaliśmy z jego wyjątkowości. Wielka indywidualność, a przy tym człowiek o głębokiej empatii do innych. Wiedział, jaką wartość ma niepodległość - opisywał przyjaciela M. Morawiecki.

Przyznał, że korespondowali jeszcze w kwietniu, kiedy panowały największe restrykcje w związku z pandemią. Jerzy Pietraszko był już poważnie chory i zwierzył się premierowi, że bardzo chciałby, żeby na jego pogrzeb przybyło kilkadziesiąt osób, a nie kilka, z powodu obostrzeń w związku z koronawirusem. - Wtedy obiecał mi, że przeżyje jak najdłużej, choć lekarze wówczas dawali mu 2-3 tygodnie życia. Ale jednak dzisiaj tu jesteśmy w licznym gronie, by pożegnać jedną z najbardziej barwnych postaci Solidarności Walczącej i Politechniki Wrocławskiej - przemawiał premier.

Jerzy Pietraszko intensywnie angażował się antykomunistyczną działalność opozycyjną w latach 1977-1986. Od 1993 r. wykładał matematykę na Politechnice Wrocławskiej. Był bardzo lubiany przez studentów, m.in. za oryginalne podejście do sposobu nauczania matematyki i swoiste poczucie humoru. Do historii przeszły m.in. jego zbiór zadań o sierotce Marysi czy opowieść o obaleniu jedynki trygonometrycznej w pracy doktorskiej. Ponieważ komisja nie chciała mu tego uznać, postanowił zapuszczać brodę do momentu, aż wykażą w jego pracy konkretny błąd. Ten moment nigdy nie nadszedł.

- Z racji swojej funkcji prodziekana starałem się mitygować i temperować tę oryginalność Jerzego. Pertraktowaliśmy razem granicę wolności, był twardym negocjatorem. Ale przeglądałem dzisiaj naszą korespondencję i 7 lipca 2018 r. napisał mi: "Dzięki, jak najbardziej, pasuje mi to". Chętnie rozmawialiśmy na temat przeszłości i teraźniejszości. W naszych kontaktach był zawsze uśmiechnięty i pogodny. Pozostaje w naszej pamięci jako inspirujący wykładowca - stwierdził prof. Krzysztof Bogdan, naukowiec, były prodziekan Wydziału Matematyki na Politechnice Wrocławskiej.