Cisza i pełne taczki

Agata Combik

|

Gość Wrocławski 31/2020

publikacja 30.07.2020 00:00

Na Dolnym Śląsku przybywa osób, które modlą się za przyczyną św. Szarbela i odkrywają jego przesłanie. Pustelnik z Libanu dniem i nocą rozmawiający w samotności z Bogiem po śmierci zaczął nagle wkraczać w życie tysięcy ludzi.

Grób mnicha. Grób mnicha.
Maronicka Fundacja Misyjna /Ordre Libanais Maronite

Święty Szarbel Machluf urodził się w 1828 r. W wieku 23 lat wstąpił do jednego z pobliskich klasztorów, a następnie przeniósł się do leżącego w bardziej odludnej okolicy klasztoru św. Marona w Annaya. Przez pewien czas w klasztorze św. Cypriana przygotowywał się do przyjęcia święceń kapłańskich. Po ich przyjęciu znów żył w Annaya, a następnie w 1875 r. przeniósł się do pobliskiej pustelni. Zmarł 24 grudnia 1898 r. Po jego śmierci nad miejscem pochówku przez wiele dni widać było tajemnicze światło; wkrótce stwierdzono, że z ciała wydobywa się rodzaj płynu. Jako pustelnik po prostu modlił się, pokutował i pracował. Nic więcej. Za to po śmierci… Niejedna książka opisuje jego spektakularne „akcje” prowadzone z nieba. Ten miłośnik samotności nagle zaczął być widziany, słyszany. Lawina cudownych uzdrowień, nawróceń za przyczyną świętego trwa do dziś.

Dostępne jest 10% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.