Dryfują. Jak ich złowić?

Gość Wrocławski 37/2020

publikacja 10.09.2020 00:00

Młodzieży nie warto zaciągać do kościoła za uszy. Trzeba ją chwycić za serce. Duszpasterze z powodu pandemii mają twardy orzech do zgryzienia.

Młodzi coraz częściej odwracają się  od Kościoła, ponieważ nikt nie pomógł im odkryć Bożej miłości. Młodzi coraz częściej odwracają się od Kościoła, ponieważ nikt nie pomógł im odkryć Bożej miłości.
Maciej Rajfur /Foto Gość

Zapytaliśmy księży pracujących z nastolatkami, ale i nastolatków, którzy nie stronią od Kościoła, jak zdobywać młodych dla Chrystusa. Szczególnie teraz, gdy epidemia koronawirusa mocno utrudnia sprawę jednym, a staje się kolejną wymówką dla drugich.

Nie ma innej opcji

ks. Paweł Szydełko wikariusz w parafii św. Jana Apostoła we Wrocławiu- -Zakrzowie, rocznik święceń 2018 − Pandemia? Ja mobilizację zawsze mam taką samą, bo staram się działać na sto procent. Chcę, aby młodzi mieli pewną różnorodność. Raz organizujemy adorację, raz grupę dzielenia się słowem Bożym, modlitwę w duchu Taizé lub planszówki. Mam oczywiście stałą ekipę młodych, ale chcę, żeby przyprowadzali kolejnych. Koronawirus przyniósł mi zaskoczenie, bo moja młodzież sama przychodziła w tym czasie i wspierała nas – księży. Piekli ciasta, pisali wiersze. Nie odseparowali się od Kościoła. Dla nich jest czymś naturalnym, że zaczniemy znów się spotykać, modlić, działać. Nie widzą innej opcji i w takim razie… ja też jej nie widzę. Myślę, że czas epidemii, ten najbardziej restrykcyjny, był jak pustynia, która podkreśla wartość spotkań, Eucharystii, wspólnoty. Teraz pojawiła się okazja do powrotu do pierwotnych działań. Musimy jako kapłani wychodzić do młodych także indywidualnie. Nie zabierzemy ich na wyjazdy czy jakieś duże akcje, bo warunki nie pozwalają. Ale może adoracja, medytacje nad Biblią… Zachwycenie się na nowo tym, co powinno stać się bazą wyjściową. Może jako księża o tym zapomnieliśmy, mając w głowie katolickie atrakcje typu koncerty, obozy, wycieczki? Wykorzystajmy pandemię na odrodzenie, na powrót do korzeni – dla nas i młodych.

Coś więcej niż kościółek i paciorek

ks. Maciej Szeszko SDS salwatorianin, dyrektor Ruchu Młodzieży Salwatoriańskiej w Trzebnicy, rocznik święceń 2006 – Brak spotkań twarzą w twarz w kontekście pracy z młodzieżą dawał się we znaki. A te wirtualne były zaledwie jakąś namiastką. Wiemy przecież, że Jezus zawsze spotykał się z człowiekiem osobiście. Widzę jednak pewien plus – młodzi docenili w tym braku piękno sakramentów, wspólnoty, bycia ze sobą na żywo na modlitwie. Natomiast nie da się ukryć, że u osób, które miały słabszą relację z Bogiem, zapanowało jeszcze większe rozluźnienie. Czy młodzież przez pandemię odpływa z Kościoła? Raczej powiedziałbym, że dryfuje. Jeśli ma motywację – regularne spotkania, katechezę – jest bliżej Boga, ale jeśli tego zabraknie – widać rozluźnienie. Epidemia na pewno nie pomaga ich utrzymać, ale nie wylewajmy dziecka z kąpielą. Jest trudniej o systematyczność i atrakcyjność, lecz mamy okazję im pokazać, jak zerwać z rutyną, czyli z myśleniem: „Chodzę do kościółka i odmawiam paciorek, więc jest dobrze”. Nie, trzeba czegoś więcej. U nas stawiamy na małe wydarzenia, na których możliwe jest zachowanie rygorów sanitarnych, ale które pozwalają też spotkać Boga i drugiego człowieka. Zależy nam na rozwoju wartości poza sferą wiary – ich zdolności, pasji, talentów. Idziemy w formy warsztatowe. Ta atrakcyjność, np. namiot sferyczny, przyciąga, bo jest im bliska. O młodzież trzeba zawalczyć!

To młodzi misjonarze

o. Adam Choma OP dominikanin, opiekun Duszpasterstwa Młodzieży „Piętrobus” przy kościele św. Wojciecha we Wrocławiu, rocznik święceń 2017 – Młodzież praktykuje i odkrywa Boga, patrząc, jak to robią ludzie, którzy są dla niej przewodnikami. W naszym piętrobusowym środowisku spotykaliśmy się codziennie on-line i zawsze byłem zadziwiony ich opowieściami – w jaki sposób wiedzę o życiu chrześcijańskim przekładają na praktykę. Zadziwiali mnie, jak głoszą Słowo wśród najbliższych. W swoich domach byli dominikańskimi misjonarzami. Odebranie wolności powoduje spadek formy u młodego człowieka, i to nas nie powinno dziwić, ale ich kreatywność oraz determinacja w podtrzymywaniu relacji i walki o swój świat są zadziwiające. Pandemia otworzyła nas w życiu duszpasterskim na pogłębienie wiary poprzez wspólne czytanie dokumentów Kościoła i nowe formy duszpasterskiej modlitwy. Epidemia nie zmieniła mojej dyspozycyjności dla nich – jestem i czekam. Obecność powinna charakteryzować każdego ojca i wynikać bezpośrednio z powołania mężczyzny. Dzięki pracy z młodymi odkryłem ojcostwo Boga, który jest. Młodzi są różni i mają swoją drogę do zbawienia. Wymagać mogę jedynie od samego siebie, by nigdy nie utracić czujności i wrażliwości na potrzeby innych.

Bądźcie przy nas

Jakub Szczepaniak 17 lat, z parafii pw. NMP Bolesnej we Wrocławiu-Różance – Jako młodzi ludzie po cichu pragniemy tego, by księża do nas wyszli, byli przy nas, zechcieli nam towarzyszyć w życiu. Wtedy i my zechcemy być blisko Kościoła. Nie sądzę, żeby wymyślanie jakichś wielkich atrakcji i niezwykłych sposobów mówienia o Jezusie miało pomóc. Chodzi o cierpliwą obecność i otwartość. Jeśli my widzimy, że komuś na nas zależy, także chcemy się zaangażować. Może lepiej to zobrazuję na przykładzie. Kiedy wiosną panowały silne restrykcje i limity z powodu pandemii, księża z naszej parafii spotykali się z nami przez komunikatory internetowe. Spędzaliśmy tak średnio kilka godzin w tygodniu. Oczywiście ktoś powie, że to nie to samo, ale księża nie musieli tego robić. Kilka razy w tygodniu rozmawialiśmy, żartowaliśmy, ale dyskutowaliśmy też na poważne tematy. Mogliśmy pogadać z nimi o problemach, którymi nie chcieliśmy się dzielić z rodzicami, a kolegów wtedy wokół siebie nie mieliśmy. Zauważyłem faktycznie, że część moich rówieśników oddaliła się od Kościoła, bo rozleniwił ich czas niedzielnych Mszy Świętych przez telewizję czy internet. Ja jestem ministrantem i brakowało mi tego poczucia jedności i wspólnoty na Mszach w kościele. Szczególnie Triduum Paschalne było dla mnie smutnym i mocnym doświadczeniem.

A może by tak… wziąć sprawy w swoje ręce?

Agata Kosiak 17 lat, mieszkanka Wrocławia i członek Dominikańskiego Duszpasterstwa Młodzieży „Piętrobus” – Młodzi niewierzący kojarzą Kościół z czymś intensywnym i męczącym. Mam znajomych, którzy są zrażeni przez wiele sytuacji i często tę niechęć pokazują. W młodzieńczych latach dość buntowniczo manifestuje się swoje poglądy. Moim zdaniem pierwszym krokiem w tym procesie powinno być znalezienie wspólnego języka. Jeśli księża mówią jedno, a młodzież drugie, to trudno dojść do porozumienia. Dobrze by było, gdyby kapłani znaleźli takie tematy, które przynajmniej na początku mogłyby powiązać ich z młodymi. Na co my zwracamy uwagę? Na realne zainteresowanie. Nie chęć moralizowania i mędrkowania, ale na zadawanie pytań, zachętę do dyskusji, a niekoniecznie wykład czy konferencję. Może na początek zwykła rozmowa? Młodzież naprawdę chce być wysłuchana, szczególnie w tak trudnym czasie. W okresie pandemii ojciec Adam podsuwał nam wartościowe pozycje do czytania, uczestniczyliśmy w transmisjach Mszy Świętych, odmawialiśmy brewiarz. W Piętrobusie wspólnymi siłami znaleźliśmy portal, dzięki któremu mogliśmy odbywać spotkanie online. Ojciec szybko się tego nauczył i działało to bardzo dobrze – spotykaliśmy się tak regularnie. Jeżeli młodym zależy, żeby pozostać blisko Kościoła, to zachęcam was: zaproponujcie swojemu duszpasterzowi jakieś rozwiązanie, nauczcie go, nie bójcie się. A co ciekawe, czas epidemii wzmocnił nasze duszpasterstwo, bo na tych spotkaniach on-line pojawiły się nowe osoby!

Nie liczy się stylówka, ale czyny

Maja Gozdowska 19-latka, mieszka w Trzebnicy, należy do Ruchu Młodzieży Salwatoriańskiej – Pandemia to życie w niepewności. My, młodzi, trochę boimy się wyjść z inicjatywą, żeby nie zostało to źle odebrane, więc sądzę, że pierwszy ruch stoi po stronie księży. Dla nas ważne jest poczucie wspólnoty. I to udało się naszym duszpasterzom RMS-u w czasie epidemii osiągnąć. Msze on-line czy spotkania przez internet na pewno trochę zapełniały tę pustkę. To, że księża o nas pamiętają, wyrażane czasem w małych gestach, podnosi na duchu. Teraz, w czasie epidemii, bardzo trafia do mnie modlitwa w niewielkiej wspólnocie brewiarzem. Tym bardziej „szalonym” duszpasterzom na pewno łatwiej zjednać młodzież. Moi rówieśnicy mają poczucie, że być w Kościele oznacza przyjść do świątyni, pomodlić się i wyjść, dlatego główną rolą księży wśród nastolatków jest zmiana tego poglądu, bo to przecież nieprawda. A i odrobina szaleństwa się przydaje. W RMS-ie odkryłam, co oznacza mieć realną więź z Jezusem. Młodych nie pociąga ostatecznie jakiś nietuzinkowy, megamłodzieżowy styl bycia księży. Bardziej nasze uznanie i szacunek zyskują kapłani, którzy szczerze i uczciwie działają. Oczywiście nawet w sutannie trzeba iść z duchem czasu, ale nie warto rezygnować z pokazywania pięknej tradycji Kościoła. Gdzieś musi być równowaga, bo i tradycja, i nowoczesność są potrzebne.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.