„Gość Wrocławski” ma 25 lat

Karol Białkowski

|

Gość Wrocławski 38/2020

publikacja 17.09.2020 00:00

Od decyzji powołania oddziału wrocławskiego do wydania pierwszego numeru wkładki do głównego grzbietu minęło zaledwie kilka tygodni. Z okazji jubileuszu przypominamy okoliczności powstania naszej redakcji.

Ks. Janusz Gorczyca jest dziś proboszczem parafii pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Oławie. Ks. Janusz Gorczyca jest dziś proboszczem parafii pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Oławie.
Karol Białkowski /Foto Gość

Pierwszy numer wrocławskiego dodatku do „Gościa Niedzielnego” ukazał się z datą 24 września 1995 r. Pionierzy na żywym organizmie uczyli się tworzenia tygodnika, który stał się wkrótce dla nich wielką miłością. Dzięki oddolnym inicjatywom w krótkim czasie o „Gościu Niedzielnym” zrobiło się głośno nie tylko wśród czytelników, ale również w środowisku wrocławskich dziennikarzy, którzy nie mieli bladego pojęcia o tym, że katolicka prasa jest tworzona na tak wysokim poziomie.

Start pionowy

– O tym, że mam stworzyć redakcję wrocławskiego „Gościa”, dowiedziałem się podczas wakacji, na początku sierpnia w 1995 r. W tym czasie pracowałem w archidiecezjalnym miesięczniku „Nowe Życie” i w dziale graficznym Papieskiego Wydziału Teologicznego – wspomina ks. Janusz Gorczyca, pierwszy szef. Podkreśla, że pewnego dnia został zaproszony do pałacu arcybiskupiego przez ówczesnego metropolitę kard. Henryka Gulbinowicza. Wtedy poznałem ks. Stanisława Tkocza kierującego „Gościem Niedzielnym”. Kardynał przedstawił nas sobie, informując mnie o pomyśle utworzenia wrocławskiej edycji „Gościa” – dodaje.

Przypuszcza, że swoją rolę odegrał tu ks. prof. Jan Krucina, również uczestniczący w spotkaniu, który był w tamtym czasie znaczącą postacią w świecie wydawniczym. – Miałem nieco ponad miesiąc na przygotowanie wszystkiego, co jest potrzebne do tworzenia gazety. „Niech się Ksiądz tym zajmie. Ksiądz redaktor Tkocz pomoże” – usłyszałem od kard. Gulbinowicza. I tak to się zaczęło. Nazywam ten moment startem pionowym. W nieco ponad miesiąc, i to wakacyjny, musiałem znaleźć ludzi, miejsce do pracy i stworzyć warunki, które pozwoliłyby co tydzień publikować cztery strony niemałego formatu.

Do współpracy ks. J. Gorczyca zaprosił Wiolę Dukiel, jako redakcyjną sekretarkę, a także Grażynę Balkowską (współpracowała z „Nowym Życiem”) oraz Piotra Leję (z Radia Rodzina). – Zdecydowali się ruszyć w nieznane i stworzyli wraz ze mną pierwszy zespół. Ponieważ nie mieliśmy lokalu, przez pierwsze miesiące redakcją było moje mieszkanie. Z centrali w Katowicach dostaliśmy komputer i wystartowaliśmy – opowiada.

Oczywiście bardzo ważne były wizyty ks. Janusza w głównej redakcji. – Chodziło o omówienie szczegółów współpracy. Poczty elektronicznej jeszcze nie mieliśmy, więc musieliśmy precyzyjnie trzymać się terminów dostarczania materiałów do Katowic. Cotygodniowe wyjazdy wiele mnie nauczyły. Mogłem z bliska poznać ludzi, którzy tworzyli „Gościa”, oraz ich styl pracy. A we Wrocławiu dziennikarze i współpracownicy musieli się nauczyć nawet tego, że do redakcji przynosi się teksty w wersji elektronicznej, a nie rękopisy. Nie było to wówczas takie oczywiste – wspomina.

Kolejną trudnością była obróbka fotografii, które były robione prywatnym sprzętem, oraz wiele innych technicznych niuansów. Ponadto cały czas we Wrocławiu poszukiwany był lokal, w którym można byłoby stworzyć odpowiednie warunki do pracy. – Szczęśliwym trafem znajomi sprzedawali mieszkanie przy Trzebnickiej. Było przestronne i blisko Ostrowa Tumskiego, więc uznaliśmy, że to wymarzone miejsce dla nas – dodaje ks. Gorczyca (był to dom redakcji przez ponad 20  lat – przyp. red.).

czytaj na kolejnej stronie: Dziennikarski romantyzm

Dziennikarski romantyzm

Choć „Gość Niedzielny” miał już w Kościele swoją pozycję, nadal był na szerokim rynku pismem niszowym. Ks. Gorczyca wspomina, jak dziennikarze lokalnych redakcji, trzymając w ręku kolejne numery GN, odkrywali ze zdumieniem, że jest to normalny, profesjonalnie i na wysokim poziomie wydawany tygodnik. – Realizowaliśmy nasze podstawowe zadanie – zdobywaliśmy informacje, które wypełniały kolejne numery „Gościa Wrocławskiego”. Oprócz tego z jakimś niezwykłym entuzjazmem podejmowaliśmy się wielorakich zadań, które miały na celu spopularyzowanie tygodnika w regionie. Przy różnych okazjach pojawialiśmy się zarówno w Radiu, jak i w Telewizji Wrocław, komentując bieżące wydarzenia. Mieliśmy też swoją audycję w Radiu Rodzina – wylicza.

Kolejnym naszym dziełem były „Zderzenia” – comiesięczne spotkania wrocławskiego środowiska dziennikarzy, podczas których poruszano aktualne zagadnienia kulturalne, religijne i społeczne. Zainicjowaliśmy też organizowanie opłatków dziennikarskich, w których brało udział ponad dwieście osób. Zaledwie kilkuosobowa redakcja umożliwiła także praktykę dla studentów dziennikarstwa z Papieskiego Wydziału Teologicznego. – To wszystko było szalone, ale piękne, wręcz romantyczne – puentuje ks. Janusz.

czytaj na kolejnej stronie: Ciekawe czasy

Ciekawe czasy

Jola Sąsiadek do redakcji „Gościa Wrocławskiego” dołączyła pół roku po wydaniu pierwszego numeru. Wcześniej przez 20 lat pracowała w innych dolnośląskich tytułach. Zapytana o pierwsze skojarzenie z redakcją, odpowiada praktycznie bez namysłu: drugi dom. – We wszystko, cokolwiek robiliśmy w związku z tworzeniem gazety, ale również z innymi pozadziennikarskimi aktywnościami, angażowaliśmy się na 150 proc., całym sobą – zaznacza.

Wspomina czasy, gdy teksty były wożone do Katowic. Przypomina sobie, że zawsze były nagrywane na dwóch dyskietkach. Po co? – W razie gdyby jedna była uszkodzona, zawsze była druga – tłumaczy. Podkreśla też, że wszystko było tak ważne, iż nie można było zaniedbać żadnego drobiazgu. – To, że my to tak odbieraliśmy, to nie jest nic niezwykłego. Ale pamiętam, jak któregoś roku jedna z moich koleżanek, która pracowała we wrocławskim oddziale TVP, zapytała podczas jednego z opłatków organizowanych przez naszą redakcję, ile osób w niej pracuje. Była pełna podziwu, że udało się zorganizować spotkanie dla 360 dziennikarzy – tylu wyliczyliśmy obecnych. To jasne, że magnesem był kard. Gulbinowicz, może również jakieś atrakcyjne miejsce, ale organizacyjnie ogarnialiśmy to sami – opowiada.

A co z pracą redakcyjną? J. Sąsiadek podkreśla, że na pierwszy rzut oka, czytając artykuły archiwalne i współczesne, trudno zauważyć, że coś się zmieniło. Zaznacza, że zawsze z tekstów wygląda to, co w duszy gra dziennikarzowi, bo każdy spojrzy inaczej na dane wydarzenie, rzeczywistość, człowieka. – Cieszy mnie jednak to, że wciąż widzę, iż dziennikarze „Gościa” są wierni Panu Bogu i sobie. O ile w innych mediach bardzo denerwuje mnie manipulacja wypowiedziami i faktami, o tyle w GN tego nie ma – zauważa.

Co się więc zmieniło? – Wyobrażam sobie, że ze względu na zdobycze techniki choćby zbieranie materiałów wygląda zupełnie inaczej. Gdy zaczynałam pracę w GN, największą nowinką był pager, na którym mogliśmy zobaczyć, że ktoś nas szuka i próbuje się z nami skontaktować – głównie szef – i trzeba było do niego oddzwonić z telefonu stacjonarnego. Komórki pojawiły się dopiero po ok. trzech latach – zwraca uwagę. Na potrzeby redakcji był przeznaczony również jeden stacjonarny komputer. – Był tak wolny, że mówiliśmy: „nasz kolega ma 2 mega”, ale służył do zgrywania tekstów na wspomniane dyskietki. Nikomu nie przychodziło do głowy, że będzie można wziąć laptop na przykład na pielgrzymkę i od razu zrobić z niej relację na stronę internetową – dzieli się spostrzeżeniami.

Jola przyznaje, że jej 15-letnia przygoda z „Gościem” przypadła na bardzo ciekawe czasy. Pamiętny był zwłaszcza rok 1997, gdy zaledwie kilka tygodni po ogromnym wydarzeniu, jakim były we Wrocławiu Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny i wizyta papieża Jana Pawła II, przyszła „powódź stulecia”. – Pływaliśmy na łódkach i wywoziliśmy do parafii do Mirkowa komputery redakcji. Pracowaliśmy rzeczywiście na łączonych drutach, bo ksiądz nie miał internetu – opowiada.

czytaj na kolejnej stronie: Dziękujemy, że jesteście

Dziękujemy, że jesteście

Karol Białkowski, kierownik oddziału:

– Przez lata zmieniali się ludzie i technika wykorzystywana przy tworzeniu „Gościa”, ale nie zmieniła się misja, której staramy się być wierni. Chcemy pokazywać życie Kościoła, ale również kulturę oraz sprawy społeczne ważne dla mieszkańców archidiecezji wrocławskiej. Czego doświadczamy w naszej pracy? Czymś niezwykłym jest poznawanie ludzkich historii, które oddziałują dzięki naszemu pośrednictwu na odbiorców. Dziękujemy za wszelkie przejawy życzliwości oraz za zaufanie, którym nas darzycie; za nasze cotygodniowe spotkania w papierowym wydaniu GN, za odwiedzanie strony wroclaw.gosc.pl, a także za codzienne kliknięcia na Facebooku, Twitterze, Instagramie i YouTubie. Nasza praca ma sens tylko wówczas, gdy jesteście Wy, nasi wspaniali Czytelnicy, więc bądźcie z nami dalej.

Zapraszamy na Mszę św.

Ksiądz Janusz Gorczyca i redakcja „Gościa Wrocławskiego” zapraszają na Eucharystię w intencji byłych i obecnych pracowników oraz za czytelników, która odbędzie się 27 września o 13.00 w kościele pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Oławie.

Dostępne jest 5% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.