Kiedy zbliża się kres. Stamtąd cię już nie wyrzucą

Agata Combik Agata Combik

publikacja 12.11.2020 20:30

Ich odchodzenie bywa niedostrzegane. Kiedy ktoś znajdzie ich ciało, na grobie - szybko przysłoniętym przez chwasty - pojawią się litery N.N. Jak pomóc ludziom bezdomnym przygotować się na przejście do wiecznego domu?

Kiedy zbliża się kres. Stamtąd cię już nie wyrzucą Siostra Edyta Kasjan ze Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej, pomagająca kobietom w kryzysie w Stowarzyszeniu "Misja Dworcowa" im. ks. Jana Schneidera, zaangażowana jest także w streetworking. Archiwum prywatne

Nie każdy da się namówić na skorzystanie z pomocy schroniska, ogrzewalni czy innej placówki. Czasem wszystko, co da się zrobić, to towarzyszyć człowiekowi tam, gdzie jest - na ulicy, w pustostanach, altankach.

Siostra Edyta Kasjan ze Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej, pomagająca kobietom w kryzysie w Stowarzyszeniu "Misja Dworcowa" im. ks. Jana Schneidera, zaangażowana jest także w streetworking. Razem z innymi odwiedza bezdomnych tam, gdzie przebywają na co dzień. - Mam wśród nich mnóstwo przyjaciół, po tej i po tamtej stronie - mówi.

On cię przygarnie

Ludzie bez stałego adresu odchodzą różnie. - Najgorsza jest wtedy dla nich samotność - tłumaczy siostra. Nawet jeśli umierają w szpitalu, rzadko udaje się odnaleźć kogoś z ich bliskich, nieczęsto też rodzina decyduje się na spotkanie. Warto "zawalczyć", by nie musieli być wtedy sami.

Kiedy zbliża się kres. Stamtąd cię już nie wyrzucą   Grób osoby, której tożsamości nie udało się ustalić. Archiwum prywatne

Kiedy umierający "Waldi" leżał w szpitalu przy Grabiszyńskiej, siostra uprosiła personel, by mogła się z nim spotkać. - Przekonywałam, że choć nie jestem formalnie członkiem rodziny, to w tym momencie prawdopodobnie jestem najbliższą dla niego osobą we Wrocławiu - wspomina. Udało się odbyć dwa 5-minutowe spotkania. Leżał pod respiratorem i nie mógł się odzywać.

- Mówiłeś do mnie "siostro", ty dla mnie jesteś jak "brat", muszę ci więc powiedzieć, co jest dla mnie najważniejsze - tłumaczyła, opowiadając mu o życiu wiecznym, o miejscu, gdzie nie będzie już zimna, nerwów, chorób, gdzie nikt już nikogo nie wyrzuci z żadnej galerii, gdzie Bóg chce przygarnąć każdego. Złapała go za rękę i cierpliwie zachęcała, by w sercu powtarzał: "Jezu, ufam Tobie". - Wierzę, że słyszał, rozumiał. Pamiętam, jak z jednego oka popłynęła mu łza - mówi.

Dodaje, że bezdomni czasem pierwsi poruszają temat śmierci, ale gdy już odchodzą, warto podjąć samemu próbę takiej rozmowy - krótkiej i prostej. Najważniejsze, by zdołali zaufać Bogu w ostatniej chwili, uwierzyli w Jego miłość.

Smutne, gdy umierają w ciemnych zakamarkach, grzebani potem jako "N.N.". Mnóstwo takich mogił znajduje się na cmentarzu na wrocławskim Kiełczowie.

- Kiedy umiera ktoś z moich bezdomnych przyjaciół, proszę zwykle o modlitwę nad jego grobem ks. Aleksandra Radeckiego - mówi siostra. - Przeżywam autentyczną stratę, żałobę. Staram się pamiętać o rocznicy ich śmierci. Ci ludzie są mi bliscy. Tak, jak Andrzej, którego spotykałam często na ławce przy Hali Targowej we Wrocławiu. Nie umiem minąć tego miejsca obojętnie. Bez niego ta ławka, ta ulica nie są te same.

Zarezerwowany pokój

Jakiś czas przed wybuchem epidemii spotkała w Obornikach Śląskich pana Kazimierza. Raz był bezdomny, raz gdzieś pomieszkiwał. Miał różne "wzloty i upadki", które niestety odbiły się także na jego zdrowiu. Kiepskie jedzenie, niezdrowy tryb życia, spanie na kartonach porozkładanych na gołym betonie często dla bezdomnych oznaczają szybką utratę zdrowia. Kazimierz miał gruźlicę.

Na widok zakonnicy rozpłakał się i mówi: "Edyta, ja umieram". "Boisz się?" - spytała. "Tak, bo nie wiem, co mnie tam czeka". Siostra opowiedziała mu o nieskończonej miłości Boga. - "Gdybyś wiedział, jak On cię kocha, to byś oszalał ze szczęścia. Ale wiedz, że On szanuje naszą wolę. Jeśli nie chcemy przyjąć Jego miłości, nie narzuca się nam" - tłumaczyłam mu. - "Gdy będziesz przechodził na tamtą stronę, powiedz: »Jezu, ufam Tobie«" - wspomina siostra. - Odpowiedział: "Tylko tyle?". "Tak, ale nie na odczepnego. W tych słowach mają być cała twoja wiara, cała miłość, całe serce...".

Kiedy zbliża się kres. Stamtąd cię już nie wyrzucą   S. Edyta odwiedza wraz z innymi ludzi bezdomnych tam, gdzie "mieszkają". Archiwum prywatne

Kazimierzowi trudno było to pojąć, więc w końcu siostra stwierdziła: "Jak cię nie stać na taką modlitwę, to powiedz po prostu Jezusowi, że jesteś od Edyty". "I co, On ciebie zna?. "Pewnie, że zna... Wiesz, ja mam tam pokój zarezerwowany dla takich niedowiarków" - tłumaczyła mu z uśmiechem, wyjaśniając, że modli się codziennie za swoich przyjaciół. Nie zostaną bez pomocy w momencie przejścia na drugą stronę. "Nie wiadomo, kto z nas tam będzie pierwszy. Jak ja, to będę na ciebie czekać; jak ty, to też czekaj na mnie...".

Ufa, że się spotkają.

Niektóre imiona zostały zmienione.