Benedyktynki dalej zdobywają Facebooka

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 02.02.2021 17:05

Niewiele ponad 2 lata temu pisaliśmy o fenomenie profilu na Facebooku prowadzonego przez klauzurowe benedyktynki z Wołowa. Wtedy obserwowało je 15 tysięcy ludzi. Dzisiaj jest już o 100 tysięcy więcej.

Benedyktynki dalej zdobywają Facebooka Obecnie profil małej wspólnoty sióstr klauzurowych śledzi prawie 115 tysięcy osób. Maciej Rajfur /Foto Gość

Fanpejdż niewielkiego klasztoru wołowskich benedyktynek z miesiąca na miesiąc rośnie i dociera ze swoimi ewangelicznymi treściami do coraz większej liczby osób. O takiej dynamice w mediach społecznościowych marzy wiele firm, mediów i instytucji. Obecnie profil śledzi prawie 115 tysięcy osób. To przyrost o 750 procent w dwa lata.

Siostra Maria Trybała OSB dba o ruch w mediach społecznościowych. Nie jest specjalistką, ale szybko się uczy i ma już pewne doświadczenie. Umieszcza piękne zdjęcia natury, wspomnienia świętych, filmy i fotografie ewangelizacyjne o tematyce katolickiej, a czasem także ważne wydarzenia z archidiecezji wrocławskiej.

Wołowski klasztor klauzurowy tworzy zaledwie siedem sióstr. Obecnie ze względu na pandemię zakonnice nie przyjmują odwiedzin, ale ich kaplica jest otwarta.

- Na początku pandemii, tak jak chyba u każdego, pojawił się u nas lęk, ale z czasem już oswoiłyśmy się z tą sytuacją. Ograniczyłyśmy kontakty. Przy najsurowszych obostrzeniach zamknęłyśmy kaplicę, ale teraz już można się w niej modlić. Przychodzą ludzie, choć zdecydowanie mniej niż przed erą koronawirusa - opowiada s. Maria Trybała OSB.

Przeorysza klasztoru benedyktynek w Wołowie przyznaje, że pandemia nie wpłynęła mocno na samo funkcjonowanie wspólnoty zakonnej. Do nieustannej modlitwy zakonnice dodały intencję ustąpienia zarazy oraz uzdrowienia chorych na COVID-19.

- Modliłyśmy się m.in. za bp. Jacka Kicińskiego, kiedy zachorował, za kapłanów, których dotknął koronawirus, a także za świeckich. Odmawiamy w tych intencjach wieczorny różaniec - informuje s. Maria.

Benedyktynki mimo klauzury konstytucyjnej zachowują ostrożność. Nie boją się o siebie, ale bardziej, by nie zarazić innych ludzi, dlatego nie przyjmują jeszcze gości. Na początku pandemii wystawiały do modlitwy relikwie św. Benedykta i św. Rypsymy, które także wędrowały po zakonnych celach.

- Na razie żadna z nas nie czuła się źle. Oczywiście nie wiemy do końca, czy nie przechodziłyśmy koronawirusa bezobjawowo. Gdyby jednak któraś miała objawy, ciężko by nam było ze względu na skromne warunki zorganizować izolację - stwierdza s. Maria Trybała.

Benedyktynki pomagają biedniejszym rodzinom, ale także same doświadczają dużej życzliwości od mieszkańców Wołowa, którzy pytają o możliwość pomocy czy wsparcia materialnego i nie tylko.

- Zgłasza się do nas wielu chętnych, którzy deklarują dyspozycyjność. Interesują się nami, wypytują. To nas wzrusza. Bardzo dziękujemy za troskę, ogromnie sobie nią cenimy - oświadcza s. Maria.

Co roku 2 lutego przeorysza wybiera się na uroczystości w archikatedrze wrocławskiej związane ze Światowym Dniem Życia Konsekrowanego. Tym razem jednak benedyktynka nie przyjedzie do Wrocławia. Nie chce narażać swoich sióstr.

- Trochę żałuję, bo lubię tę uroczystość, ale z drugiej strony też będę mogła ją przeżywać z moją wspólnotą. W Wołowie w kaplicy jak co roku odnowimy śluby - mówi zakonnica.

Wspomina jak przed 34 latami sama złożyła śluby czasowe, a niewiele ponad 30 lat temu wieczyste.

- Nigdy tego nie żałowałam. Nigdy nie myślałam o odejściu. Kocham moje siostry i nie chciałabym być gdzie indziej. Od lat mój dom jest z Wołowie. To mała wspólnota, więc znamy się znakomicie. Zdarzały się naturalnie różne kryzysy, jak u każdego. Jednak, gdybym miała dzisiaj wybierać, zdecydowałabym się na tę samą drogę - przyznaje s. Maria.

Kiedy wstąpiła na ścieżkę zakonną, miała zaledwie 16 lat. Teraz benedyktynki przyjmują do formacji kobiety od 18. do 35. roku życia. Od wstąpienia w mury zakonne do ślubów wieczystych musi minąć przynajmniej 9 lat. Jako ostatnia zapukała do wołowskiego klasztoru właśnie s. Maria. Było 34 lata temu.

- Modlimy się o powołania, bo rzeczywiście jest to dla nas zmartwienie, ale w sensie ogólnym – światowym. Najważniejsze, żeby ludzie odpowiadali na głos Boga, nieważne do jakiego zgromadzenia trafią. Oczywiście ogromną radością byłaby dla nas nowa siostra. Prosimy o nią w modlitwie - podsumowuje s. Maria.