Pamiętamy, panie sierżancie!

Maciej rajfur

|

Gość Wrocławski 8/2021

publikacja 25.02.2021 00:00

Historia Jana Sabina ps. Wiewiórka związanego z Brzegiem pokazuje, że mamy jeszcze jako naród wiele do zrobienia, jeśli chodzi o żołnierzy wyklętych.

Sierżant J. Sabin walczył 7 lat w Narodowym Zjednoczeniu Wojskowym. Sierżant J. Sabin walczył 7 lat w Narodowym Zjednoczeniu Wojskowym.
Archiwum prywatne

Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, obchodzony 1 marca, pokazuje znaczenie antykomunistycznego podziemia dla współczesnej Polski. Święto państwowe nie oznacza jednak, że ten fragment historii został zamknięty. Wręcz przeciwnie – temat konspiracji niepodległościowej po II wojnie światowej woła o pogłębienie, rzucenie na niego nowego światła. Doskonałym tego przykładem jest postać sierżanta Jana Sabina, mieszkańca Brzegu, który odsiadywał w tym mieście wyrok za walkę o wolną Polskę, potem żył w nim ponad 20 lat, zmarł i został tam pochowany, a do dzisiaj praktycznie pozostaje postacią kompletnie anonimową dla mieszkańców miasta i regionu. Instytut Pamięci Narodowej wydobył bohatera z historycznych podziemi, ocalając od zapomnienia. Wątek Jana Sabina odkopano kilka miesięcy temu.

I wydawałoby się, że historia żołnierzy wyklętych została już niejako napisana, a dopiero co odkrywani są tak niezwykli ludzie.

Ujęty jako jeden z ostatnich

Jan Sabin urodził się na Wileńszczyźnie w 1926 roku. W lipcu 1944 r., gdy wkroczyła Armia Czerwona, Sabin jako 18-latek został zmobilizowany do 34. Pułku Piechoty 8. Dywizji Piechoty II Armii Wojska Polskiego stacjonującego w Trokach. Nie wiedział, że wówczas po raz ostatni widzi rodzinę… Po kilku miesiącach zdezerterował. Wiosną 1945 roku wstąpił na Podlasiu do podziemnego Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, organizacji walczącej o wyzwolenie Polski spod komunistycznej władzy. Złożył przysięgę, otrzymał broń i pseudonim Wiewiórka. Przez 7 lat prowadził działalność konspiracyjną na trudnym terenie, walcząc w kilku starciach z KBW, UB i MO. Był ranny, często wychodził szczęśliwie z wielkich opresji (m.in. z zasadzki po zdradzie). 30 grudnia 1952 r. bezpieka namierzyła kwaterę Sabina i przystąpiła do likwidacji. W nocy 31 grudnia pluton KBW ujął partyzanta. Aresztowanie jednego z ostatnich czynnych partyzantów NZW było dla władz komunistycznych prawdziwym sukcesem. Podczas rewizji odebrano Sabinowi m.in. lekarstwa, książeczkę do nabożeństwa, orzełka z koroną, medalik z wizerunkiem św. Antoniego z Padwy, różne notatki, m.in. spisane modlitwy, wiersze i piosenki partyzanckie oraz spis agentury przeznaczonej do likwidacji. W śledztwie przeciwko Sabinowi przedstawiono 24 zarzuty karne. Wojskowy Sąd Rejonowy w Białymstoku skazał patriotę na łączną karę śmierci z utratą praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze, z przepadkiem całego mienia skazanego na rzecz Skarbu Państwa.

Nowe życie po czterdziesce

Rada Państwa skorzystała z prawa łaski w stosunku do Sabina, zamieniając mu karę śmierci na karę dożywotniego więzienia. Odsiadywał ją we Wronkach i Strzelcach Opolskich, gdzie złagodzono wyrok do 15 lat więzienia. Ostatecznie w 1967 roku w wieku 41 lat wyszedł na wolność z zakładu w Brzegu na Opolszczyźnie, nie mając w Polsce nikogo bliskiego. Jego rodzina została na Kresach Wschodnich, za wschodnią granicą. Władze nie pozwoliły mu na połączenie się z bliskimi. Wobec tego osiadł w Brzegu, gdzie założył rodzinę i rozpoczął nowe życie. Do 1989 roku był traktowany jako obywatel drugiej kategorii. Z inspiracji SB w otoczeniu uchodził za bandytę. Nawet w zapalnych latach 80., gdy rodziła się Solidarność, na klatce schodowej już wtedy staruszka Jana Sabina tkwili „opiekunowie” ze Służby Bezpieczeństwa, żeby czasami nie pomyślał o działalności opozycyjnej. Zmarł w 1991 roku jako całkowicie anonimowa osoba. Nie doczekał rehabilitacji, która nastąpiła za sprawą unieważnienia wyroku dopiero w 1995 roku. Spoczął na cmentarzu komunalnym przy ul. Starobrzeskiej w Brzegu.

Tysiące na naszych ziemiach

Zupełnie zapomnianych bohaterów musimy wyciągać na światło dzienne. Do niedawna sierżant Sabin nie miał nawet symbolicznego biogramu. Ta sytuacja pokazuje, jak wiele jeszcze przed nami do zrobienia i jak bardzo powinniśmy dbać o naszą historię. – Dziś przeciętny Dolnoślązak bardzo mało wie na temat działalności żołnierzy niezłomnych w naszym regionie. Pamiętajmy, że przez II konspirację we Wrocławiu przewinęło się wiele tysięcy osób działających w ramach ponad 200 organizacji i grup niepodległościowych. Wojskowy Sąd Rejonowy we Wrocławiu, będący głównym ogniwem komunistycznej „sprawiedliwości”, skazał w latach 1946–1955 ponad 11 tysięcy osób. A przecież oprócz niego wyroki w procesach politycznych wydawały także sądy grodzkie, okręgowe czy apelacyjne – mówi Eugeniusz Gosiewski, wiceprezes stowarzyszenia „Odra–Niemen”, specjalista od dolnośląskich historii żołnierzy wyklętych. Naszym obowiązkiem przy okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych jest wydobycie na światło dzienne i naświetlenie losów zwłaszcza tych żołnierzy, którzy w ucieczce przed bezpieką trafiali na Dolny Śląsk, ale ich losy bywały bardzo różne. Niektórym udało się przetrwać, ale większość była niestety represjonowana przez władze komunistyczne, łącznie z wykonywaniem wyroków śmierci na naszych ziemiach.

Upamiętniony z honorami

W niedzielę 28 lutego w kościele pw. św. Mikołaja w sposób publiczny z ceremoniałem wojskowym zostanie odsłonięta i poświęcona tablica pamięci Jana Sabina. W Brzeskim Centrum Kultury wyświetlony będzie reportaż o Janie Sabinie. Uroczystości i zakończy odznaczenie bohatera Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, który zostanie przekazany na ręce bliskich – córki i wnuka. Całej idei upamiętnienia Jana Sabina patronuje 1. Pułk Saperów w Brzegu, który już zapowiedział, że jeden z batalionów będzie nosił imię żołnierza wyklętego.

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.