Wiara, miecz i bandaże

Agata Combik Agata Combik

|

Gość Wrocławski 9/2021

publikacja 14.07.2021 12:50

Modlili się i wznosili warownie, gościli pielgrzymów i żeglowali. Potrafili odnaleźć się na polu walki i przy łóżku chorego, na morzu i wśród dolnośląskich pól. Spuścizna zakonów rycerskich trwa.

◄	Na współczesnym  „placu boju”. ◄ Na współczesnym „placu boju”.
Urszula Rogólska /Foto Gość

Na tereny dzisiejszej archidiecezji wrocławskiej w średniowieczu przybyło wielu rycerzy spod znaku krzyża. Mieliśmy tu templariuszy (w Oleśnicy Małej), Krzyżaków (w Namysłowie), Rycerzy z Czerwoną Gwiazdą, o których przypominają dzisiejszy budynek Ossolineum i kościół pw. św. Macieja we Wrocławiu. Wciąż mało znany pozostaje, bardzo zasłużony dla Śląska, Suwerenny Rycerski Zakon Szpitalników św. Jana z Jerozolimy, z Rodos i z Malty. To tym zakonnikom, zwanym joannitami czy rycerzami maltańskimi, uwagę poświęca od lat ks. lic. Grzegorz Kopij, obecnie pracujący w parafii pw. Najświętszego Zbawiciela we Wrocławiu-Wojszycach.

Wojownicy św. Jana

– Fascynacja zakonem joannitów rozpoczęła się w moim przypadku w klasie VII bądź VIII szkoły podstawowej – wspomina kapłan, przygotowujący pracę doktorską na temat jednej z komandorii tego zakonu na Śląsku. – W naszej szkolnej bibliotece przeprowadzano redukcję książek. W tamtych czasach palono nimi w kotłowni i właśnie w niej natknąłem się na przewodnik po Opolszczyźnie, w którym znajdowała się krótka informacja o mojej rodzinnej miejscowości – Łosiowie. Przeczytałem, że od 1238 do 1810 r. znajdujący się w niej kościół należał do zakonu joannitów. Zainteresowałem się nimi i… pasja pozostała do dziś.

Wiara, miecz i bandaże   Kościół pojoannicki św. Jana Chrzciciela w Łosiowie. Jacek Krawczyk

Ksiądz Grzegorz wyjaśnia, że zakon joannitów – zwanych też kawalerami rodyjskimi, potem maltańskimi – wywodzi się z Jerozolimy, z bractwa, które w XI w. założyli prawdopodobnie kupcy z włoskiego miasteczka Amalfi. Dzięki nim w pobliżu Grobu Świętego powstało hospicjum dla pielgrzymów – ówczesne schronisko i szpital zarazem. Za patrona obrali najpierw św. Jana Jałmużnika (VI–VII w.), patriarchę aleksandryjskiego, który zasłynął z pomocy ubogim. Z czasem zdecydowali się na patronat bardziej znanego Jana – Chrzciciela. – Za ich założyciela uważa się bł. Gerarda. Godłem joannitów stał się ośmioramienny krzyż, który symbolizuje osiem błogosławieństw – tłumaczy ks. Kopij. – Zakon został zatwierdzony przez papieża Paschalisa II w 1113 roku.

Dzieje joannitów układają się w opowieść pełną zwrotów akcji. Zakonnicy strzegli bezpieczeństwa Królestwa Jerozolimskiego, powstałego dzięki I krucjacie. Wcześniej bł. Gerard, przebywając w Jerozolimie, pozostającej jeszcze we władaniu muzułmanów, zrzucał ponoć z murów chleb oblegającym miasto krzyżowcom. Kiedy Królestwo Jerozolimskie upadło w 1291 r., joannici trafili na Cypr. Po kasacie zakonu templariuszy, ogłoszonej w 1312 r., to oni przejęli majątek Rycerzy Świątyni. Z czasem ich siedziba znalazła się na Rodos, potem na Malcie. Przetrwali m.in. wielkie oblężenie Malty przez Turków. Udało się wtedy powstrzymać Sulejmana Wspaniałego, którego przeważające siły w 1565 r. przez kilka miesięcy bezskutecznie oblegały wyspę.

Wiara, miecz i bandaże   W sanktuarium w Mellieha na Malcie. Józef Wolny /Foto Gość

Z wędrującą Madonną

– Zostali wyrzuceni z Malty przez Napoleona, gdy zdobył ją w 1798 r. Wkrótce nowym wielkim mistrzem zakonu został… car Paweł I, syn carycy Katarzyny II, a stolicą zakonu stał się Sankt Petersburg. Car został po kilku latach zamordowany – zapewne obawiano się, że będzie działał na rzecz katolicyzacji Rosji – mówi ks. Grzegorz.

Od wieków joannici byli specjalistami i nowatorami w opiece nad chorymi. – Na Malcie można zaobserwować, że potrafili stworzyć w średniowieczu warunki, by odizolować cierpiących na choroby zakaźne. Podawali jedzenie swoim pacjentom trzy razy dziennie, w srebrnych naczyniach, stosując odpowiednią dietę. Codziennie zmieniali chorym pościel! Troskę o higienę przejęli prawdopodobnie od mieszkańców Orientu – opowiada ks. Grzegorz..

– Na pewno byli koneserami sztuki, zatrudniali najlepszych artystów – co było łatwiejsze dzięki międzynarodowym kontaktom – dodaje. – Charakterystyczny dla nich był kult maryjny, dbali o wizerunki Matki Bożej. Przykładem jest piękna figura Maryi w Łosiowie. Uważam, że to także joannici mogli sprowadzić figurkę Matki Bożej do Barda.

Kapłan wspomina o Madonnie z Filermo – ikonie otoczonej przez joannitów wielką czcią. Wierzono, że to interwencja Maryi wsparła zakon w czasie oblężenia wyspy Rodos przez Turków w 1480 r. W czasie kolejnego oblężenia, w 1522 r., całkowicie zniszczony został kościół, w którym ikona się znajdowała, lecz ona sama została odnaleziona wśród gruzów nietknięta. Trafiła z joannitami na Cypr i do Sankt Petersburga. Jej dalsza tułaczka rozpoczęła się w czasie rewolucji bolszewickiej – ale to już historia na… osobną książkę. Co ciekawe, ks. Grzegorz natknął się kiedyś na zdjęcie ukazujące obecność jej (lub kopii) w naszym zamku Czocha.

Wiara, miecz i bandaże   Kościół pw. Bożego Ciała we Wrocławiu również należał kiedyś do zakonu. Przypominają o nim także nazwy ulic: Joannicka, Komandorska. Agata Combik /Foto Gość

Z Jerozolimy nad Odrę

Z dalekich stron idea joannickiej służby dotarła także do Polski. Ksiądz Kopij wyjaśnia, że na Śląsku, w granicach dzisiejszego państwa polskiego, mieli zapewne ok. 15 komandorii. Jedną z nich przejęli po templariuszach w Oleśnicy Małej (później rezydował tu słynny ród Yorck von Wartenburg, związany m.in. z Kręgiem z Krzyżowej). Mieli komandorię w Strzegomiu; otrzymali patronat nad kościołem w Bardzie Śląskim. Ich komandorie działały w Tyńcu nad Ślęzą, we Wrocławiu, w Łosiowie w pobliżu Lewina Brzeskiego. Słyszymy o joannitach w Trzebnicy, gdzie przez pewien czas prowadzili w XIX w. szpital w części dawnego klasztoru cysterek. We Wrocławiu przypomina o nich kościół pw. Bożego Ciała, który niegdyś należał do zakonu, nazwy ulic: Joannicka, Komandorska.

Akt zatwierdzenia komandorii w Łosiowie wydał Henryk I  Brodaty w 1238 r. – Leżała na terenie księstwa brzeskiego, którego władcy przeszli w czasach nowożytnych na stronę reformacji, ale ziemie podlegające joannitom pozostały w kręgu wiary katolickiej. Nie działała wobec nich zasada „Cuius regio, eius religio” („Czyj kraj, tego religia”). Posiadłości joannitów były nawet wyłączone spod jurysdykcji biskupa wrocławskiego; podlegały tylko władzom zakonnym: Wielkiemu Przeorowi w Czechach, który z kolei podlegał Wielkiemu Mistrzowi Zakonu – a ten papieżowi.

Maltańczycy w Łosiowie budują pierwszy kościół. Zakładają wsie Różyna, Buszyce, Jasiona; w nich także wznoszą świątynie. Co ciekawe, ta w Różynie była potem kościołem symultanicznym – wykorzystywanym i przez katolików, i ewangelików.

– Widać, że mieli zmysł strategiczny. Komandoria w Łosiowie znajdowała się przy głównym szlaku, więc założyli nieco dalej kolejną, przy ujściu Nysy do Odry, w miejscu, gdzie mogli w razie potrzeby schronić się przed wrogiem – zauważa ks. G. Kopij. – Na ziemiach wokół wspomnianych miejscowości mieli młyny, pastwiska, zwłaszcza dla wypasu koni. Nie zapomnieli chyba o swych żeglarskich tradycjach rozwijanych na Morzu Śródziemnym, bo za patrona niektórych kościołów obierali św. Mikołaja – orędownika żeglarzy.

Wyjaśnia, że zapewne zgodnie ze swoim charyzmatem prowadzili jakiś szpital czy leprozorium dla chorych na trąd. Byli wśród joannitów rycerze, ale i bracia zajmujący się gospodarskimi sprawami. Musieli mieć również księży, plebanów – czyli proboszczów. Wiadomo, że w Łosiowie kolejni proboszczowie wywodzili się z grona Krzyżowców z Czerwoną Gwiazdą.

Wiara, miecz i bandaże   Maltańskie służby w czasie modlitwy w Katowicach. Henryk Przondziono /Foto Gość

Misja wciąż aktualna

W XIX w. siedzibą Kawalerów Maltańskich stał się Rzym i tak jest do dziś. Wielki Mistrz rezyduje na Awentynie. Posiadłości zakonu w Wiecznym Mieście i na Malcie mają charakter eksterytorialny. – Joannici posiadają niejako własne państwo. Mają swojego przedstawiciela przy ONZ, wydają własne znaczki – tłumaczy ks. Kopij.

Dewizą zakonu pozostaje obrona wiary i pomoc potrzebującym. Dziś angażują się w różne charytatywne przedsięwzięcia na świecie, działając na rzecz ubogich, chorych, ofiar klęsk żywiołowych czy działań wojennych.

Struktura samego zakonu jest złożona. Istnieje wąska grupa tych, którzy składają śluby zakonne (podobnie jak w dawnych wiekach muszą się oni wykazać szlacheckim pochodzeniem); kolejna kategoria – najliczniejsza – to kawalerowie i damy, działający podobnie jak tzw. trzecie zakony. W Polsce wielu żyje na Górnym Śląsku. Osoby te mogą żyć w rodzinach. Mają swoją formację, swój strój, uczestniczą w charyzmacie zakonu.

W ciągu wieków ulegał on kolejnym podziałom. Narodziło się ponadto wiele różnych organizacji niezwiązanych organizacyjnie z joannitami, ale czerpiących z ich dziedzictwa. W okresie międzywojennym powstał Związek Polskich Kawalerów Maltańskich; wśród obecnie podejmowanych przez niego dzieł jest m.in. Maltańska Służba Medyczna, realizowane są różne projekty charytatywne.

Mieszkańcy archidiecezji wrocławskiej mogą pamiętać obecnych na pieszych pielgrzymkach ludzi ze stowarzyszenia Lazarus, pełniących służbę ratowniczą. Towarzyszy im charakterystyczny maltański krzyż. Także oni nawiązują do joannickiej spuścizny.

– Formy działalności joannitów zmieniają się, ale zachowana jest ciągłość istnienia zakonu, począwszy od jego założenia – podkreśla ks. Kopij.

Rycerze św. Jana nie składają broni. Walka toczy się o każdego potrzebującego pomocy człowieka.

Wiele informacji znajdziesz na polskiej stronie zakonu: www.zakonmaltanski.pl

Dostępne jest 6% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.