O. Łukasz Miśko, nowy przeor wrocławskich dominikanów, o powołaniu oraz aktualnych wyzwaniach konwentu św. Wojciecha.
Urodzony w 1982 r. w Przemyślu zakonnik jest prezesem Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny. Przez dziesięć lat był duszpasterzem akademickim w Stanach Zjednoczonych. Zajmuje się formacją liturgiczną i popularyzacją muzyki liturgicznej.
Maciej Rajfur /Foto Gość
Maciej Rajfur: Skąd się wziął u Ojca akurat dominikański habit?
O. Łukasz Miśko OP: Najpierw chciałem być franciszkaninem. Pochodzę z franciszkańskiej parafii. Potem odbiłem w stronę benedyktyńską. Przebywałem chwilę w klasztorze w Tyńcu i bardzo mi się tam podobało, ale po kilku tygodniach zapytałem mojego opiekuna: a co z ludźmi? Z tymi, którzy do nas nie przyjadą, nie usłyszą tych chorałów, nie przeczytają książek, które wydajemy, itd. On odpowiedział, że mnisi nie po to są. Mnich jest po to, żeby był, a nie żeby wychodził. No i ostatecznie to dominikanie znaleźli się na przecięciu tych dwóch szlaków – jednym bardzo aktywnym, drugim bardziej kontemplatywnym. Myślę, że oni łączą w sobie te elementy, których szukałem. To życie w pewnym twórczym dobrym napięciu.
Dostępne jest 19% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.