Czerpmy ze św. Anny

Karol Białkowski Karol Białkowski

publikacja 25.07.2021 15:02

Z okazji jubileuszu 20-lecia parafii pw. św. Anny w Miliczu uroczystościom odpustowym przewodniczył bp Jacek Kiciński.

Czerpmy ze św. Anny Na zakończenie odbyła się procesja eucharystyczna wokół kościoła parafialnego. Karol Białkowski /Foto Gość

Na początku homilii bp Jacek przypomniał, że uczestnicy uroczystości mogą dziś uzyskać odpust zupełny pod zwykłymi warunkami dla siebie lub zmarłych.

Następnie zwrócił uwagę, że dziś szczególnie spoglądamy na św. Annę. Podkreślił, że jej świętość rodziła się przede wszystkim z rozważania słowa Bożego zapisanego w Prawie. - Wiara rodzi się ze słuchania, dlatego nie sposób przeżyć tę uroczystość bez rozważania Ewangelii przewidzianej na dziś - zaznaczył i odniósł się do sytuacji, w której znaleźli się Jezus, apostołowie oraz wszyscy ci, którzy słuchali nauczania Chrystusa. - Przyszedł moment, że Jezus zatroszczył się nie tylko o sprawy duchowe, ale i ciała. Jezus nie zostawia człowieka samemu sobie - troszczy się o sferę ducha i ciała - przekonywał.

Zauważył, że obawy uczniów, skąd wziąć jedzenie dla tak wielu - 5 tys. ludzi, nie licząc kobiet i dzieci - były uzasadnione. Cóż bowiem znaczyło 5 chlebów i 2 ryby, które miał ze sobą chłopiec? Biskup Jacek podkreślił, że jedzenie, które miał chłopiec, było przeznaczone prawdopodobnie nie tylko dla niego samego, ale i dla całej jego rodziny. - Do rozmnożenia jedzenia mogło dojść tylko wtedy, gdy on oddał chleb i ryby. Ten młody chłopiec oddał wszystko. On zaufał i uwierzył. Wiara czyni cuda. Jeśli człowiek odda Jezusowi wszystko, On uczyni cud - nauczał.

Następnie bp Kiciński znów skierował swoje rozważania na postać św. Anny. Mówił o tym, że była kobietą Bożego słowa, zaufania i głębokiej wiary. Przypomniał, że na jej temat Pismo Święte milczy, ale wiele o niej można się dowiedzieć z tradycji przekazywanej przez Kościół przez wieki.

Mówił o tym, że jej dom rodzinny był w Betlejem, a rodzice pochodzili z rodu Dawida. - Swoją młodość przeżyła w głęboko wierzącej rodzinie - opowiadał. Zwrócił też uwagę, że - jak na tamte czasy - stosunkowo późno wyszła za mąż za Joachima - mając 24 lata, a potem aż 20 lat czekali na potomstwo. - W tamtych czasach nieposiadanie potomstwa było znakiem braku błogosławieństwa, dlatego możemy wczuć się w klimat życia św. Anny. Musiała wiele wycierpieć od ludzi, ale wiara i zaufanie oraz całkowite oddanie Panu Bogu sprawiły, że Pan Bóg okazał miłosierdzie. Anna urodziła córkę Maryję, mając 45 lat. To świadczy, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych - zauważył.

W tym domu Maryja wzrastała w wierze, formowała się i przygotowywała do tego, by w przyszłości powiedzieć: "Oto ja, służebnica Pańska...". - Święta Anna jest dla nas przykładem wielkiego zaufania, oddania życia Panu Bogu i drugiemu człowiekowi. I nie bez przyczyny dzisiejszą uroczystość Ojciec Święty Franciszek ustanowił światowym dniem dziadków. Dziś dziękujemy za naszych dziadków, którzy towarzyszyli i towarzyszą nam na drodze wiary - mówił biskup.

Hierarcha zwrócił uwagę, że słowo "starość" jest dziś niemodne, a starsi ludzie często czują się niepotrzebni. Papież chce nam jednak powiedzieć, że świat bez osób starszych przestaje być światem bez osób młodszych. - Porównuje świat do płynięcia kajakiem - młodzi wiosłują, a starsi trzymają ster. Okazuje się, że nie wystarczą siła i energia, ale trzeba dzisiaj mądrości życiowej - tłumaczył.

Przekonywał, że ludzie starsi są gwarantem zakorzenienia w tradycji. Oni posiadają mądrość, czyli wiedzę, która została przepracowana przez życie i umocniona mocą wiary. - Doświadczenie ludzi starszych uczy nas cierpliwości, wierności. Starsi potrafią czekać. Święci Anna i Joachim czekali 20 lat na narodziny córki. To szkoła cierpliwości i oczekiwania. Uczą nas obecności w życiu drugiego człowieka - dodał.

Zaznaczył, że św. Anna i św. Joachim mają czas dla swoich dzieci i wnuków. Podkreślił, że tego czasu nam dziś bardzo potrzeba.

Hierarcha zachęcał, by - spoglądając na życie św. Anny - zapytać samego siebie, czy my potrafimy - jak ona i chłopiec z Ewangelii - powierzyć Bogu swoje sprawy. Czy jeszcze potrafimy Panu Bogu jeszcze do końca zaufać? Zaznaczył, że możemy mieć różne plany, różne marzenia, ale czy o to chodzi, by je realizować? Święta Anna poświęciła swoje życie dla rodziny, poprzez troskę i wychowanie, poprzez opiekę i doglądanie. Dlatego Jezus wzrastał w łasce u Boga i u ludzi, w konkretnym środowisku. - Wiemy doskonale, że dzisiaj rodzina przeżywa trudny czas. Na Dolnym Śląsku co czwarte małżeństwo zaczyna się rozpadać, co trzecie przeżywa kryzys. Giną gdzieś w naszym życiu tradycja, świątynia i obecność. Często żyjemy kulturą chwili. A przecież ludzie starsi przekazują nam tradycję, mądrość - zaznaczył. Tymczasem człowiek rozwija się normalnie, gdy przekazywane są tradycja, wiara i obecność drugiego człowieka.

- Dziś jest kryzys słuchania i obecności. A to starsi ludzi uczą nas słuchania, wyprowadzania wniosków, zatrzymania w danym miejscu, bo my nieustannie podążamy w nieznanym kierunku - śpieszymy się, gonimy. Wtedy, gdy człowiek zatrzyma się przy drugim, wpatrzy się w oczy, wsłucha się w rytm jego serca, wtedy zaczyna człowieka rozumieć i inaczej na niego patrzeć. Uczmy się od naszej patronki św. Anny przede wszystkim wiary w codzienności. Uczmy się zaangażowania na wzór chłopca z dzisiejszej Ewangelii, abyśmy potrafili każdego dnia te nasze 5 chlebów i 2 ryby w oddaniu i zaufaniu przekazywać Bogu. Jeśli człowiek się zaangażuje, podejmie wysiłek, Pan Bóg zawsze pobłogosławi. Niech św. Anna wyprasza u Pana Boga to, co najbardziej potrzebne, byśmy potrafili sercem przepełnionym miłością ufać, że dla Boga nie ma spraw niemożliwych - zakończył.

Posłuchaj całej homilii: