Nie piję, bo kocham

Agata Combik

|

Gość Wrocławski 33/2021

publikacja 19.08.2021 00:00

Raz po raz słyszą: „Dlaczego zupełnie rezygnować z alkoholu? Przecież wystarczy się nie upijać”. To prawda, jednak członkowie Krucjaty Wyzwolenia Człowieka nie decydują się na abstynencję tylko ze względu na siebie.

◄	Tegoroczna pielgrzymka KWC do kaplicy Matki Bożej Osobowickiej na Świętym Wzgórzu odbyła się  12 czerwca. ◄ Tegoroczna pielgrzymka KWC do kaplicy Matki Bożej Osobowickiej na Świętym Wzgórzu odbyła się 12 czerwca.
Archiwum prywatne

KWC została formalnie ogłoszona w 1979 roku podczas pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski, ale korzeniami sięga lat wcześniejszych. Ksiądz Franciszek Blachnicki już w 1957 roku założył Krucjatą Trzeźwości (później nazwaną Krucjatą Wstrzemięźliwości), która spotkała się z wrogimi działaniami Służby Bezpieczeństwa. – Osoby, które deklarują włączenie się do Krucjaty, zobowiązują się do całkowitej abstynencji od alkoholu, a także do niekupowania go, nieofiarowywania innym – mówi ks. Mateusz Ciesielski, opiekun duchowy Diakonii Wyzwolenia Ruchu Światło–Życie Archidiecezji Wrocławskiej.

Dla tych, którzy walczą

Ksiądz M. Ciesielski wyjaśnia, że KWC funkcjonuje w ramach wspomnianej diakonii. – Jej spotkania odbywają się raz w miesiącu, we wtorki, obecnie przy parafii pw. św. Bonifacego we Wrocławiu, gdzie działa Centrum Ruchu Światło–Życie. Oprócz tego w kilku parafiach archidiecezji istnieją grupy, które gromadzą się na modlitwę, dzielenie – tłumaczy. – Mówiąc o KWC, mamy na myśli głównie członków Ruchu Światło–Życie. W ramach formacji podejmują deklarację abstynencji – albo jako kandydaci, na rok, albo jako członkowie – na całe życie. Zwykle motywacją jest chęć pomocy innym ludziom, choć zdarzają się też osoby, które Pan Bóg wyprowadził z uzależnienia i jednym z kroków umocnienia decyzji o trwaniu w trzeźwości jest wejście w dzieło Krucjaty. Są i tacy, którzy nie mieli nigdy problemu z alkoholem, ale w jakiś sposób funkcjonowali czy funkcjonują w środowisku, gdzie się go nadużywa. W duchu miłości chcą dać świadectwo, że można żyć w trzeźwości.

Duszpasterz podkreśla, że można być w Krucjacie, nie będąc w oazie. Ksiądz Blachnicki mówił, że członkowie Ruchu Światło–Życie są pierwszymi, którzy powinni dawać świadectwo trzeźwości. Oferta jest jednak przeznaczona dla wszystkich. – W parafiach są wystawiane czasem księgi trzeźwościowe, do których można się wpisywać, często w Wielkim Poście czy w sierpniu – mówi ks. Ciesielski. – Dobrze, jeśli złożenie deklaracji KWC odbywa się w kościele, w ramach wspólnej modlitwy – człowiek doświadcza wsparcia wspólnoty Kościoła, siły z niej płynącej. Na wakacyjnych rekolekcjach oazowych podczas Dnia Wspólnoty organizowane jest specjalne nabożeństwo, w trakcie którego można złożyć deklarację – tłumaczy kapłan.

– Czasem w dyskusjach słyszy się, że przecież alkohol nie jest zły, że Pan Jezus w Kanie Galilejskiej wodę w wino przemienił – zauważa ks. Ciesielski. – To prawda, warto jednak wsłuchać się w słowa ks. Blachnickiego, który powtarzał, że picie nie jest grzechem. Jest nim upicie się. Możesz wypić, nie zgrzeszysz, ale Jezus pyta ciebie jak Piotra: „Czy miłujesz Mnie więcej?”. Tu chodzi o wsparcie tych, którzy z alkoholem sobie nie radzą; wsparcie świadectwem abstynencji i modlitwą, bo te dwie rzeczywistości trzeba łączyć. Ksiądz Blachnicki wiązał KWC z miłością agape. „Nie piję, bo kocham” – nie dlatego, że jestem chory, że mi nie wolno, ale dlatego, że kocham.

Kapłan wspomina zasłyszane świadectwa ludzi, którzy walczą o swoją trzeźwość. Są oni w stanie wytrwać w niej np. na spotkaniu towarzyskim, jeśli spotkają choć jedną osobę, która również nie pije. Trudno im natomiast odmówić picia – zwłaszcza wobec namów, nacisków – jeśli są w takiej postawie osamotnieni. Kilka łyków może w przypadku alkoholika zniweczyć długotrwałą walkę o abstynencję i ponownie popchnąć go w otchłań nałogu. Podobnie zwodnicze bywają wysokoprocentowe podarki. – Niektórzy traktują je jako najłatwiejszy do zorganizowania prezent – zauważa. – Nie podejmują wysiłku, by pomyśleć nad inną formą obdarowania. To też sprawa miłości.

U cioci na imieninach

Osobami odpowiedzialnymi za Diakonię Wyzwolenia archidiecezji wrocławskiej są Marta i Krzysztof Lipkowie. O KWC dowiedzieli się podczas rekolekcji, wkrótce po dołączeniu do Domowego Kościoła. – Zachwyciło nas, że tak wiele można zrobić przez abstynencję i modlitwę za tych, którzy z nałogu nie potrafią się wyzwolić o własnych siłach – opowiada Krzysztof. – Pomyśleliśmy też o konkretnym człowieku z grona moich krewnych, który jest uzależniony. Od wielu lat staramy się mu pomóc, modlimy się w jego intencji.

Państwo Lipkowie podpisali deklarację najpierw na rok. – Dużo wtedy podróżowaliśmy po świecie. Z wyjazdów przywoziliśmy zwykle jakieś trunki, także w ten sposób poznając inne kultury. Stwierdziliśmy, że z tej przyjemności będziemy musieli zrezygnować – mówi K. Lipka. – Po podpisaniu deklaracji otworzyły się nam oczy i uszy. Zobaczyliśmy, że alkohol jest naprawdę wszechobecny. Bywa głównym tematem rozmów na spotkaniach towarzyskich, widzi się go na ulicach, ludzie nie potrafią się bez niego obejść.

Małżonkowie dowiadywali się coraz więcej o KWC, o motywacjach ks. Blachnickiego, o tym, co zaczerpnął od św. Maksymiliana Kolbego, od bł. ks. Bronisława Markiewicza, jak zainspirowały go słowa św. Jana Pawła II, który w 1978 roku wzywał, by przeciwstawiać się wszystkiemu, co uwłacza ludzkiej godności. – Abstynencja to nie cierpiętnictwo – mówi pan Krzysztof. – To dar. Widzimy, jak dzięki niej zmieniło się środowisko wokół nas. Kiedy odwiedzamy ciocie, wujków, kuzynów, nie wystawiają alkoholu na stół. Nie funkcjonuje ten wszechobecny zwyczaj, związany często z pewnym przymusem. Szanują nasz wybór i chyba się z niego cieszą.

Krzysztof Lipka dodaje, że w pracy spotyka się z kontrahentami z Polski i świata, uczestniczy w rozmowach odbywających się podczas różnych spotkań, kolacji. Jego abstynencja czasem przykuwa uwagę. – Pewien człowiek zapytał mnie kiedyś, kto mnie do tego zmusił. Ktoś inny, pochodzący z Anglii, dopytywał, czy na pewno jestem Polakiem – opowiada. – Zawsze przy takich okazjach mówię o motywacjach, tłumaczę, że polski naród jest dotknięty chorobą pijaństwa, a zagraniczni rozmówcy potwierdzają, że Polacy są z tego znani. Wyjaśniam, że podjąłem decyzję o abstynencji i modlitwie, by to się zmieniło… Któryś z Francuzów wyraził kiedyś zdziwienie, że takiego ruchu nie ma we Francji, gdzie też jest problem z alkoholem. Zabrzmiała w tych słowach nuta zazdrości.

Pan Krzysztof napomyka też o firmowych spotkaniach integracyjnych, gdzie alkohol często pojawia się w dużych ilościach. – Gdy koledzy wiedzą, że też na takie spotkanie jadę, czują się bezpieczniej. Kolega kiedyś przyjechał z wyjazdu integracyjnego, przyszedł do mnie i pochwalił się, że „nie zapił” – mówi K. Lipka. – Chodzi o zmianę obyczajów, kultury, jest to też dawanie dobrego przykładu dzieciom. Jak widzą na ulicy kogoś nietrzeźwego, tłumaczymy im, że to biedny człowiek, który nadużywa alkoholu, pokazujemy, że wpływ alkoholu jest niszczący. Zachęcamy, by modlić się za takie osoby.

Na modlitwie i na weselu

Diakonia podejmuje różne działania na terenie parafii i diecezji. – Organizujemy pielgrzymkę Krucjaty Wyzwolenia Człowieka do Matki Bożej Osobowickiej we Wrocławiu. To taka forma wyjścia na zewnątrz, wydarzenie, w którym uczestniczą osoby spoza Ruchu Światło–Życie, m.in. z grup Anonimowych Alkoholików – mówi ks. Mateusz. – Bierzemy udział w ogólnopolskich pielgrzymkach, spotkaniach formacyjnych, np. w Niepokalanowie, głosimy świadectwa podczas rekolekcji. W Wielkim Poście organizowane są w parafiach nabożeństwa Drogi Krzyżowej z rozważaniami trzeźwościowymi, w październiku Różaniec.

Takie nabożeństwo Drogi Krzyżowej odbywa się przez cały rok, w każdy piątek o 5.15 w parafii pw. Opatrzności Bożej we Wrocławiu przy ul. Nowodworskiej. Na maj przyszłego roku planowana jest z kolei oaza rekolekcyjna Diakonii Wyzwolenia – dla osób, które chciałyby zgłębić tematy związane m.in. z Krucjatą, podjąć dodatkowe zaangażowanie.

– Pandemia i zdrowie organizatorów sprawiły, że na razie ustały bezalkoholowe bale niepodległościowe, ale odbyły się one już dziesięć razy z rzędu – opowiada pan Krzysztof. Dodaje, że wielu potencjalnych sponsorów twierdziło, że wsparliby tę inicjatywę, ale nie podoba im się słowo „bezalkoholowy” w nazwie, jest to bowiem słabe marketingowo. – Tym bardziej utwierdziliśmy się w przekonaniu, że warto takie wydarzenia organizować. To bal wolnościowy, a w historii Polski właśnie alkohol wielokrotnie powodował, że traciliśmy wolność – dodaje K. Lipka.

Bal czy bezalkoholowe Wesela Wesel to także pokazanie sztuki pięknej zabawy, nie potrzebującej procentów. – Nasi wodzireje uczestniczyli w kursie zabaw bezalkoholowych i potrafią świetnie prowadzić takie imprezy. Opowiadają czasem, że zaproszeni goście podchodzą do nich najpierw z wielkim sceptycyzmem – jak gdyby młoda para zaprosiła ich na jakąś stypę. Z czasem przekonują się, że zabawa bez alkoholu może być wspaniała – tłumaczy, dodając że w Diakonii Wyzwolenia nie chodzi tylko o trunki, ale o wszystko, co uwłacza ludzkiej godności, o złe przyzwyczajenia.

– Ksiądz Blachnicki podkreślał, że abstynencji nie podejmujemy do końca życia, ale do końca trwania Krucjaty – dopóki będzie ona potrzebna – mówi. Niestety, alkoholizm jest wciąż obecną wśród Polaków chorobą. Krucjata, jak czytamy w materiałach KWC, gromadzi ludzi gotowych „podjąć walkę o tę »ziemię świętą«, jaką jest każdy człowiek odkupiony przez Chrystusa”.• Więcej informacji: kwc.oaza.pl i na Facebooku: „Nie piję bo kocham”.

Dostępne jest 5% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.