O wypaleniu zawodowym wśród księży i nie tylko

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 06.12.2021 22:26

Co zrobić, gdy wstajemy po nocy zmęczeni? Gdy otwieramy oczy, lecz najchętniej byśmy te oczy zamknęli i zakopali się z powrotem pod kołdrę?

O wypaleniu zawodowym wśród księży i nie tylko Agnieszka Janiak tłumaczyła efekt "Burn-out", inaczej wypalenie. Maciej Rajfur /Foto Gość

W ramach Formacji Stałej Kapłanów Archidiecezji Wrocławskiej odbywa się cykl pt. "Akademia Człowieczeństwa".

Trzecia odsłona 6 grudnia poruszała kwestię wypalenia zawodowego. Mówiła o nim p. Agnieszka Janiak, wykładowca akademicki.

W czerwcu 2019 roku WHO wpisało wypalenie zawodowe do Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób i ma obowiązywać od 1 stycznia 2022 roku.

Co powinno zaniepokoić w tym temacie księdza i nie tylko?

- Jeżeli wstajemy po nocy zmęczeni. Jeżeli otwieramy oczy, lecz najchętniej byśmy te oczy zamknęli i zakopali się z powrotem pod kołdrę. Ale jesteśmy obowiązkowi, więc wstajemy. Mimo to towarzyszy nam ciężkie poczucie westchnienia. Niepokojące objawy to także bóle brzucha i biegunka bez powodu, poczucie ustawicznego zmęczenia, bezsenność, natrętne myśli, co powinienem zrobić, a czego nie zrobiłem - wymieniała prelegentka.

Pojawia się także w tej kwestii depersonalizacja, gdy w sposób obojętny i cyniczny traktujemy ludzi, którzy ciągle czegoś od nas chcą. Używamy w obchodzeniu się z ludźmi tzw. "autopilota" albo odczuwamy żywą niechęć. To przeradza się w postawę ucieczki od innych.

- Jest niedobrze, kiedy mamroczę słowa wulgarne pod nosem, a potem odbieram telefon i zachowuje się normalnie. Kiedy towarzyszy nam poczucie frustracji, bo mamy świadomość, że powinno nam się chcieć, a się nie chce. W dodatku mamy obniżone poczucie dokonań osobistych, czyli wystawiamy negatywną ocenę swoich możliwości. Uważamy, że to, co robimy, nie przynosi efektów - tłumaczyła A. Janiak.

Na przykładzie księdza: jeżeli prowadzi spotkanie z bierzmowanymi i nie zachwyca się tymi, którzy przyszli, bo to zaledwie garstka tych, którzy powinni. I myśli, że coś mu w takim razie nie wyszło. Ma poczucie, że co by nie zrobił, to da plamę, a przełożeni będą niezadowoleni. Chce ciągle sprostać oczekiwaniom.

- Jeżeli ta frustracja pojawia się regularnie - nie musi być codziennie - prowadzi do poczucia zwątpienia, że może jestem za słaby do tego powołania. Patrzę na swoje minione życie i nie widzę tam żadnych dokonań. A otoczenie ciągle daje mi sygnał, że można więcej. To jest niepokojący moment, bo ten kryzys często skutkuje porzuceniem stanu kapłańskiego - stwierdziła p. Agnieszka, która na księży podczas wykładu spojrzała jak na grupę zawodową.

Jakie są jeszcze objawy wypalenia zawodowego, albo jego początków? Zniechęcenie, utrata energii, uśmiechu, pewności siebie i radości z życia, które są przecież motorem napędowym naszych działań. Dalej, tendencja ucieczkowa od różnych sytuacji, trzymanie się z daleka od wymagającej strony życia.

- Dobra wiadomość jest taka, że wypalenie ma charakter procesu i w dodatku dość długiego. To nie chodzi o jedno poważne potknięcie, ale o stan, który można monitorować i nie dopuścić do jego rozwijania - mówiła prelegentka.

Jakie przyczyny czynią nas szczególnie podatnymi na wypalenie zawodowe? Są trzy źródła: obniżone wewnętrzne poczucie własnej wartości, relacje interpersonalne oraz przyczyny organizacyjne. Na te czynniki nie mamy zbyt wielkiego wpływu.

- Bardzo ważne jest poczucie, że dzięki dawaniu bardzo wiele otrzymujemy. W niesprzyjającym środowisku często jesteśmy tego pozbawieni - oświadczyła A. Janiak.

Jak przeciwdziałać temu procesowi? Np. dzielić się swoją odpowiedzialnością.

- Zachęćcie świeckich do aktywności, mówcie im, że są elementem wspólnoty. Delegujcie zadania na poszczególnych ludzi, którzy objawiają się w parafii. Bardzo dobrze działa podniesienie swoich kompetencji komunikacyjnych, czyli np. umiejętność powiedzenia „nie” bez słowa „nie”. Umiejętność wyjaśniania trudnych spraw, które się nie uleżą bez rozmowy. Warto nauczyć się różnych stylów komunikowania – ze starszymi i młodszymi - doradzała specjalistka.

Namawiała księży do pisania dziennika, czyli notowania swoich emocji. Jej zdaniem to swoistego rodzaju wybawienie, które ma walor terapeutyczny i dydaktyczny. Zapisując to, co się nam przydarzyło, zyskujemy do tego dystans i odpowiednią perspektywę. Kiedy to zwerbalizujemy i zamkniemy w słowo, już sobie z czymś poradziliśmy. Umiejętność nazwania w swojej głowie tego, co przeżywam, to zamknięcie pewnych emocji.

- Warto również znaleźć zaufanych słuchaczy. Takich, którzy odbiorą od was o 2 w nocy telefon i może lekko przysypiając, ale wysłuchają was. Jeżeli wykonujemy obowiązki, z którymi sobie kompletnie nie radzimy, prośmy o zmianę. Przy oczywiście realistycznej ocenie swoich możliwości - mówiła A. Janiak.

Zaznaczyła, że ogromną wagę ma informacja zwrotna o działaniach, najlepiej od współbraci, z którymi księża żyją na plebaniach. Jednak przy prośbie o ocenę należy właściwie sformułować pytanie.

- "Powiedz, co mi tam dobrze wyszło?" lub "Które elementy mojego działania wydają ci się trafione? W tym momencie programujemy refleksję drugiej osoby, by skupiła się na walorach. A ona i tak nam powie, jeśli zrobiliśmy coś niewłaściwego. Dopominajcie się o spostrzeżenia innych i komplementujcie się nawzajem. Ja obserwuję między księżmi taką szorstką czułość. Pamiętajcie, że w swoich zbliżonych rocznikach jesteście największym wsparciem. W tych grupach powinniście mówić o sobie wyłącznie dobrze. Problemy księży są hermetyczne – nikt was tak dobrze nie zrozumie jak współbrat - oświadczyła prelegentka.

Mając krąg wsparcia warto prosić, by bliscy mówili nam, czy coś się nie zmienia, czy nie są zaniepokojeni, czy nie smutniejemy, czy nie szarzejemy. Potrzebna jest świadomość, że jesteśmy dla kogoś jedyni, ważni, niepowtarzalni.

Agnieszka Janiak opowiadała nie tylko o relacyjności, ale również o sprawach technicznych, które mogą nam na co dzień umykać, a w temacie wypalenia zawodowego odgrywają istotną rolę. Chodzi o dbałość o dobry sen i własne ciało oraz stworzenie sobie przestrzeni do faktycznego odpoczynku i rozrywki. Mówiła również o wadze systematycznej aktywności fizycznej.

- Stół i łóżko to najważniejsze meble w naszym życiu - stwierdziła specjalistka.

Przypomniała przykazanie miłości: "... a bliźniego swego jak siebie samego". - Jak kochać innych, gdy nie kocha się siebie? Musicie najpierw pokochać siebie, potem dacie miłość innym - podsumowała.