Kiedy młody ksiądz dostaje od swojego proboszcza kopertę z pieniędzmi

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 14.02.2022 23:51

Dzisiaj ks. Jerzy, salwatorianin z Bagna, który na co dzień pracuje z młodzieżą, wraca myślami do tego wspomnienia. I dzieli się ważną, wyrazistą refleksją.

Kiedy młody ksiądz dostaje od swojego proboszcza kopertę z pieniędzmi Ks. Jerzy lubi tę odsłonę kapłańskiej posługi, jaką jest duszpasterstwo młodzieżowe. A młodzież lubi jego. Archiwum RMS

Ksiądz Jerzy Lazarek SDS od niedawna jest dyrektorem Ruchu Młodzieży Salwatoriańskiej. Wcześniej pracował w parafii pw. św. Antoniego z Padwy w Obornikach Śląskich (sanktuarium św. Antoniego Padewskiego Husiatyńskiego). 

Ostatnio wrócił wspomnieniem do ważnej lekcji, której udzielił mu ówczesny proboszcz tej parafii, zmarły zdecydowanie przedwcześnie ks. Jacek Wawrzyniak SDS. A wspomnienie dotyczy kwestii dla wielu drażliwej, czyli młodzieży w Kościele i pieniędzy.

- Parę lat temu, pracując jeszcze w parafii, wyjeżdżałem z młodzieżą pociągiem na drugi koniec Polski na spotkanie organizowane przez Ruch Młodzieży Salwatoriańskiej. Wtedy mój proboszcz śp. ks. Jacek zdradził mi sekret pracy z młodzieżą. Powiedział: "Na młodzieży nie wolno oszczędzać, a tym bardziej zarabiać”. I włożył mi do kieszeni kopertę na "dobry obiad" dla młodzieży - wspomina ks. Jerzy.

Dzisiaj zgadza się w pełni ze słowami ks. Jacka i mówi głośno i otwarcie: - Nie warto zarabiać na młodzieży, ale warto w młodzież inwestować.

- Ja wiem, że to z jednej strony dość trudne, patrząc na dzisiejsze realia, ale z drugiej bardzo inspirujące: patrzeć na młodego człowieka i cieszyć się z jego rozwoju duchowego, intelektualnego, społecznego. Patrzenie na młodzież, która dzieli się między sobą radościami, odkrywa swoje talenty, a także wieczorami spędza ze sobą czas, otwierając się na głębokie tematy, które nie zawsze są łatwe - to daje mi niesamowitą radość - przyznaje salwatorianin.

Po ostatnich rekolekcjach napisała do niego mama jednego z uczestników - młodego chłopaka:

Mój syn wszedł do domu i się rozpłakał. Wystraszyłam się, że coś się stało. A on płakał ze wzruszenia, że było tak pięknie. Jeszcze nigdy nie reagował tak na nic, jak na wasze spotkania. Wiele lat nie widziałam Jego łez. Autentycznie się przestraszyłam, do głowy mi w pierwszej chwili nie przyszło, że to mogą być łzy wzruszenia. I słowo "Eucharystia" dziś w jego ustach... pierwszy raz w życiu i prawie z jakimś namaszczeniem.

- Każde spotkanie jest czasem pogłębiania relacji międzyludzkich, ale także relacji z Bogiem, by odkrywać swoją wartość. I idąc za tą prostą, ale wielką myślą mojego pierwszego proboszcza - by nie zarabiać na ludziach młodych - staramy się robić spotkania, ograniczając koszty organizacji do minimum. Tak! To jest możliwe dzięki pomocy wielu osób, które wspierają nas okazjonalnie lub regularnie, za które dziś bardzo serdecznie dziękuję - podsumowuje ks. Jerzy, dyrektor RMS-u.