Oni walczyli ze złem, które przyszło z Moskwy. Dzisiaj tego zła doświadcza Ukraina

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 01.03.2022 14:44

Wrocławianie pamiętają o żołnierzach wyklętych. 1 marca uczcili ich pamięć na "wrocławskiej Łączce" cmentarza Osobowickiego, gdzie spoczywają szczątki ofiar terroru komunistycznego.

Oni walczyli ze złem, które przyszło z Moskwy. Dzisiaj tego zła doświadcza Ukraina Na cmentarzu Osobowickim pojawiło się wielu wrocławian, w tym młodzież. Maciej Rajfur /Foto Gość

W ramach oficjalnych obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych tradycyjnie władze miasta, województwa, samorządowcy, przedstawiciele różnych organizacji, służby mundurowe oraz mieszkańcy zebrali się przy kwaterach ofiar terroru komunistycznego na cmentarzu Osobowickim. Na tzw. "wrocławskiej Łączce", gdzie spoczywają Polacy zamordowani przez reżim komunistyczny w okresie stalinizmu.

- Pamięć o żołnierzach niezłomnych i przez lata wyklętych nas dzisiaj tutaj zgromadziła. Staramy się o nich zawsze przypominać, bo jesteśmy im wdzięczni. A niektórzy w naszym kraju mówią o nich źle. Oby tego zaprzestali. Żołnierze niezłomni walczyli ze złem, które do Polski weszło z Moskwy. A stamtąd często przychodziło do Polski zło, które odbierało nam wolność - mówił Jarosław Kresa, wicewojewoda dolnośląski.

Podkreślił, że dzisiaj niezłomnością wykazują się również nasi sąsiedzi z Ukrainy i to także z Moskwy wyruszył najazd, który ich ma pozbawić wolności i niepodległości.

- Zagrożenie, które spłynęło na Ukrainę, jest zagrożeniem również dla naszego państwa, dlatego wymagana jest solidarność z narodem ukraińskim, ale również czujność w naszym kraju. Dzięki naszym żołnierzom i służbom jesteśmy bezpieczni. To ziarno, które zasiali żołnierze niezłomni, kiełkuje, kwitnie i przypomina o niezłomności Polaków - podkreślił J. Kresa.

Podziękował za wszystkie inicjatywy pomocowe skierowane na Ukrainę.

- Żołnierze wyklęci to ofiary systemu komunistycznego, czyli sowieckiego i trzeba to głośno mówić w odniesieniu do tego, co się dzisiaj dzieje. Żołnierze, oficerowie, ale także studenci, kapłani i normalni ludzie. Te życiorysy można mnożyć i rozwijać. A one stały się wyjątkowe z jednego powodu - próbowano ukryć zbrodnie na nich, zatrzeć pamięć o nich. We Wrocławiu mamy swoich bohaterów w walce o pamięć. W 1987 roku grupa osób przy duszpasterstwie ludzi pracy postanowiła zachować te miejsca, by komuniści nie dokonali ostatecznego aktu zniszczenia tych mogił. Minęło 5 lat od śmierci Michała Haniszewskiego, człowieka, którego praca i ślad działań pamięci znajduje się na terenie całego naszego miasta - przemawiał Wojciech Trębacz z Oddziałowego Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN-u we Wrocławiu.

Zaznaczył, że wobec wojny na Ukrainie zupełnie innego znaczenia nabierają takie działania jak dekomunizacja, dezubekizacja. Jeszcze niedawno podnosiły się w Polsce silne głosy sprzeciwu wobec tych wydawałoby się oczywistych prac i wartości. A chodzi po prostu o desowietyzację. 

- Żołnierze niezłomni oddali wszystko co najlepszej ojczyźnie. Zachowanie pamięci jest kluczową potrzebą w budowaniu tożsamości narodowej i budowaniu kraju ponad podziałami. Oni poświęcili szczęście rodzinne, kariery, zdrowie i życie. A jak trudno ustalić imiona tych, co polegli w walce z władzą nieludzką! - oświadczył prof. Stanisław Ułaszewski, prezes dolnośląskiego okręgu Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.

Dodał, że Rosja pokazała swoje barbarzyńskie oblicze, atakują Ukrainę. A Ukraina walczy także o naszą wolności, która w przyszłości może być zagrożona.

- Żołnierze wyklęci to bohaterowie i żywe pomniki historii, którzy zasługują na szacunek taki sam, jak żołnierze Armii Krajowej. To byli powstańcy, tak jak ci listopadowi, styczniowi i warszawscy. Oni jeszcze żyją wśród nas i chcieliby zobaczyć we Wrocławiu swój pomnik. Dobrze, że podjęto decyzję o jego budowie w pobliżu dworca kolejowego - przypomniał prof. Ułaszewski.

- Jedyną ich winą było, że nie wyrzekli się wolnej Polski i nie poszli na układ z nowym okupantem. Wielu ze straconych przy wrocławskim więzieniu przy ul. Kleczkowskiej spoczywa na cmentarzu Osobowickim - mówił Przemysław Lazarowicz, wnuk ppłk. Adama Lazarowicza ps. "Klamra", straconego 1 marca 1951 roku razem z całym IV Zarządem Głównym Zrzeszenia WiN.

Wspomniał o Stanisławie Dydo ps. "Steinert", rozstrzelanym w 1948 roku w wieku 26 lat. Tydzień temu minęła 100. rocznicą jego urodzin.

- Oni tracili życie nie tylko po wyrokach śmierci. Część ginęła z bronią w ręku w oddziałach leśnych, a inni męczeńsko umierali w setkach katowni UB w całej Polsce. Niestety po odzyskaniu suwerenności niepodległa Rzeczpospolita nie poradziła sobie z osądzeniem winnych tych zbrodni. Do dzisiaj słychać głosy haniebnych ignorantów i ludzi złej woli, że żołnierze niezłomni to kontrowersyjne postaci a nawet słusznie zabici bandyci. A to była walka Polaków o wolność z sowieckim okupantem - podsumował P. Lazarowicz.