publikacja 08.03.2022 19:34
Zaczęło się od przenoszenia kartonów z ubraniami i ich segregacji. Praca żmudna, ale ktoś to musi zrobić, żeby później, gdy podchodzą potrzebujący, pomoc działała sprawniej.
Salwatoriańscy klerycy chętnie zaangażowali się w pomoc uchodźcom. Archiwum prywatne
Wśród setek wolontariuszy na Dworcu Głównym PKP, pomagających uchodźcom praktycznie całą dobę, znajdują się salwatoriańscy klerycy z seminarium z Bagna.
- Wyjazdy nowicjuszy salwatoriańskich do pomocy na dworcu we Wrocławiu to przede wszystkim potrzeba chwili, której nikt się nie spodziewał. Równocześnie jest to element formacji, ponieważ nowicjusze pracując w zespole, uczą się współpracy, a wyszukując i podchodząc do potrzebujących na dworcu, przełamują naturalną nieśmiałość. Uczą się otwartości - mówi "Gościowi" ks. Paweł Radziejewski SDS, magister nowicjatu w Bagnie.
Jak przyznaje, najprzyjemniejsza jest w tej niełatwej pracy relacja z drugim człowiekiem.
- Wiemy, o której przyjeżdża pociąg z Przemyśla czy Lublina i idziemy na peron (jest na nim wówczas ok. 10 wolontariuszy). Mamy kamizelki i flagi Ukrainy. Gdy przybysze wysiądą z pociągu, zaprowadzamy ich do naszego punktu na dworcu, gdzie mogą napić się ciepłego napoju i zjeść, a ponadto otrzymują paczkę żywnościowa i paczkę z rzeczami do codziennej higieny - opisuje ks. Radziejewski.
Często salwatorianie pomagają uchodźcom znaleźć pociąg lub zwyczajnie porozmawiać. Oprócz matek z dziećmi spotykają też mężczyzn, którzy jadą na Ukrainę, by walczyć.
- Pytają nas o transport i chwilę zatrzymują się w punkcie w oczekiwaniu na pociąg. Każdego dnia dużo modlimy się za Ukrainę, prosząc o pokój, ale te wyjazdy na dworzec pozwalają nam namacalnie spotykać człowieka. I choć mamy wrażenie, że pomagamy, to o wiele więcej otrzymujemy doświadczenia i łaski Pana Boga, która objawia się przez dobro - przyznaje kapłan.
Z kolei w Salwatoriańskim Centrum Duszpasterstwa Młodzieży (Dom "ToTu"), które mieści się w Bagnie przy seminarium, przyjęto ośmioosobową rodzinę z Odessy. Klasztor w Bagnie aktywnie włączył się w akcję solidarności i pomocy uciekającym przed wojną Ukraińcom.
- Ze wzruszeniem dziękowali za przyjęcie. Staramy się zapewnić im wyżywienie - obiady na razie organizuje koło gospodyń wiejskich z Bagna, a my im dostarczamy produkty spożywcze na śniadania i kolacje. Mają dostęp do kuchni - informuje ks. Maciej Szeszko SDS, superior domu zakonnego w Bagnie.
Ukraińska rodzina w podróż życia musiała zabrać tylko tyle, ile zmieściło się do kilku toreb, stąd potrzeba świeżych ubrań dla dzieci w wieku: 3, 4, 10, 13, 16 (jedyna dziewczyna) i 17 lat. Te dzieci trafią do szkół, dlatego salwatorianie starają się także o wyprawkę.
- Michał, najstarszy syn, uczył się w szkole marynarskiej, dlatego będziemy próbowali poszukać polskiego odpowiednika w Trójmieście lub Szczecinie - przyznaje ks. Szeszko.
Ojciec rodziny jeździł jako kierowca ciężarówki i zakonnicy szukają dla niego pracy.
- Po pierwszych rozmowach i modlitwach - trochę nas zawstydzili spontanicznymi modlitwami wdzięczności, z ogromnym przejęciem przyznaję, że to Boży ludzie - podsumowuje ks. Maciej.
Każdy, kto chce pomóc ukraińskim uchodźcom goszczącym w Bagnie, może się skontaktować z zakonnikami przez stronę internetową www.totu.sds.pl.