publikacja 19.03.2022 21:45
Rozważanie z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na 3. niedzielę Wielkiego Postu przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.
"Jezus wzywa dzisiaj do nawrócenia zaznaczając, że brak nawrócenia to droga prowadząca do śmierci. Jezus zatem wzywa do zejścia z drogi, która nie prowadzi do życia" - pisze o. Oskar. Szymon Zmarlicki /Foto Gość
Wydawać by się mogło, że być chrześcijaninem to być człowiekiem wychodzącym naprzeciw Bogu z coraz to lepszymi inicjatywami, żeby tylko się Jemu przypodobać. W końcu według korporacyjnego myślenia, kto będzie awansował? Ten, kto siedzi cicho i spełnia polecenia, czy ten, kto błyszczy przed szefem kreatywnymi pomysłami? Warto zastanowić się, czy czasem w moim życiu, niestety, właśnie taki sposób myślenia nie zarządza sprawami wiary i nawrócenia.
Transmisja Mszy św. w 3. niedzielę Wielkiego Postu
Wiele razy słyszę w rozmowach: „Nie będę się Panu Bogu naprzykrzać”; „Nie chcę Mu się narzucać”; „To inni nadają się na dobrych chrześcijan, bo są gorliwsi, bo mają lepszą wiedzę o Piśmie Święty i Katechizmie”; „Inni to tak bardzo potrafią zaimponować Bogu swoim zaangażowaniem religijnym, charytatywnym, a ja nie uzbierałem u Niego żadnych punktów”. Z takim sposobem myślenia w momencie nawrócenia się i wejścia na drogę wiary daleko się nie zajdzie. Dlaczego? Bo nie odkryło się tyle Boga i tego, z czym On wychodzi do człowieka, ale bardziej siebie i swoje ludzkie możliwości poznania Boga, na których łatwo jest się pogubić.
Chrześcijaństwo tym się właśnie różni od innych religii, że to nie człowiek idzie do Boga, ale sam Bóg wchodzi w wydarzenia ludzkiego życia. W całej historii zbawienia to Bóg wychodził z inicjatywą. Już w opisie stworzenia człowieka zostało zauważone, że to nie Adam próbuje zagadać Boga, ale to Stworzyciel wychodzi z inicjatywą relacji i pierwszy nawiązuje kontakt z człowiekiem. Cała historia zbawienia to ciągłe wychodzenie Boga do człowieka i poświadczanie, że On jest Miłością i bardzo zależy Mu na człowieku. Największym dowodem jest przyjście Boga do człowieka, stając się jednym z nas, by nie tylko oddać swoje życie (bo zapłatą za grzech jest śmierć), ale stać się w pełni Odkupicielem pokonując śmierć swoim zmartwychwstaniem.
W Starym Testamencie Izraelici nieraz odrzucali tę inicjatywę relacji Boga z człowiekiem. Grzech właśnie staje się odejściem od Boga, zamykaniem się na tego, który mówi o sobie: „Jestem, który jestem” (Wj 3,14). Grzech jest odrzuceniem imienia Boga, którym sam się przedstawia. Imię „Jestem, który jestem” oznacza, że jest Bogiem obecnym i działającym w historii ludzkości. Imię to wyraża sposób Jego komunikowania się, relacji z ludźmi i zbawczego działania na ich rzecz. Grzech jest zatem odejściem od Boga, który wychodzi do człowieka i chce tworzyć z nim piękną relację. Odejście od Boga sprawia, że tworzy się pewna przestrzeń między Bogiem a człowiekiem. Im dalej człowiek ucieka od Boga, tym przestrzeń oddzielająca staje się większa. Czymś trzeba tę przestrzeń zapełnić. Zatem człowiek, którego drażni pustka, decyduje się wypełnić ją lękami i bożkami. Tak działo się właśnie na pustyni w życiu wędrującego Izraela. Lęki i bożki napędzają do ludzkiego zaangażowania, do podejmowania próby zbawienia się samemu, dania sobie szczęścia. Bożkiem może stać się również religijność, w której to nie Bóg zbawia, ale zbawiać mają niestety li tylko osobiste praktyki, których im większa ilość i różnorodność, tym ma być lepiej. Stąd później błędne koło w postaci kolejnych lęków i frustracji z powodu niewypełnionych, narzuconych na siebie praktyk religijnych.
Jezus wzywa dzisiaj do nawrócenia, zaznaczając, że brak nawrócenia to droga prowadząca do śmierci (por. Łk 13,5). Jezus zatem wzywa do zejścia z drogi, która nie prowadzi do życia. W kontekście liturgii słowa dzisiejszej niedzieli można wyrazić to w taki sposób, że prawdziwe nawrócenie zaczyna się od akceptacji inicjatywy Boga. W nawróceniu się chodzi o uznanie, że to Bóg stwarza człowieka, a nie odwrotnie, że to Bóg pierwszy buduje relacje z człowiekiem, a nie odwrotnie, że to On pierwszy przychodzi do człowieka, a nie odwrotnie, że to On daje zbawienie, a nie inaczej, że to On pierwszy kocha człowieka, a nie odwrotnie, że to On zbawia człowieka, a nie inaczej. To Bóg zaprasza człowieka do współdziałania na Bożych warunkach tejże współpracy, a nie człowiek Boga na ludzkich warunkach współpracy.