Wątpliwości pomagają wejść na wyższym poziom

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 12.05.2022 23:21

W ramach cyklu Uniwersum Myśli o swoim powołaniu, Kościele i podejściu do wiary w czasach zwątpienia rozmawiali ks. Bartosz Rajewski i ks. Jakub Bartczak.

Wątpliwości pomagają wejść na wyższym poziom Spotkanie miało miejsce w zabytkowym Starym Refektarzu. Kamila Rajfur /Foto Gość

Spotkanie zorganizowało duszpasterstwo młodzieży "Piętrobus", działające przy dominikańskim kościele św. Wojciecha. 

- Ks. Tomasz Halik napisał książkę pt. "Co nie jest chwiejne, jest nietrwałe". I ja się z tym zgadzam. Tylko to, co podlega wątpliwościom, jest trwałe. Moje wątpliwości na swojej drodze pomagają mi wejść na wyższy poziom. Przez 10 lat staram się trzymać z daleka od ludzi, którzy mają odpowiedź na wszystkie pytania, dla których nigdy nic nie podlega dyskusji - mówił ks. Bartosz Rajewski, proboszcz parafii pw. św. Wojciecha na South Kensington w Londynie

Przyznał, że często mówi o swoich wątpliwościach i lękach parafianom. Radzi się zazwyczaj mądrzejszych od siebie i pyta Boga na modlitwie o wiele kwestii. Na odpowiedzi czeka czasem miesiącami, a nawet latami.

- Wbrew pozorom nie małe Sulistrowice, ale Londyn to dopiero są peryferia wiary. Ludzie tam doświadczają ogromnych wątpliwości i często nie szukają odpowiedzi u Boga - stwierdził ks. Rajewski

- Długo próbowałem się dostosowywać do stereotypów, ale byłem w tym nieszczęśliwym człowiekiem. Miałem silną motywację, żeby zostać księdzem. Bóg utwierdza mnie w prawdziwości. Dlatego, wiem gdzie szukać odpowiedzi - opowiadał ks. Jakub Bartczak, raper i wikariusz z parafii w Sulistrowicach.

- Ja w seminarium nie wiedziałem, czy kocham Chrystusa. Cały czas myślałem, że nie kocham. To było dla mnie bardzo abstrakcyjne. Skoro kogoś nie widzę, nie czuję za bardzo, to jak mam kochać. Kiedyś na modlitwie przyszła do mnie odpowiedź, że Chrystus to Kościół. Kochając Kościół, ludzi, do których jestem posłany, kocham Jezusa - opisywał ks. Rajewski.

- Wczoraj miałem "załamkę" na katechezie i czułem się bardzo słaby. Było mi przykro. A właśnie w tym trudnym dniu uczniowie założyli za mnie margaretkę, czyli zobowiązanie, że będą się za mnie modlić. Zrozumiałem, że nie we wszystkim mogę być idealny. Przeżywam moje kapłaństwo, w którym są słabości. Ale moje rany opatruje właśnie wspólnota Kościoła. Zamienia moją słabość w moc. Tak zrobili właśnie moi uczniowie - przyznał ks. Bartczak.

- Kościół cały czas ma coś do zaoferowania. Często nie widać w mieście Boga ani nadziei. A ludzie szukają pocieszenia w nałogach, hazardzie, są samotni, pozostawieni sami sobie, nie mają żadnych relacji. Kościół im oferuje bardzo wiele. Przede wszystkim nadzieję, światło i obecność - wymieniał ks. Rajewski.

Pracując w Wielkiej Brytanii nauczył się, że w kościele nie ma tłumów. Przez to jego parafianie nie są anonimowi. Wiele ich łączy. On jako proboszcz zna swoich wiernych po imieniu. Zna i smutki. Żyją jak rodzina.

- Mam różne aktywności, które są dobre, jak napisanie książki, czy spotkania, ale jest coś ważniejszego. Głównym zadaniem okazuje się trwanie na modlitwie. Moja recepta na kryzys w Kościele to nie zwiększenie aktywności ewangelizacyjnych, ale świadectwo życia i modlitwa za tych, którzy zostali mi powierzeni. Gdy trwam na modlitwie, widzę wymierne owoce - przekonywał proboszcz pracujący w Wielkiej Brytanii.

- Ja uważam, że kryzys to mylne pojęcie w stosunku do Kościoła. W nim cały czas coś się kotłuje. Kościół jest zatem w ciągłej rewolucji. Jak mnie przyjmowali do seminarium, to niektórzy byli w szoku. Kogo to już biorą na księdza! A Kościół to wspólnota dynamiczna - dodał ksiądz z Sulistrowic.

Spotkanie było okazją do promocji książek obu kapłanów. Ks. Rajewski napisał pozycję "Zgorszeni Bogiem", zaś ks. Bartczak udzielił wywiadu-rzeki pt. "Raper w sutannie".