Małe sprawy wielkich ludzi

o. Oskar Maciaczyk OFM

publikacja 17.09.2022 22:36

Rozważanie z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na 25. niedzielę zwykłą przygotował franciszkanin o. dr Oskar Maciaczyk, rektor Wyższego Seminarium Duchownego Franciszkanów we Wrocławiu.

Małe sprawy wielkich ludzi "Po sztuce następują gromkie brawa. Ich dźwięk dociera dalej niż nam się wydaje. Dociera do chwil, kiedy ktoś pragnął zadbać o precyzję, o małe rzeczy, o sprawy, które bezpośrednio nie prowadzą do sukcesów, nie są spektakularne" - pisze o. Oskar i zaznacza, że ma to przełożenie również na nasze życie duchowe. Henryk Przondziono /Foto Gość

Oklaski w teatrze po zakończonej właśnie sztuce tak naprawdę nie są okazaniem wdzięczności jedynie za zagraną sztukę ani nie doceniają zaangażowania aktorów jedynie w czasie spektaklu. Oklaski wybrzmiewają także dla docenienia wszystkiego, co dokonało się wcześniej. Nie byłoby tego spektaklu, gdyby nie ciężkie chwile prób aktorów wraz z reżyserem, gdyby nie zarwane noce piszącego scenariusz, gdyby nie ciężka praca scenografów i oświetleniowców. Nie było by gromkich oklasków, gdyby nie długie lata studiów w szkole teatralnej docenianych przez nas aktorów i ich mozolnych, długich treningów przed lustrem. Nie byłoby tych chwil, gdyby kiedyś zabrakło w ich życiu zauważenia talentu, wydobycia go na światło dzienne i pragnienia pogłębiania go.

Transmisja Mszy św. w 25. niedzielę zwykłą

Po sztuce następują gromkie brawa. Ich dźwięk dociera dalej niż nam się wydaje. Dociera do chwil, kiedy ktoś pragnął zadbać o precyzję, o małe rzeczy, o sprawy, które bezpośrednio nie prowadzą do sukcesów, nie są spektakularne. Niejeden raz ktoś mógłby zapytać: „Po co to wszystko? Po co to robić?”. Tak łatwo jest się poddać, kiedy zapisane kartki scenariusza trzeba wyrzucić do kosza, kiedy reżyser okazał niezadowolenie wobec aktorów, kiedy kolejna próba nieudana. Kiedyś jednak widzowie podniosą się z krzeseł i z ogromnym podziwem nie będą w stanie przestać bić braw.

W liturgii słowa Bożego dzisiejszej niedzieli Pan Jezus raczej nas nie zaskakuje, bo przecież nie raz podkreślał, że nie liczy się tylko to, jak nas widzą i jak nas słyszą, ale liczy się to, co dzieje się w naszym wnętrzu. Nieraz podkreślał, że nasze słowa, czyny, postawy skądś się biorą i gdzieś jest źródło wszystkiego, co sobą prezentujemy i w ogóle tego, jacy jesteśmy. Słowa Jezusa: „Kto w bardzo małej sprawie jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny, a kto w bardzo małej sprawie jest nieuczciwy, ten i w wielkie nieuczciwy będzie” (Łk 16,10) może nas nie zaskakują, ale dają do myślenia. Tu nie chodzi tylko o wspomniane sztuki teatralne, ale jeżeli już ten przykład przywołałem, to warto przytoczyć słowa piosenki śpiewanej przez Zbigniewa Wodeckiego: „Teatr uczy nas żyć, życie uczy nas udawać”.

Czasami człowiek czeka na spektakularne wydarzenia, a one już zaczynają się w naszej zwykłej codzienności. Chciałby odnieść wielkie sukcesy, a one już kryją się w kolejnych porażkach. Czeka na gromkie brawa, a one wybrzmiewają już w głuchej ciszy samotności. Chciałby być wysportowany, a marzenie czuć w silnych bólach mięśni po pierwszym treningu na siłowni. Marzy o dobrej pensji, a ona już wypełnia portfel pierwszą, ciężko zapracowaną złotówką. W końcu chciałby stanąć przed Bogiem pokazując Mu, jakim był dobrym człowiekiem, a dobro kryje się w jednym, malutkim, niepodziwianym przez innych geście.