Już nie porucznik, a kapitan. Już nie kapitan, a major

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

publikacja 04.11.2022 17:27

Dwie sanitariuszki Armii Krajowej: 104-letnia Barbara Sowa i 99-letnia Wanda Kiałka otrzymały oficerskie awanse na wyższe stopnie wojskowe. Ogłoszenie i wręczenie nominacji było okazją do wspomnień i wywołało wiele wzruszeń

Już nie porucznik, a kapitan. Już nie kapitan, a major Barbara Sowa ze wzruszeniem przyjęła akt nominacji na kapitana. To było dla niej radosne zaskoczenie. Maciej Rajfur /Foto Gość

Pierwsza uroczystość miała miejsce w siedzibie wrocławskiego okręgu Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Tam Wanda Kiałka ps. "Marika" otrzymała awans na stopień majora. Za niecały miesiąc p. Wanda będzie obchodzić swoje setne urodziny.

-  Jestem niezwykle wdzięczna i poruszona, że ja – skromna sanitariuszka zostałam przypomniana. Brakuje mi słów. Od dziecka chciałam działać dla Polski. Do Polski należy moje serce. Życzę wszystkim zdrowia i opieki Bożej - przemawiała Wanda Kiałka.

Życzenia z okazji awansu złożyli jej m.in. wicewojewoda dolnośląski Jarosław Kresa, płk Artur Barański - dowódca dolnośląskich terytorialsów, przedstawiciele Instytutu Pamięci Narodowej i stowarzyszenia "Odra-Niemen". Na spotkaniu obecni byli także inni kombatanci.

- Podczas okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej była łączniczką i sanitariuszką w legendarnej V Wileńskiej Brygadzie Armii Krajowej, wraz z którą brała aktywny udział w operacji „Ostra Brama”. Po zajęciu Wileńszczyzny przez Sowietów Wanda Kiałka odmówiła wstąpienia do armii gen. Berlinga, za co została więziona w Wilnie, a potem w Moskwie. Przesłuchiwana jako świadek w słynnym procesie szesnastu w Moskwie. Po zwolnieniu z więzienia wróciła w rodzinne strony. Tam zaangażowała się w konspirację antykomunistyczną, walcząc z okupantem sowieckim. Za tę działalność NKWD aresztowało p. Wandę. Z powodu jej nieugiętej postawy moralnej i patriotycznej wyrokiem sądu skazano ją na 20 lat katorgi na Syberii. Zesłano ją do dalekiej Workuty. Tam bardzo ciężko pracowała w kamieniołomach. Łącznie w łagrach syberyjskich spędziła 12 lat. Do Polski wróciła dopiero w 1956 roku - opowiadał w ramach laudacji prof. Stanisław Ułaszewski, prezes okręgu wrocławskiego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.

Tego samego dnia awans ze stopnia porucznika na stopień kapitana otrzymała 104-letnia Barbara Sowa ps. "Basia". Sanitariuszka powstania warszawskiego przyjęła nominację w swoim domu, goszcząc oficjalną delegację kombatantów, oficerów Wojska Polskiego, wicewojewody i dowódcy 16. Dolnośląskiej Brygady Obrony Terytorialnej.

Co ciekawe, "Basia" do ostatniej chwili nie wiedziała o awansie. Synowie nic jej nie powiedzieli. Dowiedziała się praktycznie w trakcie odczytania nominacji podpisanej przez sekretarza stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej.

- Dziękuję bardzo za to wyróżnienie. Gdybym wiedziała wcześniej, to przygotowałabym jakąś uroczystą mowę. A tak mogę tylko wzruszona podziękować - oświadczyła Barbara Sowa. Bohaterka otrzymała także pamiątkowy medal Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.

Prof. Ułaszewski w laudacji przypomniał, że Barbara Sowa rozpoczęła walkę w powstaniu warszawskim w zgrupowaniu Chrobry II, w obwodzie IV. Walczyła na Ochocie i w tzw. Reducie Kaliskiej. Po upadku dzielnicy została skierowana do obozu w Pruszkowie. W czasie transportu zbiegła. Trafiła do Łuszczewa, gdzie w szpitalu polowym opiekowała się rannymi partyzantami ze zgrupowania kampinoskiego. W powojennej rzeczywistości pracowała m.in. w Pafawagu i zakładów energetycznych we Wrocławiu.