Wiara określała ich tożsamość

Maciej Rajfur

|

Gość Wrocławski 11/2023

publikacja 16.03.2023 00:00

Odkrywamy kolejne karty przedwojennej historii Polonii wrocławskiej. Jej wyrazistym elementem stało się duszpasterstwo.

Kościół św. Marcina  jest dziś miejscem pamięci o rodakach z Breslau. Tam znajduje się tablica z Prawdami spod  znaku Rodła. Kościół św. Marcina jest dziś miejscem pamięci o rodakach z Breslau. Tam znajduje się tablica z Prawdami spod znaku Rodła.
Maciej Rajfur /Foto Gość

W tym roku obchodzimy 85. rocznicę I Kongresu Polaków w Niemczech (6 marca 1938). Przypomnijmy, że była to wielka manifestacja narodowa, która zgromadziła 5 tys. delegatów – przedstawicieli ok. 1,5 mln Polaków mieszkających na terenach hitlerowskich Niemiec. Wrocław i Dolny Śląsk coraz mocniej przypominają sobie o tej historii, ponieważ do 1918 r. w samym niemieckim Breslau żyło kilkadziesiąt tysięcy Polaków.

Biało-czerwone Breslau

Przedwojenna Polonia wrocławska to historia zapomniana w czasach współczesnych. Losy Polaków w Breslau przed II wojną światową były ściśle związane z Kościołem katolickim. W latach 1919–1921 polscy mieszkańcy Wrocławia gromadzili się w kościele św. Anny (dzisiejsza cerkiew prawosławna Cyryla i Metodego). Później, w latach 1921–1939, życie polskie toczyło się w kościele pw. św. Marcina na Ostrowie Tumskim. Tam co niedzielę o godz. 12 polscy księża odprawiali Mszę św. Ostatnią Eucharystię dla Polonii wrocławskiej sprawowali tam 17 września 1939 roku. Zakończyło ją pełne wzruszenia odśpiewanie pieśni „Boże, coś Polskę”. Przypomnijmy, że był to dzień ataku Rosji na Polskę i czas kampanii wrześniowej.

Niewielki kościół św. Marcina pełnił rolę swoistego centrum życia Polaków. Tutaj zbierali się ci, co w Breslau żyli już kilkadziesiąt lat, i ci, którzy dopiero co do niego przyjechali za pracą, a szukali wsparcia. – Ich życie nie było łatwe. Szczególnie po 1933 r. i dojściu Hitlera do władzy. Zakazywano używania barw biało-czerwonych i noszenia orzełka. Mimo to wielu krzewiło działalność patriotyczną. Nie polegała ona na chwyceniu za karabin, ale przede wszystkim na codziennej pracy. Pielęgnowaniu języka ojczystego, tradycji i zwyczajów, popularyzacji historii, pomaganiu sobie – mówi Ewa Skrzywanek z Wrocławskiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli. Podkreśla, że Niemcy uznawali Polaków w swoim państwie za wrogów. Podobnie potraktował ich PRL po II wojnie światowej. Dla władz komunistycznych stali się „obcym elementem niemieckim”.

Niezwykłe nagranie

Większość Polaków żyjących w Breslau w dwudziestoleciu międzywojennym to byli katolicy. Religia stała się dla nich podstawowym elementem tożsamości. Jeżeli ktoś przyjeżdżał do Breslau na początku XX w., natychmiast wręcz szukał kontaktu z polskim księdzem. Bez tego nie rozpoczynali życia. – Polaków nie można byłoby sytuować bez Kościoła katolickiego. Do dzisiaj zachowało się nagranie z 1935 r. z kościoła pw. św. Marcina. Na nim słyszymy, jak Polacy w Breslau śpiewają suplikacje. Oryginał przeniesiono na cyfrowe nośniki. To wspaniały znak tamtych czasów – mówi Piotr Sutowicz, dyrektor wrocławskiego oddziału Civitas Christiana.

W okresie dwudziestolecia międzywojennego rolę duszpasterzy Polonii wrocławskiej spełniało czterech kapłanów. – Trzech z nich było żołnierzami armii Cesarstwa Niemieckiego w czasie I wojny światowej. Dla wielu jest to problem. Jak to, Polak w armii niemieckiej? Nie mieli jednak wyboru – tłumaczy historyk. Dwóch z tych czterech duszpasterzy zostało biskupami. A jeden z tych dwóch biskupów był ojcem soborowym. Chodzi o bp. Henryka Grzondziela, uczestnika Soboru Watykańskiego II. – Zobaczmy, jakiej rangi ludźmi okazali się duszpasterze przedwojennej Polonii wrocławskiej – zaznacza P. Sutowicz.

Kapłani charakterni

Kapłani Polonii wrocławskiej byli krewcy i wyraziści. Prowadzenie duszpasterstwa przemieniali czasem w polską działalność patriotyczną. Pierwszy z nich to ks. Józef Matuszek o silnej orientacji narodowopolskiej. – Był bohaterem dwóch wojen światowych. Przeszedł szlak bojowy II Korpusu gen. Andersa – opowiada P. Sutowicz. Kolejny duchowny – Teofil Bromboszcz – to naukowiec, biblista, a później biskup. Nie krył swoich sympatii do Polski. – We Wrocławiu prowadził działalność plebiscytową. Znał się osobiście z Wojciechem Korfantym. Nie był osobą mile widzianą przez Niemców – zaznacza wicenaczelny kwartalnika „Civitas Christiana”.

Opowiada także o ks. Grzondzielu, z natury łagodniejszym niż poprzednicy, uznawanym za świetnego duszpasterza. Wybitny intelektualista, potem biskup w Opolu. – Spotkały go duże szykany ze strony polskiej administracji kościelnej. Potem został ojcem soborowym – mówi P. Sutowicz.

Ostatni kapłan to Józef Sikora. Znany i zapamiętany z ostatniej Mszy u św. Marcina. Po wybuchu wojny skierowano go do pracy pod Sudety, co uchroniło go przed represjami. Do dzisiaj historycy badają, kto stoi za morderstwem ks. Sikory 23 grudnia 1945 roku.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.