O najnowszym dekrecie Komisji Episkopatu Polski w sprawie występowania duchownych w mediach mówi ks. dr hab. Rafał Kowalski, który pracował nad dokumentem.
Rzecznik prasowy archidiecezji wrocławskiej zwraca uwagę na sposób i miejsce dyskusji.
Karol Białkowski /Foto Gość
Maciej Rajfur: Czy nowy dekret, który wyszedł pod koniec marca, stał się formą reakcji Kościoła w stylu: „Coś nam się wymyka spod kontroli”?
Ks. Rafał Kowalski: Nie, absolutnie nie. Po pierwsze – ten dekret nie ma zamiaru nikogo kontrolować. To reakcja na zmieniającą się rzeczywistość, biorąca pod uwagę dynamikę rozwoju mediów. Poprzedni dekret był tworzony w czasach, kiedy w mediach cyfrowych królował portal NaszaKlasa.pl. Wówczas jeszcze nikt nie słyszał o możliwościach, jakie dają współczesne media społecznościowe. Zatem jest to odpowiedź na rzeczywistość, która się wokół nas zmieniła. Swoją drogą, trudno mówić o jakimkolwiek kontrolowaniu medialnej aktywności ludzi Kościoła. To trochę tak, jakby mówić o kontrolowaniu mediów. Każdy czuje, że ma prawo publikować różne materiały i dzielić się własnymi przemyśleniami, i nie da się ująć tej działalności w ścisłe ramy prawne.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.